Piotr Gruszka: kadra to mój drugi dom
W reprezentacji Polski rozegrał 450 meczów, był jednym z najbardziej szanowanych i cenionych zawodników. Obecnie z powodzeniem prowadzi GKS Katowice i właśnie otrzymał od nowego selekcjonera ofertę współpracy z kadrą narodową. - Propozycja bardzo mnie ucieszyła, bo oznacza, że ktoś mnie docenia i chce wykorzystać moją wiedzę - skomentował.
PLUSLIGA.PL: GKS Katowice wygrał z LOTOSEM Trefl Gdańsk 3:2, choć prowadził 2:0…
PIOTR GRUSZKA: Graliśmy z mocnym rywalem, na wyjątkowym obiekcie i przed sporą liczbą kibiców. Oczekiwaliśmy długiej batalii i byliśmy na nią przygotowani. Przez pierwsze dwa sety bardzo dobrze zagrywaliśmy, dobrze rozwiązywaliśmy akcje z trudnych piłek. Później Gdańsk zaczął lepiej serwować, skuteczny był Damian Schulz, a my zaczęliśmy popełniać błędy i spotkanie trochę się odwróciło. Szukaliśmy przede wszystkim pozytywnych emocji, bo tego nam ostatnio trochę brakowało. Nad jakością ciężko pracujemy na treningach, ale jeśli mamy trochę „luźniejsze” głowy i przestajemy myśleć o milionie rzeczy, a skupiamy się wyłącznie na swoich zadaniach na boisku, gra nam się o wiele łatwiej. Pokazaliśmy to w starciu z LOTOSEM. Końcówka rywalizacji i przede wszystkim jej wynik, na pewno dodały chłopakom wiary.
W ostatnim czasie z pana ust padło sporo cierpkich słów na temat postawy drużyny. Po konfrontacji z Treflem jest pan zadowolony?
PIOTR GRUSZKA: Na samym początku mojej współpracy z zespołem powiedziałem chłopakom, że chcę być z nimi szczery. Taką mam naturę. Razem pracujemy, spędzamy czas, chcemy coś osiągnąć, powinniśmy być wobec siebie szczerzy. Inaczej nie potrafię, choć wiem, że są trenerzy, którzy mówią podopiecznym to, co oni chcą usłyszeć. I być może czasami jest to lepsze, ale ja postawiłem na szczerość. Zaraz po meczu odbyliśmy wtedy męską rozmowę, bo uważam, że wszystkie problematyczne sytuacje najlepiej rozwiązywać „na gorąco”. Zawodnicy przyjęli moją krytykę bardzo po męsku. Co zresztą było widać we wtorek - chcieli walczyć, pokazać się z bardzo dobrej strony.
Na początku sezonu powiedział mi pan, że najważniejszą rzeczą, jakiej muszą nauczyć się pana zawodnicy jest „dobijanie” przeciwnika. Cel został już osiągnięty?
PIOTR GRUSZKA: Cały czas próbujemy. Wiemy co mamy robić, ale nie zawsze nam wychodzi. Jeśli gramy w roli gospodarza, a moim zdaniem jest to jakiś atut, nie możemy czekać aż przeciwnik się położy i odda nam punkty. Zawsze musimy grać swoją siatkówkę, bo w innym wypadku mecz może się odwrócić, czego przykład mieliśmy we wtorek. Usłyszałem od kogoś, że przez dwa sety spisywaliśmy się bardzo dobrze. Co z tego, jak w siatkówce trzeba wygrać trzy partie? Koncentrowanie się na tym, że przez dwa sety było bardzo dobrze pokazuje mi o czym zawodnicy czasami myślą. Jestem po to, żeby przekazać im jak najwięcej swoich doświadczeń, nie tylko technicznych czy taktycznych, ale także związanych z zachowaniami siatkarskimi. Do tego aspektu przykładam sporo uwagi. We wtorek na przykład bardzo się ucieszyłem, gdy Bartek Krulicki, po wykonaniu pojedynczego bloku w końcu cokolwiek pokazał do przeciwnika. Była reakcja i to mi się podobało. Nie z braku szacunku do rywala, tylko dlatego, że były emocje.
Przykłada pan ogromną wagę do mentalności. Taka będzie pana rola w drużynie narodowej prowadzonej prze Ferdinando De Giorgiego? Włoch oficjalnie przyznał, że widzi pana w swoim sztabie.
PIOTR GRUSZKA: Pierwsze rozmowy już były. Padła propozycja, ale jest wiele kwestii do ustalenia, m.in. to jaka będzie moja funkcja. Nie jest tak, że dostaje się propozycję i przyjeżdża na zgrupowanie. To duże wyzwanie i duża odpowiedzialność. Na chwilę obecną ani ja, ani mój menadżer nie rozmawialiśmy jeszcze z federacją. Sama oferta bardzo mnie ucieszyła, bo oznacza, że ktoś mnie docenia i chce wykorzystać moją wiedzę. Kadra to mój drugi dom. Spędziłem w niej ogromną ilość czasu - na boisku, w halach i na pewno mam sporo do przekazania jako pomocnik selekcjonera. Mam nadzieję, że wszystko niedługo się wyjaśni, bo chciałbym spokojnie pracować w klubie i mieć czystą głowę, jeśli chodzi o najbliższą przyszłość.
Jak na tę propozycję zareagowali włodarze GKS-u Katowice?
PIOTR GRUSZKA: Rozmawiałem z prezesem o tym, co ewentualnie mogłoby kolidować i we wstępnych rozmowach nie było sprzeciwu. Ale tak naprawdę, to za trzy miesiące kończy mi się kontrakt w GKS-ie i najpierw trzeba uregulować tę sprawę. Przez to, że pojawił się temat kadry, sytuacja nabrała dynamiki i już wstępnie dyskutowaliśmy o mojej przyszłości w klubie.
Powrót do listy