Piotr Hain: chcę zrobić krok do przodu i zostać zauważonym
Ostatnie pięć sezonów środkowy spędził w olsztyńskim AZS-ie. Teraz wybrał Jastrzębski Węgiel, a nam opowiada o nowych wyzwaniach, miłości do Olsztyna, niespełnionych młodych-zdolnych oraz celach na nowy sezon.
PLUSLIGA.PL: Dlaczego postanowił pan zmienić klub?
PIOTR HAIN: Z Olsztyna odchodzę po pięciu spędzonych latach. Dlaczego się decydowałem na taki krok? Trzeba było coś zmienić, bo pojawiła się stagnacja. Olsztyn to jest moje miejsce na ziemi, zawdzięczam mu bardzo wiele. Śmiejąc się można powiedzieć, że do tego miasta przyjechałem ze Spały z Wojtkiem Ferensem i konsolą, a wyjeżdżam z żoną, dzieckiem w drodze oraz psem. Olsztynowi zawdzięczam bardzo wiele, to jest moje miejsce na ziemi i zawsze będę do niego wracał. Nie żegnam się z Olsztynem, mówię do zobaczenia! Chciałem po prostu coś zmienić, nie każdy jest Stevenem Gerrardem czy Johnem Terrym i gra całe życie w jednym klubie. W siatkówce wyjątkiem jest chyba Mariusz Wlazły. Zobaczymy, co z tego wszystkiego wyniknie.
Przechodził pan do Jastrzębskiego Węgla z myślą o walce o medale, jednak w nowym klubie ostatnio doszło do wielu zmian, odeszli kluczowi zawodnicy.
PIOTR HAIN: Widać wziąłem ze sobą do Jastrzębia fatum z Olsztyna (śmiech). Już na poważnie to nic nie mogę poradzić na zmiany, jakie nastąpiły w klubie czy drużynie. Liczyłem, że pewnie będzie inaczej, ale nie ma co się rozczulać, płakać nad rozlanym mlekiem. Trzeba po prostu pokazać się w nowym miejscu z jak najlepszej strony i walczyć o to, co będzie możliwe do osiągnięcia. Myślę, że się szybko zaadaptuję, bo pochodzę ze Śląska i teraz będę miał zdecydowanie bliżej do rodziny. Na pewno sobie poradzę.
Z gwiazd poprzedniego sezonu został Michal Masny.
PIOTR HAIN: Dla mnie to świetna wiadomość, bo przy nim chyba żaden środkowy nie może narzekać, że jest rzadko wykorzystywany w ataku. Mam nadzieję, że pokażę się z dobrej strony i często będę musiał „machać ręką”.
Jeszcze nie tak dawano był pan w szerokiej kadrze reprezentacji. Nadal marzy pan, by się w niej znaleźć?
PIOTR HAIN: Oczywiście, marzę o tym każdego dnia. Cały czas myślę, jak to zrobić by się tam pewnego dnia znowu znaleźć. Ale każdy sportowiec do tego dąży, przynajmniej powinien. Musimy mierzyć wysoko, a w naszym przypadku najwyżej jest właśnie kadra. Chciałbym kiedyś do niej wrócić, mam nadzieję, że tak się stanie. W Stanach Zjednoczonych mówi się, że „niech przemówi twoja gra”. To jedyna droga.
Podobna sytuacja dotyczy pańskiego przyjaciela Wojtka Ferensa. Mieliście przebojem wedrzeć się do reprezentacji...
PIOTR HAIN: Na pewno nie wszystko poszło tak, jakbyśmy chcieli. Nie wiem, być może dzieje się tak, że przypięto nam łatkę ligowych średniaków, bo w Olsztynie ostatnio nie mogliśmy grać o najwyższe cele? W PlusLidze i reprezentacji panuje olbrzymia konkurencja, cały czas ktoś cię goni albo ci ucieka. Przypomina to trochę wyścig szczurów, mam nadzieję że do niego wrócimy i będziemy się w nim liczyć. Cały czas pojawia się ktoś nowy, o którym słyszysz takie same słowa, jak kiedyś o sobie: młody, obiecujący. Ja nie jestem jakimś super doświadczonym graczem, ale mam już 24 lata i powoli zmieniam się w gracza, który gdzieś tam nie spełnia pokładanych w nim nadziei i tak dalej... Ja się sam tak nie czuję, każdego dnia ciężko pracuję, by w klubie grać o jak najwyższą stawkę i wrócić do reprezentacji. Mam nadzieję, że pewnego dnia moje marzenia się spełnią.
Na co liczy pan w nowym otoczeniu?
PIOTR HAIN: Liczę, że będziemy grali o jak najwyższe miejsca. Nie wiem, jakie będą założenia trenerów i szefów. Osobiście mam nadzieję, że będzie to dla mnie przełomowy sezon. Mam nadzieję, że zrobię krok naprzód i zostanę zauważony.