Piotr Hain: czas będzie działał na naszą korzyść
Miał być solidnym wzmocnieniem jastrzębskiego środka siatki, ale kontuzja kręgosłupa wyeliminowała go z gry na co najmniej dwa miesiące. - Jesteśmy zespołem walczaków, ale ja na razie walczę z tym, by nie rozwalić stołu kiedy nam nie idzie - stwierdził po porażce z BBTS-em Bielsko-Biała.
PLUSLIGA.PL: Dochodzą do nas niepokojące informacje na temat pana kontuzji. Co się stało?
PIOTR HAIN: Mam problem z kręgosłupem, czeka mnie zabieg usunięcia przepukliny kręgosłupowej i dwa miesiące przerwy. Idealnie nie jest, ale z drugiej strony, patrząc choćby na kontuzję Wojtka Ferensa, mogło być gorzej. Jak doszło do urazu? Po prostu skoczyłem, a jak to się mówi, każdy skok może być ostatni. Na razie chodzę, ale „strzeliło” na tyle mocno, że bez zabiegu się nie obędzie. Kompletnie nie jestem zdolny do gry.
Środową potyczkę z BBTS-em Bielsko-Biała obserwował pan z trybun i pewnie nie raz miał ochotę wejść na boisko. Trzeci mecz i trzeci tie break.
PIOTR HAIN: Mam nadzieję, że to pasmo tie breaków w końcu się skończy i że będziemy wygrywali także za trzy punkty. Na razie gramy chimerycznie, bo w Będzinie dwa pierwsze sety były dobre w naszym wykonaniu, a potem mieliśmy przestój. Tym razem było odwrotnie. Można powiedzieć, że przez dwie pierwsze odsłony właściwe nas nie było, a w dwóch kolejnych zaczęliśmy grać. Trzeba przyznać, że Bielsko wygrało zasłużenie, bo przez cały piąty set prowadzili, a my mieliśmy zryw w końcówce. Wynik na tablicy mógłby wskazywać wyrównany bój, ale tak naprawdę BBTS cały czas kontrolował tę ostatnią część gry.
Jastrzębski Węgiel to w tym sezonie zupełnie nowa drużyna. Stąd te problemy ze stabilizacją gry?
PIOTR HAIN: Myślę, że tak. Sytuacja wyglądałaby na pewno inaczej, gdyby w zespole został zachowany trzon z poprzedniego sezonu, albo gdybyśmy znali się wcześniej z innych klubów. Tak niestety nie jest, ale na pewno czas będzie działał na naszą korzyść i każdy następny mecz w naszym wykonaniu będzie lepszy.
Wielką zaletą tej nowej drużyny jest waleczność. W każdym meczu mocno biliście się o zwycięstwo.
PIOTR HAIN: To prawda. Na pewno chłopakom nie można odmówić ambicji i woli walki. Mówię chłopakom, bo ja na razie walczę wyłącznie z tym, by nie rozwalić stołu kiedy nam nie idzie. Strasznie ciężko siedzieć z boku mając świadomość, że nie można pomóc drużynie. Widać, że na boisku zostawiamy serce. Nie inaczej było w środę, w pojedynku z Bielskiem-Biała. Dość długo nie graliśmy dobrej siatkówki, ale potrafiliśmy się podnieść. Nie było tak, że nagle nauczyliśmy się grać, ale wyciągnęliśmy wynik właśnie walką i głową. Patrząc z perspektywy dwóch pierwszych setów, na pewno należy cieszyć się z tego jednego wywalczonego punktu.
W 4. kolejce spotkań o punkty będzie jeszcze ciężej, bo zmierzycie się z Asseco Resovią Rzeszów.
PIOTR HAIN: Spotkania Jastrzębskiego Węgla z Asseco Resovią Rzeszów przez lata były siatkarskimi klasykami. Teraz będzie to klasyk raczej z nazwy, bo nie ma co ukrywać, że z racji perturbacji jakie miały u nas miejsce, Jastrzębie nie jest już tym samym zespołem jakim było jeszcze rok temu. Oczywiście, będziemy bili się o jak najlepsze miejsce w klasyfikacji, ale bukmacherzy raczej nie obstawiają nas w roli pretendentów do medali. Zawsze kiedy grałem na Podpromiu była tam fajna atmosfera i pewnie nie inaczej będzie także w najbliższą sobotę. Będzie to mecz z gatunku tych, w których nie ma nic do stracenia i trzeba mocno ryzykować. Z zespołami takimi jak Rzeszów czy Bełchatów bez maksymalnego ryzyka trudno jest cokolwiek ugrać. Są to drużyny ukształtowane, gdzie grają najlepsi zawodnicy na świecie. Będzie bardzo ciężko, ale nic nie jest niemożliwe i miejmy nadzieję, że w Rzeszowie pokażemy się z dobrej strony