Piotr Łuka: trenerka to czasem także aktorstwo
Piotr Łuka prowadzi w tym sezonie ekipę AZS PWSZ Stal Nysa i uczy się bycia po drugiej stronie lustra. Dziś w ćwierćfinale Pucharu Polski zmierzy się z Treflem Gdańsk, prowadzonym przez Andreę Anastasiego, jednego ze swoich trenerskich wzorów. Czego spodziewa się po meczu z czołową ekipą PlusLigi i jak widzi przyszłość siatkówki w nyskim kotle?
Wszystko o Pucharze Polski: http://www.plusliga.pl/pcup.html
Bilety na turniej finałowy (27-28 stycznia) już od 30 złotych: https://www.ebilet.pl/sport/pilka-siatkowa/siatkowka/
PLUSLIGA.PL: Jaka twoim zdaniem jest różnica między czołówką pierwszej ligi a PlusLigi?
PIOTR ŁUKA: Na pewno duża. Nie oszukujmy się, czołówka PlusLigi odstaje od nas nie tylko sportowo, lecz przede wszystkim organizacyjnie. Można nawet stwierdzić, że dzieli nas przepaść. Co nie znaczy, że my w Nysie nie staramy się uczyć od najlepszych. Od mniej więcej dwóch lat rodzi się tutaj coś, co może będzie początkiem powrotu do elity. Marzymy, by sportowo i organizacyjnie być tak mocni jak ekipy w PlusLidze i to jest nasz cel. Dziś pewne rzeczy nam wychodzą lepiej, inne gorzej, lecz walczymy.
PLUSLIGA.PL: A tylko pod względem sportowym?
PIOTR ŁUKA: Faworyt tego meczu jest tylko jeden, nie może być inaczej. Znam jednak swój zespół i wiem, że na pewno nie przegramy tego starcia już w szatni. To dla nas wszystkich wielka nagroda – przyjeżdża zespół z reprezentantami swoich krajów, prowadzony przez Andreę Anastasiego! Dla mnie to dodatkowa frajda, bo stanę naprzeciw wielkiego trenera, na którym w pewnych aspektach – nie mam zamiaru tego ukrywać – staram się wzorować. To starcie to dla nas nobilitacja i przyjemność!
PLUSLIGA.PL: Jaka jest dziś siatkarska Nysa?
PIOTR ŁUKA: Niewiele się zmieniła od czasów słynnego ligowego kotła. Widać, że wśród ludzi jest wielka chęć, by wróciły wspaniałe, srebrne czasy z lat 90-tych poprzedniego wieku. Graliśmy ostatnio w 1. Lidze z AZS-em Częstochowa i udało się zapełnić naszą nową halę, czyli ponad 2500 miejsc! Kibice z Nysy są głodni wielkiej siatkówki i potrzebują jej niczym wyjścia do teatru czy kina. Żyjemy siatkówką dziś, żyliśmy przez te wszystkie lata. Ten nasz historyczny kocioł przeniósł się do nowej hali i dla nas wszystkich mecz z Częstochową był niezwykle emocjonalny. Dla mnie szczególnie, bo AZS prowadzi Krzysiek Stelmach, mój były trener.
PLUSLIGA.PL: Nikt chyba nie ukrywa, że po to macie nową halę, silny skład, by w niedługim czasie awansować do PlusLigi?
PIOTR ŁUKA: Zdaję sobie sprawę, jak duże są oczekiwania. Przed startem sezonu napompowano balonik, bo mieliśmy wszystkich lać, nadal jednak walczymy o jak najwyższe miejsce. Nie będę ściemniał, że nie myślimy o wygraniu ligi, bo jako gracz zawsze walczyłem o najwyższe możliwe cele, takim samym jestem trenerem. Kiedyś wychodziłem na boisko to nie miałem kompleksów nawet przeciwko wielkim tamtych lat, jak PGE Skra, Resovia czy Jastrzębski Węgiel.
PLUSLIGA.PL: A jeśli się szybko nie uda?
PIOTR ŁUKA: To jest sport i nie da się wszystkiego przewidzieć, choćby plagi kontuzji, która nas dopadła. Mam tylko jedną rzecz, która może mnie doprowadzić do furii – gdy zobaczę, że moja drużyna wyjdzie na boisko i nie będzie walczyć, choć próbować się bić z rywalem. Oni wiedzą, że taka sytuacja byłaby niedopuszczalna. Sportowo można zawsze przegrać, nie wolno nigdy w szatni przed meczem. Nienawidzę, gdy ktoś się wystraszy przed pierwszym gwizdkiem.
PLUSLIGA.PL: Zawsze słynąłeś z krewkiego charakteru. Jak sobie radzisz jako trener?
PIOTR ŁUKA: To nie jest łatwa robota, bo po pierwszym gwizdku masz dużo mniejszy wpływ na wynik niż gdy grasz. Będąc na boisku umiałem bardzo szybko się wyłączyć, rozładować emocje naparzając w piłkę. A teraz muszę rozładować je w sobie i jestem odpowiedzialny za czternastu chłopaków na boisku. Nie jest to łatwe, lecz czuję się szczęśliwy, bo po paru miesiącach okazało się, że jestem bardzo zadowolony z tej nowej odsłony Piotra Łuki.
PLUSLIGA.PL: Aż tak polubiłeś trenerkę?
PIOTR ŁUKA: Niesamowicie mnie to rajcuje, nawet jeśli siedzę w klubie całymi godzinami. Jak jest radość, to jest najważniejsze. Zawsze powtarzałem, że zawodowe granie w siatkówkę to dla mnie osobiście była wymarzona i najlepsza praca na świecie! Wychodziłem pobawić się piłką, robiłem to co lubię i jeszcze mi za to płacili! Tak samo mam z trenerką, byłbym wariatem, gdybym narzekał. Nie każdy wstając rano idzie do pracy, bo lubi, wielu z nas po prostu musi. A ja lubię się uczyć nowej roli i radzić sobie w nowych sytuacjach.
PLUSLIGA.PL: Mówiłeś, że wzorujesz się na trenerze Anastasim? Na rzucaniu tabliczką czy kłótniach z arbitrami?
PIOTR ŁUKA: Staram się czerpać z kilku trenerów, których obserwowałem lub z którymi miałem zaszczyt pracować. U Andrei bardzo podoba mi się jego ekspresja i sposób przekazywania informacji w trackie meczu. Człowiek uczy się całe życie, a ja jestem dopiero na początku przygody z trenerką. Staram się wzorować jeszcze na Ljubomirze Travicy, Andrei Gardinim, Andrzeju Kowalu czy Krzyśku Stelmachu. Każdy miał swój warsztat i każdy był doskonałym fachowcem, od którego warto było się uczyć.
PLUSLIGA.PL: Jak to jest możliwe, że pierwsza liga już po półmetku, a Piotr Łuka nie dostał ani jednej czerwonej kartki?
PIOTR ŁUKA: No faktycznie nie dostałem. Nie rób ze mnie jakiegoś awanturnika (śmiech). Mecz to pewien rodzaj teatru, widowiska dla ludzi, emocji. Tak samo dotyczy to relacji pomiędzy siatkarzami, trenerami a sędziami. To, co czasem może zdarzyć się boisku, nie ma prawa poza nim. Po ostatnim gwizdku zawsze zostajemy kolegami, rozmawiamy. Czasem, trener ma okazję popajacować i wpłynąć w jakimś stopniu na wynik czy daną akcję. I musi tak robić, bo potrzeba np, zdjąć ciśnienie ze swoich zawodników. To tylko gra. Kocham różne sporty, szczególnie NBA, a moim idolem zawsze był Michael Jordan. Gdy przeczytałem jego biografię to dopiero wtedy okazało się, że był jednym z większych prowokatorów, obrażał na lewo i prawo, byle tylko wyprowadzić rywala czy sędziego z równowagi. Ja jestem przy nim cichy jak baranek...
PLUSLIGA.PL: W tym sezonie mistrz pierwszej ligi ma szansę wygrać baraż z ekipą PlusLigi i awansować. To dobra zmiana w regulaminie zawodowej ligi?
PIOTR ŁUKA: Zawsze byłem wrogiem zamykania PlusLigi. Miałem okazję kilka razy w życiu walczyć o utrzymanie, grać w takich meczach i powiem szczerze, że towarzyszyły im takie emocje, których nie było chyba nawet w rywalizacji o mistrzostwo. Możliwość spadku z ligi to dla graczy koszmar, nikt nigdy tego nie chciał. Domyślam się, dlaczego w poprzednich latach liga była zamknięta, bo chodziło o to, by liga była jak najbardziej profesjonalna, lecz powrót do sportowych spadków i awansów jest dobrą sprawą. Jak się zapatruję na szanse awansu pierwszoligowca? Na razie to skupiamy się na każdym kolejnym meczu, bo do szansy walki o PlusLigę to nam daleko. Poza tym zwróćcie uwagę, że pierwszoligowiec będzie walczył nie z ostatnią, a 14-tą ekipą PlusLigi, bo dwie ostatnie spadają automatycznie. Wygranie trzech meczów z trzecią od końca ekipą z PlusLigi będzie piekielnie trudne. Przed rokiem Zawiercie miało ciut łatwiej, bo biło się z szesnastą ekipą.
PLUSLIGA.PL: Ciekaw jestem, jak ma się twoja druga pasja poza siatkówką? Jak to się nazywa? Jesteś karpiarzem? Nawet piszącym felietony w branżowej prasie...
PIOTR ŁUKA: Byłem dwa razy na wypadach, bo trzeba było się skupić na budowaniu składu i uczeniu się zupełnie dla mnie nowych rzeczy. Cały czas mam kontakt z moimi przyjaciółmi znad wody, udało mi się skompletować trochę brakującego sprzętu. Karpie nie uciekną...
PLUSLIGA.PL: Czy jesteście dziś w stanie sprawić niespodziankę?
PIOTR ŁUKA: Chcę, byśmy zagrali dobry mecz. A czy wygramy? Nie wiem. Liczę na fajne widowisko i walkę z Treflem. Doceniam klasę przeciwnika, trenera Anastasiego, lecz na pewno się nie położymy i nie przegramy w szatni. Powalczymy dla naszych kibciów, których będzie ponad dwa i pół tysiąca.