Piotr Łukasik: każdy tydzień jest podobny
W meczu z Jastrzębskim Węglem, Piotr Łukasik- młody przyjmujący olsztyńskiego Indykpolu AZS pojawił się na boisku w trzeciej partii,zastępując Wojciecha Ferensa. Na dziewięć ataków zdobył aż siedem punktów.
PlusLiga: Jastrzębski Węgiel wywiózł z Olsztyna komplet punktów. Była szansa, by urwać gościom chociaż punkt?
Piotr Łukasik: Oczywiście. Przede wszystkim zaczęło się od tego niefortunnego pierwszego seta, kiedy gra bardzo fajnie się układała. Doprowadziliśmy do gry na przewagi, gdzie brakowało przełamania. Ponadto zabrakło skuteczności na kontrze - tego przede wszystkim żałujemy. Trzeciego seta wygraliśmy i wydawało się, że teraz będzie już tylko lepiej. W czwartej partii mieliśmy cztery czy pięć punktów przewagi. Potem te punkciki jakoś się nam rozpłynęły - w jednym ustawieniu jeden punkt, to w drugim dwa i całą przewagę straciliśmy. Po czwartym secie mogliśmy miećpunkt na swoim koncie i walczyć w tie-breaku o dwa punkty, które już byłyby dla nas niezwykle cenne.
- W drugim secie jastrzębianie szybko wypracowali sobie przewagę i potem - mimo walki - ciężko było Wam ich dogonić.
- Tak, ten set można nazwać partią bez historii. Popełnialiśmy błędy w przyjęciu, gra była mało zorganizowana. Nie wiem, w czym szukać przyczyn takiego stanu. Po prostu przestało się układać.
- Czy uważasz, że na losy meczu miały wpływ kontrowersyjne decyzje sędziego?
- Myślę, że duży wpływ miał przede wszystkim ten jeden błąd sędziego. Dobrze widziałem, bo stałem w obronie i tam nie było mowy o żadnym dotknięciu piłki w bloku. Gdyby tego błędu nie było, stan seta byłby remisowy, po 21, czy 22 i otwarta gra w końcówce. Nie ma co jednak rozmawiać o błędzie sędziowskim, bo to jest normalne to jest tylko człowiek - każdemu się zdarza. My też nie powinniśmy doprowadzić do tego, żeby tracić przewagę.
- Szybko podnieśliście się po porażce w Warszawie. Obserwowaliśmy zaciętą walkę, często udawało Wam się skutecznie gonić rywala i odrabiać nawet kilka punktów straty.
- Zgadza się, w piątek była walka, tylko czemu tydzień temu jej nie było? Zastanawiamy się cały czas, co było przyczyną tej naszej klęski z Politechniką Warszawską. Tam nie pokazaliśmy swojej siatkówki, którą potrafimy grać. W meczu z Jastrzębskim Węglem już tej naszej siatkówki było więcej, ale jednak zabrakło skuteczności.
- Po raz kolejny psuliście zagrywki. Trener kazał Wam ryzykować w tym elemencie?
- Tak. Założenie było takie, że jeżeli nie odrzucimy jastrzębskiego zespołu od siatki, to Simon Tischer jest na tyle dobrym rozgrywającym, że rozrzuci nasz blok. Niestety, myślę że dzisiaj tej mocnej zagrywki troszkę zabrakło. Było za dużo błędów.Chociażby w meczu z ZAKSĄ zagrywka nam „siedziała” i ona doprowadziła do naszego zwycięstwa.
- Czy na każdym meczu Radosław Panas trzyma się ustalonego wcześniej planu, czy zdarza się, że trener zmienia koncepcję?
- W trakcie meczu nie zawsze wszystko układa się tak, jak powinno. Taktyka jest zmieniana w zależności od sytuacji na boisku.
- Trener wywołał Cię z kwadratu rezerwowych dopiero na początku trzeciego seta. Chyba nie łatwo wchodzi sięw grę po dłuższym czasie stania i to w tak zimnej hali?
- No tak, oczywiście to nie jest nic prostego, ale bardzo chciałem pomóc zespołowi i wnieść coś pozytywnego do gry. Myślę, że choć trochę to się udało. Bardzo się cieszę, że trener dał mi grać, mimo tego, że tak naprawdę dopiero dwa miesiące pracuję nad powrotem do formy, po ciężkiej kontuzji, której się nabawiłem w ubiegłym roku. Dzięki meczom w PlusLidze zdobywam bezcenne doświadczenie i czuję się coraz pewniej na parkiecie.
- Jak wyglądają Wasze przygotowania do meczów ligowych ?
- Na przykład przed takimi spotkaniami, jak ten z Jastrzębskim Węglem, staramy się więcej czasu poświęcać na taką właśnie ryzykowną zagrywkę.A tak, to żadnych wielkich zmian nie ma. Każdy tydzień treningowy jest bardzo podobny.
- Następne dwa spotkania gracie u siebie. Myślisz, że własna hala pomoże Wam w walce z Lotosem Trefl Gdańsk i Delectą Bydgoszcz?
- W tym sezonie pokazaliśmy już nie raz, że nasza hala jest naszym sprzymierzeńcem. Może nie tyle co hala, co wspaniali kibice, którzy licznie przychodzą na te mecze. Myślę, że odpłacamy się im dobrą grą. Tylko trochę brakuje tych wyników…