Piotr Nowakowski - człowiek do zadań specjalnych
W mistrzostwach debiutuje i póki co na boisku pojawia się sporadycznie. Ale dwie-trzy piłki, które zablokuje Piotr Nowakowski są na wagę złota. Być może złota mistrzostw Europy.
Końcówka seta, wynik na styku, rywale szykują się do zagrywki - to najlepsza okazja na to, by na boisku pojawił się Piotr Nowakowski. Tak jak to było już w pierwszym meczu w Izmirze - z Francją.- Czy ktoś pamięta, że Piotrek wszedł wtedy na dwie piłki i obie zablokował? - pytał Paweł Woicki. W piątym secie przeciwko Słowacji Nowakowski pojawił się przy stanie 11:10 i na dzień dobry powstrzymał atak rywala. Koledzy zwieńczyli dzieło - tie-break wygrali 16:14. - Akurat dzisiaj się poszczęściło i udało się raz zablokować - cieszył się po meczu bohater akcji. - Mam nadzieję, że to pomogło pociągnąć grę dalej - mówił siatkarz. Owszem - pomogło. W tym meczu Polacy zrobili krok w kierunku półfinałów mistrzostw Europy. A ostatecznie - awansowali do turniejowej czwórki.
Z Grecją obyło się już bez nerwów, ale nie bez Nowakowskiego. Blokujący pojawił się na boisku przy stanie 26:26, zatrzymał Greków, co dało nam piłkę setową. Także blok - tym razem na Tzaurisie zakończył partię - 28:26.
Może się wydawać, że wejścia w takim momencie kosztują debiutanta sporo nerwów. Nowakowski znacznego stresu jednak nie odczuwa. - Wcześniej o tym nie myślałem, ale ostatnio coraz częściej zastanawiam się, czy może znowu będę potrzebny w końcówce i wejdę na jakąś ważną piłkę. Najgorsze jest to czekanie, ale jak już trener bierze moją tabliczkę, to stres mija. Jak wiem, że mam wejść to chłodna głowa i robię to co trzeba. Jest trochę emocji i większa radość z tego, że mogę chociaż w takim małym stopniu przyczynić się do zwycięstwa.
Klimat mistrzostw odczuwa jednak w pełni. - Jestem cały czas z chłopakami. Dostaję także okazję do zaprezentowania się. Dziękuję bardzo trenerowi za te epizody. Udaje się zdobyć jakieś punkty, więc mogę być zadowolony.
Tak jak z udziału w Lidze Światowej, choć tam na parkiecie przebywał znacznie częściej. - Kadra jest kadrą. Cały czas mi się tu podoba - niezależnie czy gram czy nie. Tutaj dostaję miej szans, bo ranga jest trochę większa i muszą grać zawodnicy, którzy są na najwyższym poziomie i w najwyższej formie - ocenił sam 21-latek.
I Daniel Pliński, i Marcin Możdżonek też pełnili kiedyś podobne role. - Każdy z nas miał taki moment. Ja w Pekinie też byłem trzecim wchodzącym. Może grałem więcej niż Piotrek, ale on jest przygotowany tak samo jak my – jest na sto procent gotowy do gry. Czy ja zagram słabiej czy Daniel - wchodzi Piotrek i nie ma problemu - oceniał Możdżonek.
- Mi taka rola pomocnika nie przeszkadza. Trenujemy tak, jakby każdy miał grać w następnym meczu - zgodził się Nowakowski. - Rywalizacja jest cały czas, ale w tym momencie to oni są lepsi.
- Jesteśmy też profesjonalistami - dodał Możdżonek, mówiąc o wzajemnej współpracy środkowych. - My się nie musimy kochać ani lubić. Mamy dobrze współpracować na treningach i na boisku. To jest wszystko. Każdy z nas wie, po co tu przyjechał - powiedział twardo nasz środkowy.
W osiągnięciu sukcesu ręce Nowakowskiego mogą się jeszcze przydać. Nawet w najbliższym półfinałowym spotkaniu z Bułgarami. - Będziemy chcieli zatrzymać Nikołowa i Kazijskiego. Jeżeli będę potrzebny to jasne - postaram się pomóc. Może tym razem to oni trafią w moje ręce - śmiał się młody siatkarz, nie czując jeszcze dreszczyku emocji przed sobotnim meczem - Może coś pojawi się przed spotkaniem, ale to będzie tylko pozytywny stres.
Turniejowe emocje już niedługo się skończą. Tak jak cała przygoda w Izmirze. - Siedzimy w tym samym hotelu już drugi tydzień. To jest trochę męczące. Dlatego pod tym względem Liga Światowa podobała mi się bardziej. Zwiedziliśmy trochę więcej różnych miejsc na świecie. Jak dla mnie, to wolę, żeby ten turniej skończył się jak najszybciej. Na szczęście jeszcze dwa mecze i uciekamy - przyznał się debiutant w kadrze.
Oby uciekali ze złotymi medalami na szyi. Powrót do listy