Piotr Nowakowski: pierwsza runda rozruchowa
Piotr Nowakowski jest jednym z siedmiu zawodników reprezentacji Polski, którzy po turnieju kwalifikacji ME w Lublanie wrócił do Polski. Przed środkowym Asseco Resovii teraz tygodniowy urlop.
- Nie lecę do Brazylii, ale nie wiem czy na meczach we Włoszech nie będę musiał się stawić. Jednego jestem pewien mam tygodniowy urlop, a co dalej to nie wiem – stwierdza Nowakowski, który wraz z reprezentacją Polski w Lublanie przypieczętował awans do przyszłorocznych ME. - Szkoda tylko, że nie zapewniliśmy go sobie już w pierwszym meczu, ale trochę na własne życzenie sprawiliśmy, że Słowenia złapała wiatr w żagle. W sobotę już złudzeń nie było. Zależało nam na szybkim zwycięstwie z Łotwą bo wieczorem był finał piłkarskiej Ligi Mistrzów – mówi Nowakowski.
W Lublanie reprezentacja Polski doznała pierwszej porażki pod wodzą trenera Stephana Antigi. - Porażka ze Słowenią niczego akurat nie przekreślała, a żadnych wielkich rozmów nie było. Była tylko analiza tego co zrobiliśmy źle a tego co zrobiliśmy dobrze i lekkie wyciąganie wniosków. Jak widać to poskutkowało bo w sobotę zagraliśmy całkiem nieźle przynajmniej na tyle, żeby wystarczyło wygrać to spotkanie w trzech setach, podobnie jak w niedzielnym meczu. Te kwalifikacje do ME to taka pierwsza runda rozruchowa do mistrzostwami Świata i to taka bez większych przygotowań, gdyż bazujemy na tym praktycznie co robiliśmy w klubie. Mieliśmy dosyć mało czasu, żeby się zgrać. Całe szczęście, że mieliśmy okazje zagrać z takimi rywalami, ale musieliśmy cały czas walczyć o ten awans. Była okazja do wypróbowania naszych ustawień, schematów, taktyki. Wygrywaliśmy i awansowaliśmy do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Tym się już też nie musimy martwić. Teraz będziemy się przygotowywać, choć nie wiem jak to będzie do końca rozegrane, w trakcie Ligi Światowej, ale na pewno będzie troszkę więcej czasu, żeby razem potrenować – mówi Nowakowski, któremu w Lublanie przyszło grać w pięknej nowoczesnej i przestrzennej hali, ale publiczność delikatnie mówiąc na meczach nie dopisała. - Bywało, że więcej ludzi w Rzeszowie na treningi przychodziło – śmieje się środkowy polskiej reprezentacji i dodaje. - Zresztą we Wrocławiu na meczu np. Macedonia – Łotwa też tłumów nie było. Tak to już jest i nie ma co ukrywać, że to jest jakiś wysoki światowy poziom. Nie grają wielkie, znane nazwiska, a ci którzy są nie przyciągają za bardzo ludzi na mecze, oczywiście oprócz miejscowych kibiców, którzy chcą dopingować swoją drużynę – kończy Nowakowski.