Piotr Orczyk: w pierwszym secie wychodziło nam wszystko
W pierwszym meczu półfinałowym Tauron Pucharu Polski mężczyzn, którego gospodarzem jest miasto Kraków Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zmierzyła się z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. Ostatecznie, po pięciosetowym pojedynku, siatkarze ze Śląska musieli pożegnać się z rozgrywkami, zaś najlepszym zawodnikiem spotkania wybrany został środkowy ZAKSY, Jakub Kochanowski.
Początek spotkania przebiegł pod całkowite dyktando Jurajskich Rycerzy, którzy dosyć szybko wypracowali sobie przewagę (9:7, 18:15) i zdołali bezpiecznie dowieść ją do końca partii, wygrywając 25:20. –Zaczęliśmy ten mecz bez nakładania na siebie zbędnej presji, wyszliśmy na boisko ogromnie zmotywowani i nikt nie musiał nam przypominać, o jaką stawkę gramy. Zaczęliśmy cieszyć się z tego, że tu jesteśmy i dzięki temu w pierwszym secie wychodziło nam praktycznie wszystko, myślę, że można szczerze przyznać, że graliśmy wtedy dużo lepiej niż ZAKSA. Nasza zagrywka sprawiła im problemy w przyjęciu i odrzuciła ich od siatki, więc tę pierwszą partię wygraliśmy w miarę spokojnie – powiedział po spotkaniu przyjmujący Aluronu CMC Warty Zawiercie, Piotr Orczyk.
Druga partia początkowo również układała się po myśli podopiecznych trenera Igora Kolakovicia, jednak podrażniona ZAKSA szybko zdołała wrócić do swojej dobrej gry, ostatecznie zwyciężając 25:19 w secie drugim oraz 25:18 w partii trzeciej. – Drugą partię zaczęliśmy nieźle, ale niestety nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć, co stało się później – czy to trochę nam uciekła koncentracja, czy to ZAKSA włączyła swój słynny drugi, czy może nawet trzeci bieg. Nagle z naszej przewagi nie zostało nic, później szybko pojawił się remis, a na końcu to rywale zaczęli grać zdecydowanie skuteczniej, wobec czego dwie kolejne partie nie rozstrzygnęły się na naszą korzyść – dodał.
Wiele mogło wskazywać na to, że zespół z Opolszczyzny zdoła rozstrzygnąć losy spotkania w czterech setach, jednak w decydującym momencie siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie zerwali się do walki i ostatecznie nie tylko odrobili kilkupunktową stratę, ale i wygrali całą partię 25:20. – Bardzo mnie to cieszy, że w czwartej partii, choć już przegrywaliśmy kilkoma punktami, to zdołaliśmy się jeszcze obudzić i poderwać do gry. To na pewno napawa optymizmem na przyszłość, bo już niedługo rozpoczną się play-offy, w których postaramy się pokąsać Jastrzębski Węgiel.
Ostatecznie w piątym secie górą okazali się zawodnicy Nikoli Grbicia, którzy tym samym przypieczętowali swój awans do niedzielnego finału – po raz kolejny sprawdziło się zatem żartobliwe powiedzenie, że wszyscy grają, a ZAKSA wygrywa. – To jest chyba taki standardowy scenariusz, my chyba też ani razu nie przegraliśmy z Kędzierzynem do zera, zawsze choć tego jednego secika udało nam się urwać. Jednak to zawsze sprawiało, że w kolejnej partii rywal wychodził na boisko dwa razy bardziej zmotywowany do gry i głodny zwycięstwa. Tak było, jest i kto wie, czy nie będzie dalej – zakończył Piotr Orczyk.