Plamen Konstantinow: Kurek mógł nie pasować do stylu drużyny - cz.II
Selekcjoner reprezentacji Bułgarii, jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy bułgarskiej siatkówki mówi w rozmowie z PlusLigą o sytuacji w rodzimej kadrze, zakodowaniu polskiego mundialu, a także o szansach Polaków w zbliżającym się turnieju.
PlusLiga: Rozmawiamy po zakończeniu Memoriału Huberta Wagnera, może pan dziś powiedzieć na co stać pana drużynę podczas FIVB Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Polska 2014?
Plamen Konstantinow: Nie. Sam tego do końca jeszcze nie wiem.
- Pytam, bo w jednym z wywiadów powiedział pan, że miejsce w najlepszej ósemce będzie sukcesem.
- Tak nie powiedziałem. Stwierdziłem natomiast, że awans do ósemki to jest plan minimum. Co będzie dalej - zobaczymy. Sukcesem natomiast byłby awans do półfinałów. Piąte, szóste miejsce uznam za dobry rezultat. Nie chciałbym za dużo rozmawiać o oczekiwaniach, wynikach, bo doskonale zdaję sobie sprawę jak dużo komponentów składa się na końcowy wynik. To jest tylko sport, może zdarzyć się jakaś nieprzewidziana kontuzja i wszystkie plany wezmą w łeb. Wolę zachować ostrożność.
- Pana zawodnicy są odważniejsi. Mówią na przykład, że z tym trenerem mogą wygrać medal. Może pan ich trochę przemotywował?
- Lepiej przemotywować, niż niedomotywować.
- No właśnie, zanim przejął pan bułgarską kadrę mówiło się, że siatkarze w ogóle nie mają motywacji do gry. Faktycznie tak było?
- Wydaje mi się, że tak, ale powtórzę raz jeszcze - nie zamierzam krytykować tego, co było przede mną, to byłoby nie fair. Każdy trener, który wcześniej pracował z naszą reprezentacją dał jej coś od siebie i ja nie chcę tego wszystkiego przekreślać, nie zamierzam tego burzyć i zaczynać od zera. Wręcz przeciwnie, chcę tylko dodać coś swojego, ulepszyć to, co można ulepszyć. To jest właściwa droga.
- Podpisał pan kontrakt do zakończenia mistrzostw świata. Co potem?
- Zobaczymy. To była sytuacja awaryjna, nie było czasu na pertraktacje, potrzebna była szybka decyzja. Dłuższy kontrakt trzeba szczegółowo i na spokojnie omówić, przeanalizować i na to będzie czas po mundialu.
- Będzie pan łączył pracę w klubie i kadrze?
- Mam w klubie na tyle dobre relacje, że nie będzie z tym problemu. Gdy trenowaliśmy z reprezentacją w Prawec, przyjechała tam także moja drużyna z Guberni i miałem okazję popracować także z nimi. Wszystko można pogodzić, jeśli jest dobra wola.
- Włodarze Guberni nie mieli do pana pretensji po przegranym finale Pucharu CEV? Co się właściwie wtedy stało?
- Nie wytrzymaliśmy tego finału psychicznie. Mieliśmy też problemy z kilkoma zawodnikami, którzy nie trenowali, sytuacja przed finałem była dość skomplikowana.
- Nie trenowali, bo im nie płacili? Podobno klub miał problemy finansowe?
- Faktycznie klub miał problemy z regularną płatnością, ale to zdarza się wszędzie. Kiedy jednak wychodzi się na boisko, nie powinno się myśleć o pieniądzach, wtedy liczy się tylko walka, nic innego. Jeżeli ktoś ma z tym problem, to lepiej, żeby został w domu i w ogóle nie grał, ale jeśli już przyjdzie na trening czy mecz, to musi dawać z siebie maksimum.
- Gdy człowiek nie dostaje wynagrodzenia za swoją prace, to czasem ciężko dobrze pracować.
- Ale my dostaliśmy informację, że pieniądze będą. W Rosji w dziewięćdziesięciu procentach kluby sponsorowane są przez państwo, dlatego jest gwarancja, że pieniądze będą, ale nie ma pewności kiedy, zdarzają się opóźnienia. W każdym razie, regularnie tam się nie płaci, ale w efekcie końcowym zawsze dostaje się pełną pulę. Tylko co z tego, że ktoś zgarnie pieniądze na koniec sezonu, jak wcześniej zdążył przegrać finał, bo nie chciał trenować? Ja tego nie rozumiem.
- Kiedyś powiedział pan, że w Rosji można pracować, ale żyć można w takich krajach jak Polska czy Włochy. Nauczył się pan żyć także w Rosji?
- Tam nie żyje się łatwo, ale można się przyzwyczaić. Każde miejsca na świecie ma swoje plusy i minusy. Plusy to dyscyplina i szacunek. Rosjanie bardzo cenią też swój dorobek kulturowy, są do niego przywiązani. Ale w niektórych aspektach potrafili zmienić swoje myślenie, otworzyli się. Największym minusem jest zbyt duża ingerencja polityki w sport, choć z drugiej strony, to państwo łoży pieniądze na sport. Tam nie ma prywatnych sponsorów, no chyba że ktoś dostanie telefon „z góry”, że powinien coś zasponsorować. W Rosji wszystko jest organizowane odgórnie, co ma dobre i złe strony. Każdy system ma swoje pozytywy. Nie jestem w gronie tych, którzy negują wszystko, co były na przykład w komunizmie. U nas w Bułgarii rozwiązania systemowe w sporcie, kulturze czy edukacji były naprawdę niezłe, stały na dobrym poziomie. Teraz każdy robi co chce, a przecież demokracja to nie anarchia.
- Demokracji trzeba się nauczyć, a to może trwać latami.
- Tylko, że jeśli jakiś naród nie jest gotów na demokrację, powinien wkraczać do niej drobnymi kroczkami. Wy macie w Polsce mistrzostwa świata w płatnej telewizji. Sport jest częścią polityki socjalnej kraju i powinien być wspierany przez państwo. Które dyscypliny sportowe są najpopularniejsze w Polsce? Piłka nożna i siatkówka. Państwo powinno mieć to na uwadze i pomóc w organizacji mistrzostw. Polsat Sport zapłacił 15 milionów euro za polski mundial. Gdyby państwo ich wsparło, nie trzeba by kodować turnieju. Co to jest 15 milionów dla budżetu waszego kraju?
- Ale Polsat to prywatna stacja telewizyjna.
- To nie ma znaczenia. To jest impreza rangi światowej, państwo powinno partycypować w kosztach, choćby po to, żeby pokazać czempionat w otwartym kanale, żeby wszyscy Polacy mogli go obejrzeć, nie tylko ci, którzy mają grube portfele. Polska to nie Niemcy czy Francja, gdzie 90% społeczeństwa stać na wykupienie dekoderów w płatnej telewizji. U was 20% ludzi obejrzy siatkówkę w prywatnym Polsacie, a reszta poczuje się dyskryminowana. Polska nie jest jeszcze gotowa na takie rozwiązania i do momentu gdy będzie gotowa, państwo powinno wspierać inicjatywy związane z rozwojem sportu i kultury.
- Mundial to ogromna okazja dla Polski na promocję siatkówki. Jak ocenia pan szanse naszej drużyny w turnieju?
- W swoich halach, przed własną publicznością Polska może dojść daleko. Może nie jesteście faworytem mistrzostw, ale na pewno macie szanse na ścisłą czołówkę. Będzie oczywiście presja, szczególnie odczuwalna u debiutantów, ale bardzo krótko. 1-2 mecze i potem wszystko wróci na normalne tory. W II rundzie będziecie musieli rywalizować z 4-5 zespołami o bardzo zbliżonym potencjale i tam każdy wynik jest możliwy. W naszej połówce są dwa bardzo mocne zespoły, Rosja i Brazylia, faworyci mistrzostw, a potem jest grupa 3-4 drużyn, w której znajduje się także Bułgaria. U nas faworyci są wyraźni, w waszej części nie. Amerykanie zagrali bardzo dobrze w Lidze Światowej, ale może okazać się, że za wcześnie złapali formę - jak Polska dwa lata temu.
- Podczas Memoriału Wagnera okazało się, że w polskiej kadrze zabraknie Bartosza Kurka. Gdyby pan miał takiego zawodnika jak on, zrezygnowałby pan z niego?
- Nieważny jest jeden zawodnik, kluczowa jest drużyna oraz to jak ja, jako trener widzę tę drużynę. Dany gracz może wpisywać się w moją wizję, w mój system, albo nie. To mogła być decyzja wynikająca nie tylko ze względów dyscyplinarnych, ona mogła mieć także podłoże techniczne. Być może trener zdecydował, że potrzebuje w swojej ekipie zawodników z dobrym przyjęciem zagrywki i Kurek może po prostu nie pasował do stylu gry tej drużyny. Czy to była dobra decyzja, czy nie, okaże się po mistrzostwach. Tak już jest w pracy trenerskiej, że wyznacznikiem jej wartości są wyniki.
Powrót do listy