Plusy i minusy pierwszej rundy PlusLigi, czyli co wyszło świetnie, a co jest do poprawy
Za nami pierwsza runda PlusLigi, więc nic dziwnego, że przyszedł czas różnych podsumowań. Zapraszamy Was na plusy i minusy pierwszej rundy. Wybraliśmy pięć największych plusów i minusów, ale nie ma żadnych wątpliwości, że dużo trudniej było wybrać plusy, bo konkurencja była bardzo duża!
Plusy pierwszej rundy sezonu zasadniczego PlusLigi
Frekwencja
Ten sezon, ze względu na światowy kalendarz siatkarski, jest bardzo trudny, a niektóre mecze, by mogły być pokazywane na żywo w najbardziej dostępnym kanale Polsatu Sport, co gwarantuje klubom największe zwroty marketingowe, a w konsekwencji zyski, rozgrywane są o „trudnych” porach. Zdarzają się mecze o 15.45, zdarzają się mecze o 21, a średnia frekwencja i tak jest wyższa niż w poprzednim sezonie! Na tym tle zdecydowanie wyróżnia się Trefl Gdańsk, który średnio gości w Ergo Arenie aż 5540 widzów. Gdańszczanie cieszą się też najwyższą frekwencją na meczu w PlusLidze, bo na spotkaniu z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle było aż 8900 kibiców. To nie koniec fantastycznych wiadomości związanych z olbrzymim zainteresowaniem ligową siatkówką, bo pierwszym akcentem sezonu było starcie o AL-KO Superpuchar Polski w katowickim Spodku, w którym wygraną kędzierzynian z Jastrzębskim Węglem oglądało aż 9937 widzów!
Norbert Huber
Na dzisiaj jest absolutnie najbardziej wyróżniającym się graczem w PlusLidze, a transfer do Jastrzębskiego Węgla pozwolił mu wydobyć pełnię swoich umiejętności. Jest prawdziwą zmorą graczy po drugiej stronie siatki, bo nie tylko znakomicie czyta rozgrywających i blokuje na siatce, ale jest też niezwykle skuteczny w ataku i w większości meczów potrafi popisać się asem serwisowym. Na swoim koncie ma już 65 (!) punktowych bloków, co jest wynikiem niezwykłym, bo następny w rankingu Jurij Semeniuk ma ich… 38. Huber spośród 139 ataków nie skończył zaledwie szesnastu, co daje mu 88-procentową skuteczność. Ktoś jeszcze ma wątpliwości, dlaczego Marcelo Mendez chciał mieć tego gracza w swoim zespole?
Jastrzębski Węgiel
Mistrzowie Polski stracili swoich dwóch niezwykle ważnych graczy – Stephena Boyer’a i Trevora Clevenota, a mimo to poradzili sobie wyśmienicie i dziś są liderem PlusLigi po pierwszej rundzie. Wprawdzie w końcówce rundy na moment stracili tę pierwszą lokatę, ale błyskawicznie ją odzyskali. Ekipa trenera Marcelo Mendeza przegrała tylko dwa mecze z silnymi rywalami, którzy też chcą liczyć się w walce o plusligowe medale, co pokazuje, że uniknęli wpadek ze słabszymi zespołami. Ściągnięci przez Mendeza i prezesa Adama Gorola zawodnicy nie tylko załatali dziurę po dwójce Francuzów, ale także dodali wiele nowej jakości, jak choćby środkowy Norbert Huber, który swoją formą zadziwia rywali. Plotki wskazują na to, że w kolejnym sezonie Jastrzębski Węgiel może być jeszcze silniejszy, co jest dobrą wiadomością dla PlusLigi, ale gorszą dla… rywali mistrzów Polski.
Projekt Warszawa
Podobnie, jak gracze Jastrzębskiego Węgla, stołeczny zespół przegrał tylko dwa spotkania, ale tu sprawa jest bardziej bolesna, bo warszawianie ulegli zespołom teoretycznie słabszym – Indykpolowi AZS Olsztyn i PGE GIEK Skrze Bełchatów. Gdyby nie te wpadki – inaczej trudno przecież nazwać porażki w Olsztynie, a zwłaszcza w Bełchatowie – to dzisiaj stołeczny zespół mógłby mieć na swoim koncie komplet zwycięstw, bo w starciach z bezpośrednimi rywalami do medali był w każdym meczu lepszy. Bardzo dobra pierwsza runda Projektu sprawiła, że w Warszawie wróciły nadzieje na zdobycie mistrzowskiego tytułu. W ostatnich latach najbliżej było w 2019 roku, gdy warszawski zespół, jeszcze pod nazwą Onico, przegrał finał z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.
Exact Systems Hemarpol Częstochowa
Nie ma co ukrywać – największe pozytywne zaskoczenie tego sezonu. Beniaminek z Częstochowy, który – tak się wydawało – pozyskał w większości anonimowych graczy i miał być jednym z najpoważniejszych kandydatów do spadku. A tymczasem zespół Exact Systems Hemarpol wygrał pięć meczów i dziś mając aż jedenaście punktów przewagi nad ostatnią w tabeli drużyną z Radomia może być dużo spokojniejszy o utrzymanie w PlusLidze. Wielkie brawa należą się trenerowi Leszkowi Hudziakowi, który wycisnął z zespołu najwięcej, ile się dało. Co ważne, częstochowianie dość szybko pozbyli się debiutanckiej tremy i potrafili wygrać nawet w hali Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Wielkie brawa!
Minusy pierwszej rundy sezonu zasadniczego PlusLigi
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
Najlepsza drużyna trzech ostatnich edycji Ligi Mistrzów, posiadacz siedmiu medali ostatnich siedmiu zakończonych sezonów, w tym czterech złotych dziś po pierwszej rundzie sezonu zasadniczego PlusLigi ma na swoim koncie więcej porażek niż zwycięstw i już wie, że stracił szansę na obronę TAURON Pucharu Polski. W Lidze Mistrzów też spisuje się przeciętnie, bo ma na koncie dwa zwycięstwa i dwie porażki. By jednak rzetelnie ocenić sytuację kędzierzyńskiej drużyny trzeba uczciwie powiedzieć o sytuacji kadrowej. Od lat komentatorzy zwracali uwagę na niebezpieczny sposób budowy drużyny ZAKSY, która zawsze miała bardzo silny pierwszy skład i wyraźnie słabszych graczy rezerwowych, ale nawet, gdy dochodziło do kontuzji podstawowych graczy, jakoś udawało się to łatać, jak choćby transferem w trakcie poprzedniego sezonu Bartosza Bednorza. W tym roku kontuzji przyszło więcej i to nie tylko wśród graczy zmęczonych rozbudowanym sezonem reprezentacyjnym, ale również wśród tych rezerwowych, którzy akurat mieli bardzo długie wakacje i o zmęczeniu nie mogli mówić. Do tego doszły pechowe urazy, jak Daniela Chitigoia czy ostatnio Aleksandra Śliwki. Mimo tych wszystkich kontuzji w Kędzierzynie-Koźlu doskonale zdają sobie sprawę, że taki bilans meczów (7 zwycięstw i 8 porażek) jest jednak trudny do wytłumaczenia samymi urazami.
PGE GIEK Skra Bełchatów
Bełchatowianie w końcówce poprzedniego sezonu przeszli ogromne trzęsienie ziemi, bo rada nadzorcza pożegnała wieloletniego prezesa i jednego z głównych twórców potęgi Skry Konrada Piechockiego. Klub miał spore problemy w ostatnich latach, a zmiana na szczycie władzy miała mu pomóc. Sportowo na razie nie pomogła, bo bełchatowianie osiągają przeciętne wyniki. Oczywiście, można powiedzieć, że bilans zwycięstw i porażek mają identyczny, jak Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, a skład personalnie słabszy, ale to byłoby nadużycie. Bełchatowianie pogubili sporo punktów w meczach z tymi nie najmocniejszymi rywalami, ale można pochwalić ich za grę w niektórych meczach z mocniejszymi, jak choćby z Projektem Warszawa, z którym wygrali 3:1. Celem PGE GIEK Skry był awans do play-off i to cel ciągle możliwy do zrealizowania, ale zespół musi grać znacznie lepiej. Problemem dla bełchatowian było też pozyskanie między sezonami kontuzjowanych (Łukasz Wiśniewski) lub kontuzjogennych (Mateusz Mika) zawodników, bo ten pierwszy jeszcze nie zadebiutował w PGE GIEK Skrze, a z drugim klub już rozwiązał kontrakt.
Ślepsk Malow Suwałki
Ambicje w Suwałkach były zdecydowanie większe, niż osiągane rezultaty, a Ślepsk miał skuteczniej, niż w poprzednim sezonie rywalizować o miejsce w fazie play-off. Wygląda jednak, że może być o to trudniej, bo w poprzednim sezonie suwalskiej drużynie do miejsca w czołowej ósemce brakło zaledwie trzech punktów. Teraz strata wynosi już siedem punktów, bo Ślepsk wygrał tylko pięć z piętnastu meczów i zanotował serię pięciu przegranych z rzędu, w których udało mu się wygrać tylko jednego seta. Na pewno kibice w Suwałkach, ale i sami gracze spodziewali się lepszych rezultatów.
GKS Katowice
Dwa lata temu udało im się awansować do play-off, ale od tego czasu widoczny jest znaczący regres – przed rokiem dwanaście punktów straty do ósmej pozycji po fazie zasadniczej, a dzisiaj, na półmetku, już dziesięć. Przed sezonem można było mieć większe oczekiwania, bo przecież do drużyny doszli wartościowi przyjmujący, jak Lukas Vasina z PGE GIEK Skry Bełchatów, czy Marcin Waliński z Aluronu CMC Warty Zawiercie, a do tego rozgrywający Łukasz Kozub, po niezłym sezonie we Francji. Niestety, wyraźnie w Katowicach coś nie zagrało i dziś gracze GKS muszą bardziej uważać oglądając się za siebie, bo ostatni w tabeli zespół Enei Czarnych Radom ma zaledwie sześć punktów mniej. To nie jest strata, której nie można odrobić.
Frekwencja
Zaczęliśmy ten ranking frekwencją i… zakończymy go frekwencją. O ile wyższa frekwencja w wielu halach jest widoczna, o tyle niższa w trzech – tych, w których gospodarzami są KGHM Cuprum Lubin, GKS Katowice i Barkom-Każany Lwów. Niestety, te trzy kluby pod względem frekwencyjnym niekorzystnie wyróżniają się na tle ligowej konkurencji. Niestety, liczby 297 (tylu kibiców obejrzało starcie GKS Katowice z KGHM Cuprum Lubin), 356 (tylu obejrzało mecz KGHM Cuprum z Eneą Czarnymi Radom), czy 250 (liczba widzów na meczu Barkomu-Każany i Exact Systems Hemarpol Częstochowa) jest zdecydowanie zbyt niska, jak na rozgrywki PlusLigi.
Powrót do listy