Po drugim weekendzie Ligi Światowej
Radość i uczucie ulgi w polskim obozie oraz nerwy i rozczarowanie u rywali z Bułgarii, Włoch, Serbii - tak w skrócie można podsumować drugi tydzień rywalizacji w XX edycji Ligi Światowej.
Grupa A: USA, Holandia, Chiny, Włochy
Obrońcy tytułu pewnie zmierzają do Final Six w Belgradzie. Choć na razie zajmują drugą lokatę w grupie (za Holandią, z dziesięcioma punktami na koncie), zaliczka 8 punktów, jaką wywożą z Europy stawia ich w roli faworytów. Tym bardziej, że już w przyszłym tygodniu do amerykańskiej ekipy dołączą William Priddy, Clayton Stanley i Ryan Millar - złoci medaliści z Pekinu. Nowy szkoleniowiec USA Alan Knipe stawia sprawę jasno. - Chcemy udowodnić, że zwycięstwo w Rio de Janeiro nie było przypadkiem. Wciąż jesteśmy głodni sukcesów i choć przyszło nam walczyć o finał z w niezwykle ciężkiej grupie, pojedynki z Italią potwierdziły, że stać nas na wiele.
Powodów do optymizmu nie ma natomiast szkoleniowiec ekipy z Półwyspu Apenińskiego Andrea Anastasi. Po czterech meczach jego siatkarze zdołali zgromadzić zaledwie 3 oczka i coraz bardziej oddalają się od jednego z najważniejszych celów tego sezonu - turnieju finałowego w Belgradzie. - To był dla nas ważny cel, bardzo chcieliśmy awansować do najlepszej szóstki, żeby podbudować się mentalnie przed mistrzostwami Europy. Na razie gramy jednak źle i Belgrad znika nam powoli z oczu - przyznał zawiedziony Matej Cernic, który wraca do dobrej dyspozycji po przerwie spowodowanej drobnymi urazami. - Drugi pojedynek z USA był lepszy, niż pierwszy, ale wciąż popełniamy zbyt dużo błędów, szczególnie w ataku i obronie. Wciąż musimy też pracować nad precyzją - ocenił na chłodno Andrea Anastasi.
Grupa B: Argentyna, Korea Płd, Francja, Serbia
Dość niecodzienna sytuacja panuje w grupie B, w której wszystkie cztery drużyny zgromadziły dotąd taką samą ilość punktów - 6. Przetrzebieni kontuzjami Francuzi rozegrali dwa pięciosetowe pojedynki z Argentyną, a Serbia sensacyjnie uległa Korei 0:3. - Wciąż brakuje nam energii i pasji. Do tego, w drugiej konfrontacji z Koreą popełniliśmy za dużo błędów w polu zagrywki i na ataku - podsumował selekcjoner Serbii Igor Kolaković. Gospodarze natomiast świetnie serwowali (7 asów). - Do tego dobrze zagraliśmy blokiem, a nasz libero popisał się wieloma spektakularnymi obronami - mówił zadowolony kapitan Korei Kwon Young-Min.
- Gramy w sporym osłabieniu i dorobek trzech punktów musi mnie satysfakcjonować. Tym bardziej, że nasi rywale pod kierunkiem świetnego trenera Javiera Webera zaprezentowali się naprawdę dobrze - skwitował z kolei szkoleniowiec trójkolorowych Philippe Blain mając nadzieję, że za tydzień, w rywalizacji z Koreą jego podopieczni spiszą się znacznie lepiej.
Grupa C: Rosja, Kuba, Bułgaria, Japonia
Kuba i Rosja wyraźnie dominują nad pozostałymi rywalami. Zaskakująco słabo spisują się natomiast Bułgarzy, którzy pod wodzą włoskiego szkoleniowca zmienili nieco styl gry, ale wciąż mają ogromne problemy mentalne, zwłaszcza pod nieobecność kapitana i najbardziej doświadczonego gracza Plamena Kosnstantinowa. - Trudno mi wytłumaczyć co się dzieje z tą drużyną. Mogę tylko przeprosić kibiców, bo gramy naprawdę źle. Nauczony wieloletnim doświadczeniem mogę też powiedzieć, że czasami, z nowym trenerem zespół początkowo gra słabo, a potem, często w najtrudniejszych meczach przełamuje się i wraca do dobrej dyspozycji - tłumaczył przygnębiony przegraną z Japonią Silvano Prandi. Bułgarzy znajdują się obecnie na trzeciej pozycji, z dorobkiem 3 punktów.
Pierwszą porażkę w tym sezonie ponieśli rywalizujący o zwycięstwo w grupie Rosjanie i Kubańczycy. Po dwóch zaciętych pojedynkach podzielili się punktami po równo, a trener Rosjan Daniele Bagnoli szczerze komplementował rywali. - Możemy uczyć się od nich gry na kontrze. Moi zawodnicy będą oglądać video z tych meczów do znudzenia - poinformował dodając, że siatkarze Sbornej wciąż popełniają za dużo prostych błędów.
Grupa D: Brazylia, Polska, Wenezuela, Finlandia
Pierwsze punkty i pierwszy smak zwycięstwa młodej gwardii Daniela Castelanniego z pewnością napełnią zespół animuszem i wiarą we własne możliwości przed kolejnymi starciami. Biało - czerwoni dwukrotnie pokonali Wenezuelę i wskoczyli na drugą lokatę w grupie. - Szczególnie ważna była wygrana w pierwszym meczu, bo dodała nam pewności siebie. Zwycięstwa na gorącym, wenezuelskim terenie bardzo cieszą, podobnie jak obecność na trybunach polskiej grupki kibiców - przyznał kapitan Michał Bąkiewicz. - Zagraliśmy dobrze zagrywką i zmusiliśmy rywali do prostego rozegrania, co z kolei przełożyło się na nasz skuteczny blok. Popełniliśmy mało błędów własnych i zagraliśmy znacznie lepiej, niż w pierwszym pojedynku - uzupełnił Daniel Castellani.
Palmę pierwszeństwa w "polskiej” grupie wciąż dzierżą Brazylijczycy (11 oczek), wśród których pojawili się w miniony weekend Giba i Rodrigao. Za tydzień, przed polską publicznością biało - czerwoni powalczą o kolejne punkty właśnie z Canarinhos i z pewnością będą to zupełnie inne pojedynki, niż te debiutanckie w Sao Paulo.
źródło: inf. własna/fivb
Powrót do listy