Po pokonaniu lidera w Cuprum Lubin myślą o play-off
Takie mecze, jak z Asseco Resovią Rzeszów czy Jastrzębskim Węglem gra się łatwo, bo bez presji. Ona przychodzi w czasie rywalizacji z Bielskiem, Lwowem czy Radomiem - tak wyniki Cuprum Lubin tłumaczy jego rozgreywający Grzegorz Pająk.
PLUSLIGA.PL: Już pierwszy set w Rzeszowie pokazał waszą moc na tle mało energetycznej Asseco Resovii…
Grzegorz Pająk, rozgrywający Cuprum Lublin: Z perspektywy drużyny, która nie jest stawiana w roli faworyta, takie mecze gra się łatwiej, bo nie ma presji, że musimy go wygrać. Ona była po stronie rywali i na pewno grało im się trudno. To, co chcemy zrobić w Rzeszowie, zaznaczyliśmy już od pierwszego seta. Drugi z kolei nam nie wyszedł. Śmiem twierdzić, że to było takie oszczędzanie energii przed kolejnymi. Cieszy to, że po raz kolejny ogrywamy lidera tabeli, drużynę, która gra świetnie w tym sezonie. Trzeba powiedzieć otwarcie, że Resovia, tak jak Jastrzębie, prezentuje się świetnie. To jest właśnie piękno PlusLigi, że do pierwszego zespołu przyjeżdża 13. i wygrywa.
PLUSLIGA. PL: Po dwóch pierwszych setach, w których były zwroty raz w jedną stronę, a raz w drugą, trzeci był bardzo wyrównany, a czwarty to prawdziwa kumulacja emocji…
Mieliśmy bodajże cztery piłki setowe, które mogliśmy skończyć. Były one po dobrych obronach, czy mojej wystawie, kiedy nie miałem żadnych problemów z dojściem do piłki. Miałem stabilną pozycję, żeby wykonać wystawę, ale brakowało nam trochę szczęścia. Trzy razy Alexowi [Bergerowi - przyp. red.] na lewym skrzydle nie udało się skończyć, a piłka dosłownie ocierała się o centymetry, żeby wyjść blok - aut. Koniec końców ten set, bardzo emocjonujący i fajny do oglądania, zakończył się po naszej myśli. Zaskakująca była natomiast forma Resovii na początku tie-breaka. My wyszliśmy dobrze nastawieni i wiedzieliśmy, że musimy od początku zaznaczyć, że chcemy to wygrać, a rywale tak jakby trochę ospale.
PLUSLIGA.PL: W kluczowym momencie mieliście w swoich szeregach asa, w postaci Adama Lorenca.
Ważne, że nie zepsuł zagrywki, bo to też jest niespodzianka, ponieważ wcześniej popełnialiśmy błędy. Dwie, bądź trzy uderzył mocno i chwała mu za to.
PLUSLIGA.PL: Zwycięska końcówka czwartego seta nakręciła was tak mocno, że tie-breaka zaczęliście od prowadzenia 6:0.
Czwarty set oba zespoły zabił fizycznie. Ja lubię zawsze przed tie-breakiem zażartować, że wygrywa się je serduchem. To jest krótki set, piętnaście minut roboty. Natomiast jest ciężki, bo już sto parę minut ma się w nogach. A plus rozgrzewka, to w sumie mamy 180. W takich przypadkach trzeba pokazać charakter. Z perspektywy tego meczu, nie mieliśmy nic do stracenia. Wyszliśmy tak samo jak od pierwszego seta, wypaliło i szczęśliwie przywozimy do Lubina dwa punkty.
PLUSLIGA.PL: Wygrywacie kolejny mecz z liderem PlusLigi, ale tracicie sporo punktów w meczach, w których powinniście wygrywać. Chyba przez to marzenia o play-off są bardzo mało realne?
Po zwycięstwie w Rzeszowie możemy zacząć powoli myśleć, że faktycznie ten play-off jest w zasięgu, jeżeli byśmy tak dalej się spisywali i zdobywali punkty. Takie mecze gra się łatwo i bez presji, która przychodzi do nas, kiedy gramy z Bielskiem, Lwowem czy Radomiem. Z naszej perspektywy gra się wtedy ciężko i można pogubić punkty.
Powrót do listy