Podział punktów w Kędzierzynie-Koźlu
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała z Asseco Resovią Rzeszów 2:3 (26:24, 21:25, 25:27, 25:19, 9:15). MVP meczu Aleh Achrem.
Drużyna ZAKSY w ciągu siedmiu dni rozegrała trzy spotkania zakończone tie-breakiem i wszystkie przegrała. Zawodnicy nie ukrywają, że są już zmęczeni. - To już jedenasty mecz w tym sezonie, w którym gramy pięć setów. Nie wszyscy to wytrzymują. Do tego dochodzą ciągłe podróże. Z pojedynku pucharowego w Hiszpanii wracaliśmy 19 godzin – mówi Michał Ruciak, kapitan ZAKSY.
Zawodnicy byli w domach w nocy z piątku na sobotę, a dziś grali kolejne spotkanie.
- Po prostu już nie mam sił. Podczas dzisiejszego meczu przez pierwsze dwa sety kręciłem się w kółko i miałem ciemno przed oczami. Nie jest łatwo – dodał Piotr Gacek, libero zespołu z Kędzierzyna-Koźla.
Gospodarze przystąpili do pojedynku bez Jakuba Jarosza i Grzegorza Pilarza, którzy rozchorowali się po powrocie z Almerii. Tego pierwszego na pozycji atakującego zastąpił Dominik Witczak. Do pełnej dyspozycji wrócił za to Paweł Zagumny, który tydzień temu podkręcił kostkę i w meczu pucharowym nie zagrał.
W pierwszej partii ZAKSA szybko objęła prowadzenie 2:0, by po chwili przegrywać już 3:5. Oba zespoły falowały. Kapitalne akcje w obronie i potężne ataki przeplatane były mnóstwem zepsutych piłek. Gdy po pierwszej przerwie technicznej Georgy Grozer dwukrotnie zaatakował w aut kędzierzynianie odskoczyli na trzy oczka. Resovia goniła i po bloku na Tinie Urnaucie i kontrze Achrema wyszła na prowadzenie 20:19. W wyrównanej końcówce szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy. Najpierw jeden z graczy Resovii wpadł w siatkę, a po chwili Michał Ruciak posłała asa serwisowego.
Podrażnieni goście klasę pokazali w kolejnej partii. Jeszcze po punktowej zagrywce Ruciaka ZAKSA traciła do rywali tylko punkt (9:10). Jednak po chwili w polu zagrywki stanął Michał Baranowicz i goście swoim dobrym blokiem i skutecznymi kontrami odskoczyli na siedem punktów (9:16), a później spokojnie kontrolowali wynik.
- Gra była szarpana z obu stron. Popełnialiśmy sporo błędów, ale za to bardzo dobrze funkcjonował dziś nasz blok – przyznał Tomasz Józefacki, kapitan Resovii.
Najbardziej zacięta była trzecia odsłona. Gdy któraś z drużyn odskoczyła na punkt lub dwa, to druga natychmiast niwelowała straty. Z obu stron mnożyły się błędy w ataku, ale za to było dużo obron (popisowe akcje Ignaczaka, Gacka i Idiego) i twardej gry blokiem. W zaciętej końcówce tym razem los był po stronie drużyny z Rzeszowa. Przy remisie 25:25 Ruciak zepsuł serwis, a po długiej wymianie Dominik Witczak nadział się na podwójny blok.
W czwartym secie dominacja gospodarzy była wyraźna. Po dwóch wykorzystanych kontrach przez Ruciaka ZAKSA objęła prowadzenie 10:6. Rzeszowianie odrobili trzy oczka, ale przy kolejnych akcjach Ruciaka i obu środkowych byli bezsilni. Emocje były coraz większe, a po jednej z akcji doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy zawodnikami, co sędzia ukarał żółtymi kartkami dla obu ekip. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha nadal przeważali, a gdy odskoczyli na 20:13 stało się jasne, że o losach meczu zadecyduje tie-break.
Decydującego seta koncertowo rozegrali goście z Rzeszowa. Po kontrze Mateja Cernića Resovia odskoczyła na 6:3. Kędzierzynianie doszli jeszcze przeciwnika na jedno oczko (7:8), ale po zmianie stron potężne ataki Achrema i as Łukasza Perłowskiego rozwiały nadzieję gospodarzy na korzystny wynik.
- Mój zespół zacznie grać lepiej, wtedy gdy znajdziemy sposób na wychodzenie z trudnych sytuacji, które całkowicie ciągną nas do dołu. To było widać w tie-breaku. To nasza bolączka. Nie wiem czy to zmęczenie, brak koncentracji, czy brak umiejętności. Nie ma kiedy nad tym popracować, bo cały czas jesteśmy w trybie meczowym – uważa Krzysztof Stelmach, szkoleniowiec ZAKSY.