Pogrom w Jastrzębiu
W meczu VI kolejki PlusLigi Jastrzębski Węgiel nie dal szans rywalom z Kędzierzyna. ZAKSA była cieniem drużyny, która trzy dni wcześniej pokonała Resovię. - Są takie pary zespołów, które po prostu sobie nie leżą. Nam Jastrzębie nie leży i to widać od kilku lat - skwitował Grzegorz Pilarz.
Coś na rzeczy być musi, bo kędzierzynianie od kilku sezonów nie mogą znaleźć recepty na pokonanie Jastrzębskiego Węgla. - Być może tkwi to gdzieś w podświadomości i przed meczem każdy myśli sobie, że będzie ciężko. Takich par jest więcej w naszej lidze. Nie wiem dokładnie dlaczego tak jest, ale to się sprawdza - kontynuował rozgrywający ZAKSY, który w sobotnim meczu zmienił Michała Masnego już w połowie drugiego seta.
Gospodarze bardzo potrzebowali punktów, bo po pięciu kolejkach spotkań zajmowali 5. lokatę w tabeli, co biorąc pod uwagę medalowe aspiracje włodarzy, nie było wymarzonym wynikiem. W meczach "na szczycie” oddali komplet punktów - Skrze Bełchatów i Resovii Rzeszów. Z trzecim pretendentem do podium - ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle wreszcie zagrali tak, jak wszyscy od nich oczekiwali. I wygrali – pewnie i w bardzo przekonywającym stylu.
- Po ostatnich słabszych meczach, dziś byliśmy bardzo zmobilizowani. Wiedzieliśmy, że stać nas na lepszą grę. Zagraliśmy bardzo dobre zawody, nie było tego falowania. Narzuciliśmy rywalom swoje warunki - cieszył się Grzegorz Łomacz.
Tylko pierwszy set pojedynku w Jastrzębiu znamionował rywalizację dwóch równorzędnych drużyn. Oglądaliśmy długie akcje, zaciętą walkę i popisową grę atakujących (Yudin 5 oczek, Jarosz 6). Wymiana ciosów odbywała się do wyniku 22:22. Wtedy trener Stelmach przeprowadził podwójną zmianę, a jego zespół stracił dwa oczka pod rząd. Szybko wrócił więc do wyjściowej szóstki, ale jego podopieczni nie zdołali odrobić strat.
Kolejne dwie odsłony toczyły się już pod pełną kontrolą gospodarzy, którzy ani na moment nie zwalniali tempa. Świetne zawody rozgrywał Grzegorz Łomacz, dbający o to, by żaden z jego kolegów nie czuł się na boisku "bezrobotny”. Po drugiej stronie siatki natomiast nie było zawodnika, który potrafiłby wziąć ciężar gry na swoje barki. Jakub Jarosz nie miał "dnia konia”, jak w meczu z Resovią, a Michał Ruciak zagrał dziś jedno z najsłabszych spotkań w tym sezonie.
- Nic nam nie wychodziło - ani w pierwszym ataku, ani na kontrach. Cały zespół zagrał nierówno i Jastrzębie to wykorzystało swoją dobrą grą - skomentował Robert Szczerbaniuk. - Potrafiliśmy walczyć tylko w pierwszym secie, później przeciwnik nam nie pozwolił - dodał Krzysztof Stelmach, nie kryjąc słów uznania dla Grzegorza Łomacza. - Brawo dla niego za świetną grę przerzutami. Zostawaliśmy z Masnym na pojedynczym bloku, a dwublok był zupełnie gdzie indziej.
Również zdobywca nagrody MVP Igor Yudin był pod wrażeniem postawy swojego rozgrywającego. - Oczywiście nagroda bardzo cieszy, ale dziś powinna powędrować w ręce Grześka Łomacza, który moim zdaniem zagrał najlepszy mecz w sezonie - stwierdził atakujący Jastrzębia. Australijczyk zasłużył na nią w równym stopniu, jak Łomacz. Kończył najważniejsze piłki, gromił przeciwników zagrywką, a do tego był niezwykle czujny pod siatką.
Niewiele ciepłych słów można niestety powiedzieć o siatkarzach z Opolszczyzny, którzy choć próbowali podjąć walkę, zachowywali się, jakby cały zapas "amunicji” zostawili w domu. Kompletnie zawiodła ich najsilniejsza broń - zagrywka. Słabo zagrał Michał Masny, mniej niż przeciętnie środkowi. Nawet tak aktywny i żywiołowy zazwyczaj Michał Ruciak, w sobotę dostosował się do poziomu reszty zespołu.
- Zagraliśmy słabo zagrywką i Jastrzębie, mając perfekcyjne przyjęcie, mogło grać co chciało. Dobry serwis jest nam potrzebny, bo jesteśmy bardzo niskim zespołem. Jeśli nie odrzucimy przeciwnika choć trochę od siatki, bardzo ciężko gra nam się na bloku - doszukiwał się przyczyn porażki Grzegorz Pilarz.
- Wydaje mi się, że przegraliśmy mentalnie. Ale to nie tylko mentalność, siatkarsko również byliśmy słabsi. Przeciwnik był lepszy od nas w każdym elemencie - ocenił trener Stelmach.
- Patrząc na wyniki meczów Resovii z Jastrzębiem czy ZAKSĄ i ZAKSY z Jastrzębiem można stwierdzić, że wszystkie trzy zespoły są na takim samym poziomie, ale raz grają lepiej, a raz gorzej - podsumował z kolei szkoleniowiec gospodarzy Roberto Santilli.
Jastrzębski Węgiel - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:23, 25:18, 25:16)