Półfinał Ligi Mistrzów: PGE Skra Bełchatów – Cucine Lube Civitanova 0:3
Bełchatowianie dotarli do decydującej batalii o udział w wielkim turnieju finałowym Ligi Mistrzów. Na ich drodze stanęli jednak Włosi, jedna z najsilniejszych ekip świata. W pierwszym meczu polski zespół nie pokazał swojej najlepszej siatkówki i nie przeciwstawił się rywalom.
Więcej o meczu: https://www.cev.eu/Competition-Area/MatchPage.aspx?mID=32631&ID=1114
Łódzka Atlas Arena po raz kolejny gości PGE Skrę walczącą o wielkie rzeczy w Lidze Mistrzów. Wspaniała atmosfera, wypełnione trybuny to coś, co Łódź i bełchatowianie zawsze eksportują na całą Europę. Tyle tylko, że w pierwszym secie wyglądało na to, że porażka w ćwierćfinale PlusLigi zostawiła na polskiej ekipie bardzo mocny ślad. Zaczęło się fatalnie, od 0:5 po technicznych zagrywkach Bruno Rezende. Rywale cały czas grali spokojnie, a PGE Skra w ogóle nie mogła sobie poradzić z żadnym z elementów. Trener Roberto Piazza na chwilę wprowadził Milana Katicia, by poprawić słabe przyjęcie, to jednak nie zmieniło obrazu gry. Goście dominowali i z łatwością pokonali aktualnych jeszcze mistrzów Polski. Atlas Arena, która wypełniła się dziewięcioma tysiącami fanów z pewnością oczekiwała nie takiego otwarcia tego półfinału.
Drugi set, niestety, miał przez większą część podobny przebieg do pierwszej partii. Grę gospodarzy próbował ciągnąć kapitan Mariusz Wlazły, lecz włoska ekipa była nadal zdecydowanie lepsza. Dopiero w końcówce PGE Skra zaczęła się budzić, kilka ataków skończyli środkowi i obudziła się także Atlas Arena. Bełchatowianie zniwelowali straty do stanu 20:22, lecz wtedy na zagrywce pomylił się Wlazły, w kolejnej prosty błąd popełnił Karol Kłos, a seta zakończył autowy atak kapitana. Ostatecznie Lube wyszło na prowadzenie 2-0, lecz polska ekipa być może znalazła choć cień nadziei, by powalczyć.
Trzeci set wyglądał najlepiej w wykonaniu bełchatowian. PGE Skra prowadziła już 11:8, lecz wtedy goście włączyli swoją najgroźniejszą dziś broń – zagrywkę. Tymczasem gospodarze w tym elemencie kompletnie zawodzili, psując mnóstwo serwisów i nie wyrządzając celnymi większej szkody. O tym, jak wielka różnica dzieliła oba zespoły świadczą statystyki po dwóch setach – Włosi popsuli osiem zagrywek, zdobyli przy tym aż 10 punktów, podczas gdy PGE Skra popełniła dziesięć błędów, nie zaliczając żadnego asa!
Polacy walczyli w obronie, coraz sprytniej grali na siatce i nie tracili kontaktu z rywalami. Ci chcieli chyba jak najszybciej zakończyć spotkanie i zaczęli odrobinę tracić na jakości ataku czy serwisu. Byliśmy świadkami pierwszej zaciętej końcówki dzisiejszego wieczora, jednak w kluczowych akcjach Lube pokazało klasę i wygrało cały mecz.
Oczywiście w sporcie zawsze wszystko jest możliwe, jednak to Włosi są zdecydowanym faworytem do awansu do wielkiego finału w Berlinie. By PGE Skra mogła jeszcze o niego powalczyć, musiałaby wygrać mecz na wyjeździe 3:0 lub 3:1, a później bić się w złotym secie.