Półfinał Ligi Narodów: Polska kontra Francja 2:3. W niedzielę biało-czerwoni grają o brąz
Reprezentacja Polski walczyła w półfinale Ligi Narodów. Biało-Czerwoni podejmowali przed własnymi kibicami w Łodzi Francję. Po widowiskowym starciu nasza kadra przegrała 2:3. Mecz w Atlas Arenie obserwowało aż 10 984 widzów.
W ćwierćfinale Polacy wygrali się 3:1 z Brazylią, Francuzi z kolei pokonali w piątek 3:2 Włochów. Na kilka godzin przed początkiem spotkania poznaliśmy kadrę naszej drużyny. Trener wybrał 14 zawodników, którzy zostali wpisani do protokołu. Zgodnie z tym, co zapowiadał Nikola Grbić, na liście są zmiany w porównaniu do poprzedniego meczu. Ta najistotniejsza to brak Aleksandra Śliwki. Przyjmujący wciąż pracuje nad powrotem do najwyższej formy po złamaniu palca i tym razem serbski selekcjoner pominął go przy ustalaniu składu. Jego miejsce zajmie Łukasz Kaczmarek - do niedawna kolega Śliwki z Grupa Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Od pierwszych minut trener Grbić postawił na identyczną parę przyjmujących jak w starciu z Brazylią – Wilfredo Leon i Tomasz Fornal, na rozegraniu znowu wyszedł Marcin Janusz, w ataku zagrał Bartłomiej Bołądź, środkowi to Mateusz Bieniek i Norbert Huber, a libero Jakub Popiwczak. – Wszystko jest w porządku z Olkiem śliwką, ale ja tak chciałem zagrać na trzech atakujących – tak tłumaczył selekcjoner swoje wybory w Polsacie Sport. W porównaniu do ćwierćfinału Bartłomiej Bołądź zastąpił Bartosza Kurka, Jakub Popiwczak zmienił Pawła Zatorskiego, a Norbert Huber Jakuba Kochanowskiego.
W pierwszym secie oglądaliśmy doskonałe widowisko, prowadzenie zmieniało się, jednak końcówka seta należała do biało-czerwonych. Świetne, bardzo mocne zagrywki odrzucały rywali od siatki i powodowały, że Francuzi musieli grać przy wysokim polskim bloku. Świetnie wprowadził się do gry atakujący Projektu Warszawa Bartłomiej Bołądź, który grał zdobrą skutecznością (skończył 5 ataków na siedem prób!), równie dobrze prezentowali się skrzydłowi i środkowi. Wydawało się, że Polacy wyraźnie wygrają, jednak w samej końcówce niezbyt udała się podwójna zmiana – Łukasz Kaczmarek nie skończył ataku, a Norbert Huber dotknął taśmy. Wtedy prowadziliśmy już tylko 23:22 – na szczęście w kolejnej akcji rywale dotknęli siatki, bo Huber posłał piłkę w aut, a w kolejnej Jean Patry – mistrz Polski z Jastrzębskim Węglem uderzył w siatkę i biało-czerwoni wygrali premierową odsłonę 25:22. W pierwszym secie Francuzi oddali nam aż 11 punktów po swoich błędach, podczas gdy biało-czerwoni tylko cztery.
Drugi set miał niecodzienny przebieg – Polacy prowadzili już 17:13, mieli przewagę, prowadzili grę, a jednak wyraźnie przegrali 22:25. Całe zło zaczęło się od pierwszego bloku na Bartłomieju Bołądziu, potem rywale zatrzymali Leona, a kapitalną zmianę dał Earwin Ngapeth, który dwukrotnie ustrzelił Kamila Semeniuka. Ten drugi miał poprawić przyjęcie i wszedł za Leona, tymczasem ta zmiana zupełnie się nie udała. Pomogły tymczasem raszady, które przeprowadził Andrea Giani: wpuścił na boisko atakującego Theo Faurego oraz na rozegranie Antoina Brizarda. Oni pomogli odwrócić losy seta.
Warto też zwrócić uwagę, że o ile Bołądź znakomicie gra w ofensywie, o tyle w dwóch setach cztery razy miał okazję bronić ważne piłki i za każdym razem zachował się w defensywie bardzo nerwowo, traćcie okazję do skutecznego podbicia piłki. A na dodatek Leon nie skończył żadnego z pięciu ataków.
Mecz w Atlas Arenie obserwuje 10 984 widzów, ale w trzeciej partii polscy fani nie mieli powodów do radości. Francuzi napędzeni powrotem do gry w drugiej odsłonie, prowadzili od początku i dowieźli to prowadzenie do końca (25:23). Trener Grbić zmienił Leona, wszedł za niego Bartosz Bednorz i poprawił grę biało-czerwonych, tyle tylko że nie wystarczyło to do dogonienia Trójkolorowych. Selekcjoner zdjął także Popiwczaka, stawiając na Pawła Zatorskiego. Po trzech setach obie ekipy zdobyły po sześć punktów blokiem, rywale 3 asy a nasza kadra 2, Francuzi zdobyli aż 44 punkty atakiem, podczas gdy nasi gracze 33.
W czwartym secie Polacy jeszcze bardziej zmienili skład, wszedł Kaczmarek, za Mateusza Bieńka pojawił się Jakub Kochanowski. W ofensywie trzymał nasz zespół MVP PlusLigi Norbert Huber, który skutecznie atakował i mocno zagrywał. Polacy przełamali przeciwników w połowie seta i zaczęli punktować – świetnie wprowadził się Kochanowski, podobnie jak Bednorz i Kaczmarek. Prowadzili już 19:13, ale wtedy Francuzi jeszcze raz zerwali się do walki. Na szczęście nasi gracze tym razem nie dali się dogonić i pewnie zwyciężyli 25:20. A liderem punktowym po czterech setach w naszej kadrze był... Huber (15 pkt).
Piąty set był idealnym podsumowaniem całego spotkania. Polacy prowadzili już 12:9, ale wkrótce zrobiło się po 13. W końcówce asa posłał Antoine Brizard, a rywale wykorzystali swoją okazję i wygrali na przewagi 17:15. – No cóż, w drugim secie prowadziliśmy 17:13 i od tego momentu coś się stało z naszą grą, nie wiem może zabrakło trochę koncentracji – mówił po spotkaniu Tomasz Fornal. – Cóż, to jest właśnie siatkówka, liczy się to, jak się kończy mecz. Nasi kibice znowu byli wspaniali, niesamowicie się gra w takiej hali. Teraz musimy zresetować nasze głowy, żeby zagrać o brąz ze Słowenią lub Japonią.
– Pierwsze dwa sety Polacy zagrywali niesamowicie, więc bardzo trudno nam się przyjmowało – mówi Antoine Brizard, jeden z bohaterów francuskiej ekipy. – Potem udało nam się lepiej przyjmować i udało wygrać, właśnie po takie chwile, po takie spotkania trenuje się codziennie. Kapitalna atmosfera w Łodzi, z takimi kibicami gra się świetnie – dodał.