Półfinał PlusLigi: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Indykpol AZS Olsztyn 3:2
Pierwszy pojedynek półfinałowy tej pary przyniósł wiele zwrotów akcji i emocje godne rangi wydarzenia. Druga część rywalizacji pomiędzy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle a Indykpolem AZS Olsztyn nie była aż tak porywająca, ale jej rezultat był identyczny - 3:2 (19:25, 22:25, 25:17, 25:20, 15:11) dla kędzierzynian, którzy trzeci raz z rzędu awansowali do finału PlusLigi. MVP: Maurice Torres.
W play offie granym do dwóch zwycięstw, inauguracyjne rozstrzygnięcie padło łupem obrońców tytułu mistrza Polski, którzy musieli jednak zostawić na boisku sporo sił, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. - Pierwszy raz od bardzo dawna nie wytrzymaliśmy końcówek setów i to był szczegół, który zaważył na końcowym wyniku - podsumował tę pierwszą odsłonę półfinału Jakub Kochanowski, środkowy Indykpolu. - Olsztyn ma dobrą drużynę, która zawsze walczy do końca. My też walczymy do końca i na szczęście nie poddaliśmy się w trudnych momentach, których było bardzo dużo - skomentował z kolei Paweł Zatorski z ZAKSY.
Dzięki temu przed drugim spotkaniem, już na swoim boisku, siatkarze ZAKSY mieli spory handicap i mogli przystąpić do walki ze świadomością, że nawet jeśli powinie im się noga, będą mieli jeszcze kolejną szansę. Olsztynianie natomiast wiedzieli, że w grę wchodzi wyłącznie zwycięstwo. W tym sezonie i tak zrobili już więcej niż ktokolwiek się spodziewał, więc w przedmeczowych zapowiedziach obiecywali, że będą po prostu bawić się siatkówką. Przypominali też ćwierćfinał z Asseco Resovią Rzeszów, w którym również przegrali pierwszy mecz, przed własną publicznością.
Siatkarze z Olsztyna jak obiecywali, tak też zrobili - grali dobrze i z uśmiechami na twarzach, ale tylko przez dwa sety. Potem dali o sobie znać kędzierzynianie, jak również grzechy podopiecznych Roberto Santilliego z pierwszego starcia.
W pierwszej partii, w której olsztynianie bardzo dobrze prezentowali się na siatce, ich przewaga nad ZAKSĄ w środkowej fazie gry wynosiła nawet 8 oczek (13:21). Słabo spisywali się Sam Deroo i Rafał Buszek (bez punktu w ataku) i obydwaj tę inauguracyjną końcówkę oglądali z ławki rezerwowych. Goście z kolei przy bardzo niedokładnym przyjęciu osiągnęli aż 57% skuteczności w ataku.
Druga część meczu była bardziej wyrównana, do stanu po 18 wynik oscylował wokół remisu. Po asie serwisowym Adriana Buchowskiego (zastąpił Tomasa Roussseaux), olsztynianie odskoczyli na dwa punkty, a gdy chwilę później punktującą zagrywkę posłał Paweł Woicki, ich prowadzenie jeszcze wzrosło (20:23). Kropkę nad „i” postawił Jan Hadrava.
Podczas 10-cio minutowej przerwy w szatni mistrzów Polski padły zapewne mocne słowa, bo po niej wyszli na boisko zupełnie odmienieni. Lepiej zaczęli serwować, bronić i atakować. Po drugiej stronie siatki nastąpiła natomiast zapaść. Zawodnicy AZS-u seryjnie psuli zagrywki i stracili sporą część impetu, którym imponowali przez dwie pierwsze odsłony. Przy wyniku 15:10 trener Santilli zmienił rozgrywającego, kilka piłek później nastąpiły kolejne roszady, ale żaden z rezerwowych graczy nie był w stanie dodać jakości.
W czwartym secie emocje rosły z każdą kolejną akcją, podobnie jak efektywność ZAKSY, która szybko wypracowała czteropunktową przewagę. Miejscowi wyraźnie poprawili przyjęcie, dzięki czemu Benjamin Toniutti mógł pokazać swój nieprzeciętny kunszt. Takiego komfortu nie miał Paweł Woicki, który skupiał się głównie na bieganiu za piłką. Nie pomogło też wejście doświadczonego Daniela Plińskiego - gospodarze pewnie wyrównali stan setów, a w tie breaku, podobnie jak w Olsztynie, pokazali dlaczego już trzeci rok brylują na polskich boiskach.
Stan rywalizacji: 2:0 dla ZAKSY Kędzierzyn-Koźle
Relacja punkt po punkcie: http://pls-web.dataproject.com/MatchStatistics.aspx?ID=1048&mID=27730&Page=S
Statystyki meczu: http://pls-web.dataproject.com/MatchStatistics.aspx?mID=27730&ID=1048&CID=0&PID=0
Powrót do listy