Polscy siatkarze: Zadowoli nas tylko złoty medal
Polska przegrała z Włochami cztery ostatnie mecze w finałowych turniejach mistrzostwach Europy. Czas przerwać złą serię, tak jak to było w rywalizacji ze Słowenią.
- Naszym celem na tym turnieju było nie tylko wejście do finału. Chcemy wygrać każdy mecz, który tutaj gramy. Jesteśmy spokojni, bo wiemy, że stać nas na wiele - to słowa Aleksandra Śliwki po pokonaniu Słowenii w półfinale mistrzostw Europy. Biało-czerwoni w XXI wieku drugi raz zagrają o miano najlepszej drużyny w Europie. Od poprzedniego spotkania o złoto - wygranego - minęło już 14 lat, w czasie których Polska trzykrotnie zdobywała brązowy medal, w międzyczasie dwa razy zostając mistrzem świata i raz wicemistrzem. Podobnie wypowiada się Wilfredo Leon, twierdząc, że "srebrny medal nie da mi satysfakcji, bo on oznacza przegraną".
Naprzeciw Polski staną gospodarze finałowej części turnieju, którzy - tak jak nasza drużyna - dotąd w mistrzostwach nie przegrali. Po drodze mieli jednak kłopoty, a o pokonaniu Niemiec w grupie i Holandii w ćwierćfinale decydowały tie-breaki. W przeciwieństwie do polskiej reprezentacji Ferdinando De Giorgi stawia na sprawdzoną szóstkę. W spotkaniu z Holandią wypadł z niej środkowy Roberto Russo, który doznał kontuzji. Ale gra opiera się na świetnym Simone Gianellim oraz dwóch przyjmujących: Alessandro Michieletto i Daniele Lavią, uzupełnionych przez atakującego Yuriego Romano. Mimo braku wartościowych zmienników nie ma co liczyć na zmęczenie przeciwników, bo - jak mówi Romano - Włosi będą mieć zastrzyk energii z trybun. Dzięki wsparciu prawie 10 tysięcy kibiców, Włochy w półfinale pokonały Francję 3:0.
Choć Polacy i ich trener powtarzają, że historia rywalizacji ich nie interesuje, bo liczy się następny mecz, to finał mistrzostw Europy będzie rewanżem za ubiegłoroczny mecz o złoto mistrzostw świata. W Katowicach lepsi byli Włosi, wykorzystując zmęczenie naszych siatkarzy pięciosetówkami w ćwierć- i półfinale. Teraz Nikola Grbić dawał zagrać wszystkim zawodnikom z kadry, która w przeciwieństwie do przeciwników jest niezwykle wyrównana. Podkreśla to Ferdinando De Giorgi, trener naszych rywali. - Polska jest drużynę z bardzo szerokim składem. Nawet jeśli zatrzymamy dwóch skrzydłowych, pojawią się inni, równie silni. Decydująca będzie dyspozycja w czasie meczu - dodaje.
Potwierdza to Łukasz Kaczmarek, który z drużyną Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrał dwa finały Ligi Mistrzów z Trentino, w którym występowali trzej liderzy reprezentacji Włoch: Gianelli, Michieletto i Lavia.
Szczęście w nieszczęściu w tych wszystkich sytuacjach zdrowotnych jest to, jaką my mamy bogatą kadrę na różnych pozycjach i jak ktoś wypada, to jakość u nas nie spada - przypomina. I dodaje: - To dla mnie szósty finał, licząc rozgrywki klubowe i reprezentacyjne. Jestem z tego powodu niesamowicie szczęśliwy i zrobimy wszystko, żeby wrócić do Polski ze złotym medalem - kończy.
W tym roku Polska grała z Włochami dwukrotnie: wygrała w fazie grupowej Ligi Narodów i przegrała w Memoriale Huberta Wagnera.
Początek meczu finałowego mistrzostw Europy w sobotę o godz. 21, a o 17.30 Francja zmierzy się ze Słowenią o brązowy medal.
Powrót do listy