Polska gra - urlop musi być
W miniony weekend mecze piątej kolejki Ligi Światowej w łódzkiej Atlas Arenie obejrzało łącznie 25 421 osób (w sobotę: 12 639, w niedzielę: 12 782). Polscy kibice znów ustanowili rekord rozgrywek. Co takiego jest w siatkówce, że przyciąga rzesze Polaków?
Polscy kibice już od początku sezonu reprezentacyjnego śledzą terminarz meczów i według niego planują wyjazdy i urlopy. Szefowie wiernych kibiców siatkówki już wiedzą, że w czasie rozgrywek Ligi Światowej, a także innych turniejów organizowanch w Polsce, urlop po prostu musi być. Na szczęście, w większości przypadków, są wyrozumiałymi pracodawcami i udzielają dni wolnych. W końcu to mecze siatkówki. Kibice pokonują setki kilometrów pociągiem, PKS-em, samochodem. Czasami podróż trwa 10 godzin. To jednak ich nie zraża. Przed halą, można było znaleźć samochody z rejestracjami z całej Polski. Kibice przyjechali m.in. z Częstochowy, Warszawy, Wrocławia, Poznania, Piotrkowa Trybunalskiego, Kielc, Moniek i Fromborka oraz wielu innych miast. Hala zapełnia się zawsze prawie do ostatniego miesjsca. Na mieście wszędzie można spotkać sympatyków biało-czerwonych. Ludzi ubranych w barwy narodowe można dostrzec z daleka na długo przed meczem. Można zobaczyć, że „tu są nasi”.
W Łodzi, jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, polscy kibice zgotowali obu drużynom ciepłe przyjęcie. Podczas śpiewu „Polska biało-czerwoni”, przy płycie boiska można było poczuć na plecach dreszcze. Nie inaczej było podczas hymnu narodowego. To naprawdę trzeba przeżyć. Dla kibiców, którzy po raz pierwszy przychodzą na mecz i po raz pierwszy odśpiewują hymn, jest to niezapomniane przeżycie. Dlatego, przy kolejnych meczach, z niecierpliwością czekają właśnie na ten moment: hymn narodowy odśpiewany a capella.
Na trybunach można spotkać całe rodziny, jak również włodarzy miast, przedstawicieli sponsorów, klubów i Polskiego Związku Piłki siatkowej. Wszyscy wspólnie bawią się i kibicują. Bez względu na wiek czy zajmowane stanowisko. Drugie spotkanie oglądał prezes NBP Marek Belka. Sympatycy siatkówki podkreślają, że ważne jest dla nich to, że podczas meczów jest niezwykle kulturalnie. Równie dobrze bawią się dzieci, jak i bardziej dojrzali kibice. Wszyscy śpiewem i oklaskami dopingują reprezentację Polski. Nie inaczej było w miniony weekend w Łodzi.
Wielu kibiców przybyło do łódzkiej Atlas Areny po raz pierwszy. – Nie przyjechałam tutaj z jakimś specjalnym nastawieniem i oczekiwaniami. Chciałam poznać atmosferę, ponieważ moja koleżanka, która już od dłuższego czasu kibicuje na żywo polskiej reprezentacji, wraca zawsze taka podekscytowana – powiedziała Ewa z Warszawy. – Z każdym kolejnym punktem doping był coraz silniejszy. Atmosfera po wygranym trzecim secie, była naprawdę niesamowita. Co to by się działo po wygranym meczu… Myślę, że nie był to mój pierwszy i ostatni mecz – zapewnia.
Także dla siedmioletniej Zosi z Nowego Tomyśla było to pierwsze spotkanie z siatkówką na żywo. Dla niej najważniejsze było malowanie twarzy, założenie koszulki w barwach narodowych. Ulubioną dopingującą pieśnią – „Polska biało-czerwoni”. Do tej pory, Zosia kibicowała naszym reprezentacjom przed telewizorem, tak że aż słyszeli sąsiedzi. – Oglądanie meczu w hali, to zupełnie co innego niż w domu. Czuć atmosferę i emocje, widać każdą piłkę, walkę o każdy punkt – dodaje tata.
Są też tacy sympatycy siatkówki, którzy jeżdżą po całej Polsce, aby być na każdym meczy reprezentacji. - Mimo wielkich odległości do „meczowych” miast staramy się co roku być na meczach – mówią Monika i Ania z Fromborka. – Nie straszne są nam dziesięciogodzinne nocne podróże. Jeździmy, ponieważ na meczach możemy wspólnie z zawodnikami i innymi kibicami stworzyć niezapomnianą atmosferę i super zabawę. Dopingujemy zawodników bez względu na wynik. Do końca wierzymy w wygraną. Prawdziwi fani siatkówki są na dobre i złe czasy – dodają. – Choć raz w życiu każdy powinien być na meczu. Nawet jeśli nie jest wielkim kibicem siatkówki. Na pewno dozna niezapomnianych przeżyć i wielkich emocji – zachęcają.
Wśród kibiców była także Joanna Kaczor – atakująca polskiej reprezentacji. – W hali w Łodzi jestem po raz pierwszy od zakończenia ubiegłorocznych mistrzostw Europy. Przyszłam tu z wielkim sentymentem, ponieważ pamiętam atmosferę, jaka panowała podczas rozgrywek. Nie inaczej było dzisiaj. Publiczność jest naprawdę fascynująca – ocenia Joasia. – Muszę przyznać, że o wiele większe emocje są na trybunach, ponieważ na boisku ma się jeszcze wpływ na grę, coś można zmienić – dodaje. – W ten weekend naszej reprezentacji nie udało się pokonać siatkarzy z Kuby. Chłopcy są w trakcie ciężkich siłowych przygotowań i myślę, że tym można tłumaczyć porażki. Należy jednak pamiętać, że najważniejszą imprezą w tym roku są mistrzostwa świata – ocenia polska atakująca.
Kibice polskich reprezentacji zarówno męskiej jak i żeńskiej są z nimi na dobre i na złe. Kiedy trzeba dopingują z całych sił, zagrzewają do walki. Do końca wierzą w zwycięstwo. Mimo porażek w miniony weekend często dało się słyszeć, że jeśli siatkarze zakończą sezon reprezentacyjny z tytułem mistrzów (tym razem świata), to mogą nie awansować do Final Six Ligi Światowej. Oby ich życzenia się spełniły…