Polska wicemistrzem świata
Miłe złego początki - tak najkrócej można opisać finałowy mecz mistrzostw świata. Polska zaczęła go fantastycznie, jednak nie zdołała utrzymać wysokiego poziomu. Za to Włosi grali coraz lepiej i zasłużenie zdobyli złoty medal.
W finale zagrały reprezentacje, które sześciokrotnie były mistrzami świata, z tym że Polska wygrywała dwa ostatnie mundiale, a od ostatniego złota Włochów upłynęły 24 lata. Ich udział w meczu o tytuł był małą niespodzianką, bo choć są mistrzami Europy, więcej szans dawano choćby Francji. Ale młoda drużyna grała bez presji, rosnąć z dnia na dzień. Potwierdziła to w pierwszym secie, kiedy nie zraziła się dwupunktową stratą (11:13), by po serii mocnych serwów wyjść na prowadzenie 21:17.
Po drugiej stronie boiska jest jednak drużyna, która im jest trudniej, tym gra lepiej. Już we wcześniejszych meczach pokazała, że potrafi odrabiać straty w końcówkach i tak też było teraz. Włosi prowadzili 21:17, ale od tego momentu nie potrafili skończyć ataku. A gdy na zagrywkę poszedł Mateusz Bieniek, Polska błyskawicznie zaczęła odrabiać straty. Nasz środkowy posłała asa (21:21), w kolejnej akcji jednak pomylił się Śliwka. Na tym jednak skończyły się zdobycze naszych przeciwników, bo już do końca seta punkty zdobywali Polacy.
W drugim secie wydawało się, że nasza reprezentacja złamała rywali. Zaczęła od prowadzenie 3:0 i choć Włosi gonili, stale byli na minusie. Mieli jednak niesamowity atut w postaci serwów. Ich statystyka w tej partii była niesamowita: trzy asy przy tylko dwóch błędach. Co ważne, najlepiej wychodziło im to w decydującym fragmencie. Od stanu 20:18 dla Polski, pogrążyli nas Simone Gianelli i Alessandro Michieletto.
Słabszy moment miał Bartosz Kurek, dlatego zastąpił go Łukasz Kaczmarek, jednak niewiele mógł zdziałać. Marcin Janusz nie mógł wykorzystać ogromnego atutu, jakimi są polscy środkowi, bo musiał wystawiać kilka metrów od siatki.
Włosi nie zamierzali jednak zwalniać i w trzecim secie wciąż z pola zagrywki leciały pociski. Asa nie mieli żadnego, lecz wiele piłek dostali za darmo. Nikola Grbić robił zmiany, jednak nic to nie dawało: Polska była w głębokiej defensywie. Żaden z przyjmujących nie przekroczył 30 proc. skuteczności w ataku, a mierząc się z potrójnym blokiem Polacy popełniali błędy. Trzeba przyznać, że zostaliśmy zbici, zwłaszcza w końcówce.
Polscy siatkarze sprawiali wrażenie, jakby brakowało im energii. Prawdopodobnie to konsekwencja dwóch ciężkich pięciosetowych spotkań w ćwierć- i półfinale. Brakowało lidera w ataku i nawet środkowi nie kończyli akcji.
Włosi prowadzili 13:8 i grali znakomicie. Bronili wszystko, a w kontrach obijali polski blok. Chwilami można było odnieść wrażenie, że bawili się grą, bo nawet Gianelli skutecznie zbijał. Już od połowy czwartego seta było czuć, że tylko cud może odmienić przebieg meczu. Niestety, w siatkówce zdarzają się one rzadko i z mistrzostwa świata cieszyły się całe Włochy. Naszym smutnym siatkarzom pozostał srebrny medal i głośne "Dziękujemy" od polskich kibiców.
Polska - Włochy 1:3 (25:22, 21:25, 18:25, 20:25)
Polska: Janusz, Śliwka, Kochanowski, Kurek, Semeniuk, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Łomacz, Kaczmarek, Fornal, Kwolek
Włochy: Gianelli, Michieletto, Anzani, Romano, Lavia, Galassi, Balaso (libero) oraz Sbertoli, Russo, Pinali
Powrót do listy