Porażka LOTOSU Trefla z BBTS
LOTOS Trefl Gdańsk przegrał z BBTS Bielsko-Biała 2:3 (28:26, 22:25, 10:25, 25:23, 11:15) w meczu 21. kolejki PlusLigi. MVP Bartłomiej Neroj.
Siatkarze BBTS-u Bielsko-Biała zrewanżowali się gdańszczanom za niedawną porażkę w Pucharze Polski. Ponownie doszło do tie-breaka, w którym tym razem lepsi okazali się goście. Dobry mecz rozegrał Serhij Kapelus, który zdobył dla gości 20 pkt.
Pierwszego seta gdańszczanie rozpoczęli pewnie, szybko odskakując na trzy punkty. W miarę upływu czasu ich prowadzenie rosło, a największą przewagę LOTOS Trefl osiągnął przy stanie 19:12. Pierwszą piłkę setową wprowadzali do gry przy stanie 24:20, jednak końcówka tej partii pokazała, że ten mecz nie będzie dla żółto-czarnych tak łatwy, jak wskazywałoby na to wysokie prowadzenie z początku premierowej odsłony. BBTS wygrał cztery kolejne akcje i rozpoczęła się walka na przewagi. Dopiero przy siódmej piłce setowej pomylił się Jose Luis Gonzalez i gospodarze objęli prowadzenie w meczu.
Wydawało się, że po tej nerwowej końcówce żółto-czarni zrobią wszystko, by w drugiej partii szybciej zagwarantować sobie zwycięstwo. Zaczęli od wyniku 5:1 i czteropunktową przewagę utrzymali do pierwszej przerwy technicznej. Gdańszczanie popełniali jednak błędy, swoje zrobił również blok gości i na drugiej to oni prowadzili 16:15. Do stanu 19:20 gra była jeszcze wyrównana, ale później dwa ataki Bartosza Buniaka pozwoliły BBTS-owi odskoczyć na trzy oczka. Wynik partii na 25:21 dla zespołu z Bielska-Białej ustalił Serhiy Kapelus.
By ułatwić zrozumienie tego, co stało się w trzecim secie, można przytoczyć dwie statystyki. Punkty zdobyte po błędach rywala: 0-10. Skuteczność w ataku: 29-60%. W tej odsłonie BBTS zdeklasował gdańszczan i jedynym pozytywem po jego zakończeniu jest przypuszczenie, że kolejny taki set drużynie LOTOSU Trefla przytrafić się już po prostu nie może.
Żółto-czarni nie zwiesili jednak głów i rozpoczęli walkę o pozostanie w meczu. Objęli prowadzenie 3:1, później jednopunktową przewagę osiągnęli goście, ale na pierwszej przerwie technicznej było 8:7 dla gdańszczan. Później kibice w ERGO ARENIE znów zostali wystawieni na sporą próbę nerwów, jednak podopieczni Piotra Gruszki w tym secie już nie wyszli na prowadzenie. Wprawdzie ze stanu 13:10 po chwili zrobiło się 14:14, a a prowadzenie 20:15 i tak przerodziło się w zwycięstwo najmniejszą możliwą różnicą punktów, jednak atak Sebastiana Schwarza ostatecznie doprowadził do tie-breaka.
W nim żółto-czarni nie prowadzili ani razu. BBTS rozpoczął od wyniku 4:1, a później gdańszczanie zbliżyli się na punkt, a nawet doprowadzili do remisów 7:7 i 8:8. Na boisku było dużo nerwów, a bielszczanie w pewnym momencie nie mogli już weryfikować sędziowskich decyzji. Końcówka należała jednak do nich. Od stanu 11:12 punktowali już wyłącznie przyjezdni, którzy dzięki temu odnieśli szóste zwycięstwo w sezonie i mogli dopisać dwa punkty do ligowej tabeli.
MVP meczu został Bartłomiej Neroj, który ma patent na zwycięstwa w ERGO ARENIE. Przed rokiem przyjechał do Gdańska z zespołem Cerradu Czarnych Radom i również wygrał w tie-breaku. Na wyróżnienie w ekipie gości zasłużyli również Gonzalez i Kapelus. Argentyńczyk zdobył 24 punkty przy 56% skuteczności w ataku, a Ukrainiec przy podobnej skuteczności zdobył o cztery oczka mniej. W szeregach gdańszczan wyróżniali się Troy i Schwarz, którzy punktowali odpowiednio 20 i 18-krotnie. Tylko raz na blok gości nadział się Bartosz Gawryszewski, który sam trzykrotnie zatrzymywał rywali, jednak w ataku otrzymał on tylko sześć piłek.
LOTOS Trefl doznał tym samym drugiej porażki z rzędu. Podobnie było w listopadzie. Wtedy też gdańszczanie przegrali kolejno 0:3 i 2:3, a później zanotował serię dziesięciu wygranych meczów. Czy tak będzie i tym razem? Już w środę żółto-czarni staną przed szansą awansu do Final Four Pucharu Polski. 28 stycznia o godz. 19.00 podejmą Transfer Bydgoszcz. Później wyjadą do Lubina na mecz z Cuprum, a 4 lutego o 20.30 zmierzą się w ERGO ARENIE z PGE Skrą Bełchatów. Bilety na mecze rozgrywane w Gdańsku dostępne sa na stronie www.trefl.kupbilety.pl.