Poszedł za ciosem
Decyzję podjął w 15 sekund. Wierzył, że zmiana wyjdzie mu na dobre i da szansę na rozwój. A w przyszłości - może bilet do kadry. Może. Na pewno przechodząc z Jadaru Radom do Asseco Resovii Rzeszów Grzegorz Kosok dostał już możliwość rywalizacji na najwyższym poziomie.
Cele również najwyższe. Przed młodym środkowym walka o Final Four Ligi Mistrzów. Z tymi, którzy w zeszłym roku w Pradze wygrali europejski puchar. Od tego czasu zwyciężyli w jeszcze paru imprezach, jak choćby Klubowe Mistrzostwa Świata czy Superpuchar Włoch. Mecze z udziałem takich zespołów Kosok do niedawna oglądał raczej w telewizji. W domu w Radomiu, gdzie celem było utrzymanie. Teraz jego świat zmienił się o 180 stopni. - Musiałem się dużo przyłożyć, żeby wskoczyć na poziom kolegów. Cele są inne i przez to treningi są cięższe - mówił 24-latek.
To wcale nie narzekanie. Wręcz przeciwnie - grudniowy transfer był dla Grzegorza Kosoka dużym awansem. - Z jednej strony byłem szczęśliwy, bo to dla mnie duża szansa. A z drugiej czułem trochę żalu… W Radomiu miałem już swoich przyjaciół. Grałem tam prawie dwa lata i zżyłem się po części z wszystkimi. Najbardziej z Adrianem Stańczakiem. Graliśmy razem prawie pięć lat. Ale z nową drużyną też się dobrze czuję. Przyjaciół jeszcze nie mam. Za wcześnie żeby o tym mówić. Z każdym miałbym coś wspólnego do pogadania. Ale nie to jest najważniejsze. To jest sport - szansa jaką otrzymałem jest dla mnie na pierwszym miejscu.
Że jej nie marnuje widać na boisku. Na nim właśnie, a nie w kwadracie dla rezerwowych ląduje młody środkowy - podstawowy zawodnik wicemistrzów Polski. - Staram się. Jak już dostałem szansę, to będę dawał z siebie wszystko.
To nie uchodzi uwadze trenera Travicy. - Podoba mi się jego postawa na treningu. To, jak gra. Tu nie ma wielkiej filozofii. Trener tak naprawdę mało ma do powiedzenia. Decydują zawodnicy. Jeśli grają dobrze i sprawdzają się w meczach, to nie mogę brew temu robić zmian. Grzesiek jest młody, pracuje dobrze, może grać jeszcze lepiej. Dopiero zaczyna, robi krok do przodu i to najważniejsza sprawa. Myślę , że ma bardzo duże możliwości i może grać jeszcze lepiej. Mocno trenujemy, jest mu trudno. Spróbujemy zmienić mu jeszcze mentalność. Pomału poprawia się - ocenił swojego zawodnika Chorwat.
Zatem praca, praca i jeszcze raz praca. Nawet nowego miejsca zamieszkania nie ma kiedy poznać. - Na ten moment zwiedzam tylko halę. Trenujemy tak często, że nie ma czasu pooglądać miasta - mówi.
Prędzej czy później w przyjaznym Rzeszowie Grzegorza Kosok na pewno się zadomowi. Tak jak zadomowił się w pierwszej szóstce wicemistrzów Polski. Trener ma do swojego środkowego duże zaufanie. W walce o Puchar Polski w Bydgoszczy nie zawahał się i postawił właśnie na niego. Nie na 26-letniego Łukasza Perłowskiego (w klubie od sześciu lat). Wybrał Kosoka i zafundował mu przełomowy występ. - To był dla mnie bardzo ważny mecz. Pierwszy w moim całym graniu. W drodze nie czułem stresu. Dopadł mnie dopiero jak trener wpuścił mnie na boisko w pierwszym składzie. Na szczęście nerwy minęły z pierwszą - drugą piłką - wspomina.
Ważnych piłek będzie jeszcze więcej. Po raz pierwszy w karierze Grzegorz Kosok walczy o europejskie puchary. Mówią, że od odważnych świat należy. Może więc chociaż Europę uda się zdobyć.
Powrót do listy