Potrzebowali zwycięstwa jak ryba wody
Jastrzębski Węgiel przegrał z Fartem Kielce 2:3 (25:21, 21:25, 25:23, 19:25, 11:15). Tym samym kielczanie przerwali pasmo porażek, odbudowali swoje morale i z nadzieją czekają na kolejne mecze. Jastrzębianie z kolei z niecierpliwością czekają na powrót do zdrowia Zbyszka Bartmana i Michała Łasko.
- W zeszłym sezonie Fart odbił się w meczu z Jastrzębiem, podobnie było w pierwszej rundzie rozgrywek i mam nadzieję, że teraz zdarzy się tak samo - oznajmił szkoleniowiec kielczan Grzegorz Wagner, tuż po zakończeniu rywalizacji. Warto dodać, że na 15 punktów, które do tej pory zdobył Fart Kielce, aż pięć odebrał górniczej drużynie.
Gospodarze ponownie zagrali bez swoich dwóch filarów, Michała Łasko i Zbigniewa Bartmana. Tego pierwszego, podobnie jak Briana Thorntona, nie było nawet w hali podczas środowego pojedynku. - Thornton, ze względu na problemy rodzinne pojechał do USA. O więcej szczegółów proszę pytać władze klubu, ja jestem tylko trenerem - stwierdził Lorenzo Bernardi. Bartmana w piątek czekają kolejne badania i po nich będzie można precyzyjniej określić datę jego powrotu. Na pewno obydwaj rekonwalescenci nie pomogą drużynie w najbliższym pojedynku ze Skrą Bełchatów.
Brak podstawowych graczy udało się zatuszować w poprzednim pojedynku w Olsztynie, ale tym razem rywal postawił poprzeczkę znacznie wyżej.
Spotkanie rozkręcało się powoli i początkowo toczyło się dość niemrawo, bez większych emocji czy zdecydowanej przewagi którejś z ekip - 8:7, 17:15. Różnicę na korzyść miejscowych zrobił Michał Kubiak, który podbijał w obronie wiele piłek, a na kontrach był nie do zatrzymania. Po drugiej stronie siatki z kolei, francuski przyjmujący Xavier Kapfer w końcówce popełni kilka, mających wpływ na ostateczny wynik błędów.
W drugiej części meczu na boisku pojawił się Marcus Nilsson, zmieniając mało skutecznego Jungiewicza, a za mającego problemy z przyjęciem szybującej zagrywki Buszka wszedł były siatkarz JW, Maciej Pawliński. Zmiany podziałały na kielczan mobilizująco, a widowisko w jastrzębskiej hali nabrało kolorów - mnożyły się przedłużone akcje, zespoły torpedowały się nawzajem atomowymi zbiciami. Starcie numer dwa zakończyli zwycięsko goście.
Jastrzębianie mieli coraz większe problemy z grą środkiem - Russell Holmes nie mógł przebić się przez ręce Miłosza Zniszczoła, a Rob Bontje miał kłopoty z trafianiem w boisko. Trener Bernardi wypróbował wszystkich czterech środkowych, ale żaden z nich w skuteczności nie przekroczył 50%. Sporo mankamentów mieli też w ataku, a zagrywką razili przeciwników sporadycznie. Rozgrywający Vinhedo w każdym secie próbował znaleźć sobie lidera - w pierwszym świetnie rolę tę spełnił Kubiak, w drugim Mateusz Malinowski, a w trzecim Luciano Bozko. W kolejnych partiach zabrakło jednak zawodnika, który byłby pewniakiem w trudnych sytuacjach - Kubiak strzelał po autach, a Malinowski nadziewał się na blok przeciwników. Trzecią odsłonę jastrzębianie wygrali głównie dzięki błędom własnym kielczan w końcówce, a w czwartej nie mieli wiele do powiedzenia. Tie break rozpoczął się dla miejscowych tragicznie - 3:11 i zanosiło się na prawdziwy pogrom. Dzięki kąśliwym zagrywko Ashleia Nemera udało się odrobić kilka oczek (10:12), ale w kolejnych akcjach grających ambitnie, lecz nerwowo siatkarzy z Jastrzębia zgubiły ich własne pomyłki - nieporozumienie między Kubiakiem a Holmesem przy odbiciu obronionej piłki, autowy serw tego drugiego.
- Mieliśmy w tym spotkaniu swoje szanse, ale nie wykorzystaliśmy ich. Rywale zagrali niezłe zawody, popełnili trochę mniej błędów, niż my - skwitował pełniący rolę kapitana Michał Kubiak. - To nie jest łatwy moment dla naszego zespołu, a właściwie szpitala, który tu mamy. Dlatego cieszy mnie, że mimo kłopotów zawodnicy walczyli, zagrali z determinacją. Martwi mnie natomiast postawa kibiców. Nie pojmuję dlaczego w trudnym momencie spotkania gwizdali, zamiast wspierać drużynę - skomentował Lorenzo Benardi. Chodziło mu o reakcję kibicówna na wydarzenia z początku piątego seta.
- Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa, jak ryba wody. Nawet nie chodzi o punkty, ale o wiarę we własne umiejętności. W ostatnich meczach nie graliśmy źle, ale brakowało nam pewności siebie, którą dzisiaj mieliśmy. Dlatego wygraliśmy - ocenił Grzegorz Wagner.
Najlepszym zawodnikiem pojedynku został wybrany Michał Kozłowski, który coraz częściej wygrywa rywalizację o miejsce w wyjściowej szóstce z Pierrem Pujolem.
Powrót do listy