Pożegnamy mistrza lub wicemistrza
Mistrz bądź wicemistrz kraju będzie musiał pożegnać się z marzeniami o Pucharze Polski w tym sezonie. Sobotnie spotkanie nazywane przedwczesnym finałem zapowiada się arcyciekawie. Skra podejmować będzie Resovię, która w pierwszym meczu na własnym parkiecie pokonała bełchatowian 3:0. Przed rewanżem w lepszej sytuacji wydaje się więc być zespół z Rzeszowa.
Wystarczy, że ugra seta i awans do turnieju finałowego ma zapewniony. – Na pewno nie chcieliśmy grać z nimi w tej fazie rozgrywek, ale tak wyszło i musimy się z tym pogodzić – mówi trener Skry Jacek Nawrocki. – Nasza taktyka na rewanż jest bardzo prosta. Odejść myślami jak najdalej od odrabiania strat, w zamian za to poszukać własnej dobrej gry. Nerwowość z jaką graliśmy w Rzeszowie spowodowała takie a nie inne skutki, dlatego teraz musimy podejść do meczu na chłodno.
Skra zapewne jest w stanie wygrać 3:0. Nie bez znaczenia jest bowiem fakt, że przerwa świąteczna pozwoliła odpocząć nieco zawodnikom mistrza Polski od ciągłych wyjazdów i grania o stawkę. Była też możliwość normalnego trenowania, o co w grudniu było trudno, bo czasami Skra grała mecze dzień po dniu. Nastroje w zespole są bardzo bojowe i zawodnicy nie ukrywają, że chcieliby dorzucić do klubowej kolekcji kolejny puchar. – To, że nie wyszedł nam mecz w Rzeszowie kompletnie nic nie znaczy – mówi Marcin Możdżonek. – My wiemy, że jesteśmy mocni i sprawa awansu jest otwarta. Dalej szanse zespołów oceniam po pięćdziesiąt procent. To prawda, że Resovii wystarczy tylko set. Spotkanie może się jednak ułożyć tak, że będzie to aż set, a jeśli zagramy tak jak chcemy to nie wyjdą z dwudziestki w żadnej partii.
Nieco spokojniej mówią inni zawodnicy Skry, ale nikt nie dopuszcza myśli, żeby mistrza Polski zabrakło w finałowym turnieju. Na pewno jednak potrzebna będzie gra o niebo lepsza niż w pierwszym spotkaniu. Który z wielkich faworytów odpadnie? Przekonamy się o tym w sobotę. Początek meczu o 14.45.