Prezes Jastrzębskiego Węgla: staramy się działać w nowej rzeczywistości
- Widać, że w zespole jest chemia. Drużyna walczy w każdym spotkaniu, a zawodnicy dobrze uzupełniają się na swoich pozycjach - mówi o nowej ekipie Jastrzębskiego Węgla nowy prezes Przemysław Michalczyk.
PLUSLIGA.PL: Sześć meczów i pięć tie breaków. Czy siatkarze Jastrzębskiego Węgla dostają premie za ilość rozegranych setów?
PRZEMYSŁAW MICHALCZYK: Właśnie zaczęliśmy sprawdzać kontrakty, czy przypadkiem nie ma w nich takiego zapisu. Na szczęście nie ma tam żadnych ukrytych treści. Mieliśmy trochę „trupów” w szafie, ale nie takie. A mówiąc poważnie, na pewno żal tych przegranych tie breaków, jednak przede wszystkim czapki z głów dla chłopaków za walkę. W niedzielę prowadziliśmy z Gdańskiem 2:0 i uciekł nam mecz, ale też były takie spotkania gdy przegrywaliśmy i potrafiliśmy wyciągnąć wynik. Widać, że w zespole jest chemia. Drużyna walczy w każdym spotkaniu, a zawodnicy dobrze uzupełniają się na swoich pozycjach. W ostatnich dwóch pojedynkach trochę zabrakło nam Jasona De Rocco, który ma lekki uraz brzucha i trener Lebedew nie chciał ryzykować. Myślę, że na kolejny będzie już gotowy.
Kontuzji nabawił się także Piotr Hain, który jest już po zabiegu i potrzebuje dłuższej przerwy. Będzie jakieś zastępstwo za niego?
PRZEMYSŁAW MICHALCZYK: Staramy się pozyskać nowego gracza na środek siatki, ale moment jest dla nas dość trudny. Liczyliśmy, że Piotrka da się alternatywnie wyleczyć. Trochę długo to wszystko trwało, ale ostatecznie większość lekarzy stwierdziła, że lepiej zrobić zabieg i potem jak najszybciej postawić go na nogi.
Może pan zdradzić kto będzie nowym zawodnikiem i kiedy?
PRZEMYSŁAW MICHALCZYK: Szukamy w I lidze. Mniej więcej wiemy jakim budżetem dysponujemy i musimy znaleźć takiego zawodnika, na którego nas stać. Jest kilka opcji, cały czas pracujemy nad tym, by jak najszybciej zamknąć ten temat i dokonać najwłaściwszego wyboru.
Zawodnicy Jastrzębskiego Węgla dają z siebie wszystko na boisku. A zarząd? Pan, jako nowy prezes? Udało się pozyskać nowych sponsorów, poprawić sytuację finansową klubu?
PRZEMYSŁAW MICHALCZYK: My próbujemy. Nasza praca nie jest tak spektakularna, mniej ją widać i mamy mniejszą publiczność, ale na pewno dobra gra chłopaków, ich entuzjazm i pasja, którą wkładają w każdy mecz dają nam dużo pozytywnej energii do pracy.
Pytam, bo w kuluarach słychać plotki, że zespół może nie dotrwać do końca rozgrywek. Skomentuje pan tę informację?
PRZEMYSŁAW MICHALCZYK: Nie jest tajemnicą, że wkład naszego głównego partnera w nasz klub zmniejszył się o połowę. W oparciu o takie realia poprzedni zarząd klubu budował skład. Natomiast nie zmienia to faktu, że i my staramy się działać w nowej rzeczywistości. Naszą solidną pracą chcemy pomóc Jastrzębskiej Spółce Węglowej, aby widziała ona sens wspierania klubu. Liczymy także na wsparcie ze strony lokalnego biznesu. Pozyskujemy drobniejszych, bardzo nam pomocnych sponsorów, ludzi, którzy działają tutaj w okręgu i nam pomagają.
Potrzebujecie także kibiców, a w tym sezonie hala jeszcze się nie zapełniła. Kibice sugerują, że bilety i karnety wciąż są za drogie.
PRZEMYSŁAW MICHALCZYK: Potrzebujemy ich mnóstwo. Każdy kibic to dla nas wsparcie finansowe i mentalne. Apelowaliśmy jeszcze przed sezonem, że teraz jak nigdy kibice są naszym siódmym zawodnikiem i bardzo mogą pomóc. Chcemy, żeby ludzie kibicowali naszej drużynie, ale też dobrze bawili się w hali. Na ostatnich dwóch meczach atmosfera była świetna. Nie wiem co by się działo, gdyby hala zapełniła się po brzegi. Nie mogę zgodzić się z tym, że bilety są drogie. Obniżka w stosunku do poprzedniego sezonu jest znacząca. Wyszliśmy naprzeciw oczekiwaniom fanów i wprowadziliśmy bilety ulgowe dla dzieci i młodzieży uczącej się, zniżki dla zorganizowanych grup szkolnych, a także rabatowe ceny biletów dla rodzin wielodzietnych. Jeśli zatem pyta mnie pani, czy powinniśmy jeszcze obniżyć ceny biletów, odpowiem w sposób następujący. Jeśli faktycznie chcemy pomóc klubowi, to raczej nie. Pamiętajmy, że wpływy z biletów w jakiś sposób także zapewniają nam stabilność finansową.
Dziesięć lat temu, gdy był pan zawodnikiem JW, tutejszy Klub Kibica był najprężniejszym i najlepszym w Polsce. Dziś jest dość zdziesiątkowany.
PRZEMYSŁAW MICHALCZYK: Myślę, że wciąż jest najlepszy w Polsce. Może ilość trochę się zmniejszyła, ale jakość pozostała.
Jednak już od kilku lat nie ma więzi między kibicami a zawodnikami. Sam pan doskonale wie jak było kiedyś.
PRZEMYSŁAW MICHALCZYK: Chcemy to wszystko odbudować, tę przyjaźń czy choćby bliższe relacje. I to powoli się dzieje. Już odbieram pozytywne sygnały na ten temat od ludzi z Klubu Kibica, z którymi mam bezpośredni kontakt. Gramy dla ludzi i zależy nam na tym, być zespół był jak najbliżej zwykłego kibica.
A co do przeszłości, to może też cała otoczka hali w Szerokiej bardziej temu sprzyjała - kibice byli znacznie bliżej zawodników, praktycznie na wyciągnięcie ręki i naprawdę znało się tych ludzi. W nowej hali kibice są trochę dalej, jest ochrona, wszystko jest profesjonalnie przygotowane i nie ma już takiego czystego entuzjazmu. W nowym obiekcie jest za to lepsza infrastruktura. Warto przyjechać na halę trochę wcześniej, bo można coś zjeść, napić się, spotkać ze znajomymi i fajnie spędzić czas.
Kontynuując wątek wspomnieniowy - w 2004 roku, gdy w barwach JW zdobywał pan mistrzostwo Polski też nie mieliście w składzie gwiazd, nie byliście faworytami. Widzi pan jakąś analogię?
PRZEMYSŁAW MICHALCZYK: Teraz na pewno nie mamy w drużynie tak widowiskowych charakterów, jakim wtedy był Piotr Gabrych. Paradoksalnie, sezon wcześniej graliśmy chyba lepszą siatkówkę, ale brakowało nam pewności siebie, przegraliśmy dwa spotkania z Częstochową. Potem przyszedł Igor Prielożny i trochę nas uspokoił, uwierzył w nas. Miał doświadczonych graczy i tylko wskazał nam drogę, resztę potrafiliśmy rozegrać między sobą. Piotr Gabrych miał to szczęście, że trafił na odpowiednich ludzi. A my mieliśmy szczęście, że potrafiliśmy dogadać się między sobą i go zaakceptować, co zresztą „Gary” oddał nam z nawiązką, grając świetny sezon i będąc w pewnym sensie liderem zespołu. Tym swoim niekonwencjonalnym zachowaniem pomagał nam przetrwać trudne chwile. Jeśli chodzi o jakieś analogie - też mieliśmy wtedy Słowaka na rozegraniu, którego dziś bardzo przypomina mi Michał Masny - w sposobie zachowania i kreowania gry. Może my byliśmy trochę pewniejsi w ataku, bardziej trzymaliśmy jakość. Ale mam nadzieję, że w obecnej drużynie te aspekty gry poprawią się z czasem i ilością rozegranych spotkań, że chłopcy będą wiedzieć kiedy zaryzykować, a kiedy poszanować piłkę. Na razie tego trochę mi brakuje, ale z drugiej strony jesteśmy dopiero na początku sezonu. Wszelkie porównania będą zasadne po zakończeniu rozgrywek. Na dziś gramy bardzo dobre sety, a za chwilę sety złe. Jak zwykł mówić Wojciech Drzyzga, nie ma u nas szarości, jest tylko czarne albo białe. Ale to jest wyłącznie moja, indywidualna opinia. Celem tego zespołu była walka w każdym spotkaniu i zostawienie serca na boisku. I z tych założeń jak na razie ekipa Marka Lebedew wywiązuje się znakomicie.
Nowy system gier, bez tradycyjnych play offów pomoże wam osiągnąć lepszy wynik?
PRZEMYSŁAW MICHALCZYK: Nie jestem wielkim entuzjastą nowej formuły. Rozumiem, że teraz każdy pojedynek jest jednakowo ważny i to zmusza do ciągłej walki, ale z drugiej strony, to oczekiwanie na końcowe rozstrzygnięcia właśnie w rywalizacji play off i ta bitwa o „być albo nie być” jest fajniejsza. Boję się, że w połowie rozgrywek może się wykrystalizować wyraźny podział na sześć najlepszych drużyn i resztę, i tak naprawdę wszyscy będą czekać tylko na te mecze w górnej części tabeli. Oczywiście, my będziemy walczyć do końca. Bardzo byśmy także chcieli wystąpić w turnieju finałowym Pucharu Polski, bo te zawody rządzą się swoimi prawami i łatwiej pokusić się o niespodziankę.
Powrót do listy