Przedstawiciele PlusLigi na mistrzostwach świata nie tylko pod siatką
PlusLiga ma silną reprezentację na trwających mistrzostwach świata, nie tylko wśród zawodników. W fińskim sztabie szkoleniowym pracują Oskar Kaczmarczyk i Paweł Baryła. Czy podczas polsko-fińskiej konfrontacji serca zabiły im mocniej?
Fizjoterapeuta Paweł Baryła oraz statystyk Oskar Kaczmarczyk to „ludzie PlusLigi” na mistrzostwach świata w Bułgarii i Włoszech, obydwaj w sztabie szkoleniowym reprezentacji Finlandii, rywala Polaków w grupie D. W minioną sobotę odśpiewali w Warnie „Mazurka Dąbrowskiego”, ale stojąc po przeciwnej stronie barykady…
Doskonale znani w środowisku
Kariera zawodowa Oskara Kaczmarczyka jest bogata w doświadczenia i liczne sukcesy, choć on sam ma dopiero 34 lata. Zaczynał w Energetyku Jaworzno, potem pracował m.in. w Płomieniu Sosnowiec, Jadarze Radom, w żeńskim klubie Organika Budowlani Łódź, a przede wszystkim w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, gdzie najpierw był statystykiem, a potem drugim trenerem.
Jako statystyk pracował także w sztabach szkoleniowych reprezentacji Polski prowadzonych przez Daniela Castellaniego, Andreę Anastasiego i Stephane’a Antigę, a u Ferdinando De Giorgiego pełnił funkcję asystenta trenera. W sezonie 2017/18 był 1. szkoleniowcem greckiego zespołu Foinikas Siros i choć bardzo ceni sobie to doświadczenie, głównie ze względu na niepewną sytuację ekonomiczną kraju, nie zdecydował się przedłużyć kontraktu.
Paweł Baryła obycie reprezentacyjne też ma spore, bo Finlandia to jego czwarta drużyna narodowa. Wcześniej miał okazję współpracować z Andreą Anastasim w biało-czerwonych barwach, a także z kadrą Słowacji i Australii. W latach 2013 - 2018 był natomiast członkiem sztabu szkoleniowego Jastrzębskiego Węgla. Ma za sobą również doświadczenia w żeńskiej siatkówce (Budowlani Łódź) oraz w piłkarskiej reprezentacji Polski U-15 i w klubie piłkarskiej ekstraklasy (Łódzki Klub Sportowy).
Z polecenia
Paweł Baryła został polecony Finom przez jednego z trenerów, z którymi pracował w przeszłości, ale do dziś nie jest pewien komu powinien podziękować za tę fińską przygodę. Pomysły ma dwa, włoskie - Allesandro Lodi, który był asystentem Marka Lebedew w Jastrzębskim Węglu oraz Claudio Rifelli. Oskara Kaczmarczyka zarekomendował jego poprzednik w sztabie Suomi, Kamil Sołoducha, który zrezygnował z pracy ze względów rodzinnych. Pierwszy w Finlandii był Baryła, ale jak zdradził, Kaczmarczykowi w aklimatyzacji pomagać nie musiał. - Jest tak wielkim profesjonalistą, że nie potrzebował dużo czasu, aby wkomponować się w drużynę - wspomina.
- Swoje już przepracowałem, w różnych miejscach i wiem jak wchodzi się w grupę. Dla mnie to taki powrót do zawodowej przeszłości, co zresztą powiedziałem Tuomasovi Sammmelvuo. Dlatego potrzebowałem tygodnia, żeby wejść w rytm - uzupełnia Oskar Kaczmarczyk.
Fiński weekend
Cały czas trzymają się razem, choć jak obydwaj zgodnie przyznali, na spotkania nie mają zbyt wiele czasu, bo pracują głównie nocami. Na dodatek, w hotelu w Warnie zostali rozlokowani po przeciwnych stronach ogromnego budynku. - Zanim doszedłbym do Pawła, to zdążyłbym się zmęczyć - żartuje polski statystyk. Dlatego najczęściej rozmawiają podczas posiłków i w autobusie. O czym? - Głównie o drużynie. Jesteśmy razem non stop i ta drużyna stała się jakby naszą rodziną. I tak, jak przy stole w domu rozmawia się o bieżących sprawach, tak my poruszamy problemy, czy pozytywne aspekty dotyczące reprezentacji.
- Bardzo lubię pracować w międzynarodowym środowisku, więc czuję się tutaj jak ryba w wodzie - zdradza Baryła, ale jednocześnie przyznaje, że dobrze czasem porozmawiać po polsku. Doskonałą okazją ku temu był „fiński weekend”, czyli wspólny integracyjny wyjazd sztabu szkoleniowego Finlandii, jeszcze przed mundialem. - Dzieliliśmy z Pawłem pokój i wtedy moglismy porozmawiać o prywatnych sprawach, bo przecież znamy się jeszcze z czasów Anastasiego - przypomina Kaczmarczyk.
Mieszane odczucia i statystyczna pomyłka
W minioną sobotę przeżyli wspólnie kolejne nowe doświadczenie - występ przeciwko reprezentacji Polski. Biało-czerwoni wygrali 3:1, ale Finowie nie przynieśli wstydu swoim licznie przybyłym do Warny kibicom. Ci zresztą, w podzięce za awans do II rundy turnieju (po wygranej z Portoryko 3:2) zgotowali im owacje na stojąco.
Paweł Baryła przyznał, że miał mieszane uczucia przed starciem Finlandia - Polska, a serce było trochę rozdarte. - Ale jak już zaczęła się rywalizacja, to przez swój profesjonalizm byłem skupiony wyłącznie na grze Finów i miałem nadzieję, że zespół, w którym aktualnie pracuję zagra jak najlepiej.
Serce Oskara Kaczmarczyka biło na fińską nutę, choć jak nam powiedział, podczas tego meczu zdarzyło mu się parę „wpadek”. - Kilka razy pomyliłem się w kodzie statystycznym, bo potraktowałem Polaków jako swoich i później musiałem to odkręcać - śmieje się.
Będąc u boku Anastasiego, Castellaniego, De Giorgiego, czy Antigi i Blaina zawsze go ciekawiło jak to jest, gdy słyszy się hymn swojego kraju, ale stojąc po drugiej stronie siatki. Do Finów dołączył w dość ekspresowym tempie i nie miał nawet czasu pomyśleć o tym, co go czeka. - Dopiero lecąc samolotem na mistrzostwa świata pomyślałem: kurcze, przecież tam będą Polacy. Ale nie było nic ponad stan i szczerze mówiąc, byłem tym trochę zaskoczony. Na takim turnieju obowiązuje konkretny protokół zachowań, wiem co muszę zrobić i pewnie z tego powodu emocje zostały, gdzieś na drugim planie.
Porządek, zaufanie i cisza podczas posiłków
Praca w obcym kraju to wielkie wyzwanie, ale i ciekawe przeżycie. Nauka, która dobrze wykorzystana może procentować latami. To także nowe spojrzenie na świat, ludzi i otaczającą ich rzeczywistość. Jak wygląda ta fińska codzienność okiem Polaków?
- Przede wszystkim, są to wspaniali ludzie. W drużynie jest tak dobra atmosfera, że aż chce się pracować - mówi Baryła.
Kaczmarczyk z kolei zwraca uwagę na ich niebywałą ufność w stosunku do drugiego człowieka. - Często z Pawłem się uśmiechamy, gdy dochodzi do sytuacji pod tytułem „dam ci kartę kredytowa, idź i kup co potrzebujesz”. To są rzeczy, których my dopiero się uczymy. Akcentuje także ogromny, stoicki profesjonalizm, w każdej sferze życia. - Wszystko ma ręce i nogi, jest przemyślane i mówiąc tak trochę „po polsku”, jeszcze ani razu nie zdenerwowałem się, że coś jest nie tak, na razie wszystko zaskakuje mnie pozytywnie.
Fińska nawałnica
Pałac Kultury i Sportu w Warnie przeżywa w ostatnich dniach prawdziwe fińskie oblężenie. Kibiców z tego kraju jest tak dużo, że podczas spotkania z Polską zupełnie przyćmili całkiem liczną grupę fanów w biało-czerwonych barwach. To prawdziwy fenomen ostatnich lat. Skąd w kraju sportów zimowych takie zainteresowanie siatkówką?
- Bardzo mocno popularyzują sport. Przez to, że ludzie mają tam ciemno i chłodno, jakoś muszą organizować sobie zajęcia. To widać, bo siłownie i sale są pełne, a ludzie są zżyci ze sportem. Oczywiście numerem jeden, a nawet dwa i trzy jest tam hokej, ale na drugim miejscu wśród sportów halowych jest chyba siatkówka - tłumaczy Oskar Kaczmarczyk.
Uważa też, że wyjazdy na mecze siatkówki stały się po prostu modne. Turnieje wyjazdowe są dla Finów atrakcją, mogą zmienić otoczenie, trochę odreagować i pokazać tę swoją drugą, radosną twarz. Większość fińskich kibiców spędza w Warnie swoje wakacje. Co zaskakujące, jak zauważył Paweł Baryła, na swoim terenie nie są już tak widoczni, jak poza granicami kraju. Być może to kwestia ich dość chłodnej mentalności, z której słyną na całym świecie.
Ale i to powoli się zmienia, przede wszystkim w środowisku siatkarskim. - Zaczynają sprowadzać zagranicznych trenerów, bo zrozumieli, że aby wykonać krok jakościowy, muszą zmienić się nie tylko sportowo, ale też mentalnie - dodać trochę świeżej krwi, żywiołowości i energii - opowiada Kaczmarczyk, raz jeszcze podkreślając ich godny podziwu profesjonalizm i trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość. - Nawet, jeśli wiedzą, że nie stać ich na razie na zdobycie mistrzostwa świata juniorów, to mają plan na przyszłość, na to by stopniowo wykonywać kolejne kroki. Twardo stąpają po ziemi, ale jednocześnie cały czas chcą iść do przodu. Mają ten problem, że jest ich 5 milionów, z tego 3 miliony grają w hokeja, a reszta chce jeździć na nartach. Siatkówka mimo, że jest tam popularna, nie jest pierwszym wyborem.
Co dalej?
Sezon reprezentacyjny niedługo się skończy, a po nim czas podjąć kolejne, nowe wyzwania. Paweł Baryła niedawno rozstał się z Jastrzębskim Węglem, ze względów rodzinnych. - Sam się tego nie spodziewałem, bo byłem z klubem bardzo mocno zżyty i miałem nadzieję pracować tam bardzo długo. Może jeszcze kiedyś nasze drogi się skrzyżują…zobaczymy.
Przez najbliższe kilka miesięcy będzie jeszcze związany z federacją fińską. W niewielkim wymiarze także zimą, bo Finów czeka turniej kwalifikacyjny do przyszłorocznych mistrzostw Europy. Prawdopodobnie będzie też pracował z młodzieżą pretendującą do kadry.
Oskar Kaczmarczyk przyznał, że zawsze chciał zamieszkać w Skandynawii, a jako że Finlandia to podobne klimaty, być może więc i on osiądzie tam na dłużej. Na razie jednak ma krótkoterminowe plany. - Po mistrzostwach świata lecę do Japonii, będę pracował dla FIVB, a później zobaczymy.
Powrót do listy