Przedwczesny półfinał Ligi Mistrzów
Wicemistrzowie Polski od poniedziałku przebywają już we Włoszech. Wczoraj przeprowadzili dwa treningi w hali Palatrento, gdzie w środę o godz. 20.30 (transmisja w Polsacie Sport) rozpoczną rywalizację z najlepszym klubowym zespołem świata - Trentino BetClic.
Rewanżowy pojedynek rozegrany zostanie w Rzeszowie we wtorek 9 marca o godz. 18. Stawką dwumeczu jest awans do Final Four Ligi Mistrzów, który odbędzie się w Łodzi (10 i 11.04.). Trudno sobie wyobrazić, żeby w finałowej imprezie miało zabraknąć najlepszego klubowego zespołu Europy i świata. - Biorąc pod uwagę wysoki poziom obu zespołów można powiedzieć, że to jest przedwczesny półfinał Ligi Mistrzów - mówi szkoleniowiec zespołu Trentino BetClic, Radostin Stojczew. - Musimy pamiętać, że w środę zagramy dopiero pierwszą połowę tego dwumeczu. Nie możemy stracić ani na moment naszej koncentracji i determinacji. Asseco Resovia, to zespół, który dotarł do tej fazy play-off nieprzypadkowo. Ma dobrych zawodników, którzy będą starali się utrudnić nam grę, a do tego grają rewanż przed własną publicznością, co ma również duże znaczenie. Z tych względów musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy aby wygrać spotkanie w Trento w jak najwyższym stosunku, żeby przyjechać do Polski w dużo lepszej sytuacji - zapowiada bułgarski szkoleniowiec wicemistrzów Włoch, a kapitan Matej Kazijski dodaje. - Przez ostatnie dwa tygodnie bardzo ciężko pracowaliśmy myśląc właściwie wyłącznie o tym meczu - mówi Bułgar. - Musimy pamiętać o tym, że układ gier jest dla nas niekorzystny. Zawsze lepiej jest grać pierwszy mecz na wyjeździe, a później kontrolować sytuację w rewanżu u siebie. Tymczasem my będziemy w odwrotnej sytuacji i musimy zrobić wszystko, żeby osiągnąć u siebie w Trento jak najkorzystniejszy rezultat, a najlepiej wygrać 3-0. Już z Belgami byliśmy w takiej sytuacji i po przegranym secie u siebie narobiliśmy sobie trochę problemów. Tym razem chcielibyśmy uniknąć podobnych nerwów. Zrobimy wszystko żeby awansować do Final Four, choć mamy świadomość, że to nie będzie wcale takie łatwe - stwierdza przyjmujący Trentino.
Bułgar wraz z Brazylijczykiem Leandro Vissotto i Kubańczykiem Osmany Juantoreną są pierwszoplanowymi postaciami włoskiej drużyny. - O ich klasie nikogo nie trzeba przekonywać - mówi trener Asseco Resovii, Ljubo Travica. - Świetnie radzą sobie z wysokich sytuacyjnych piłek. Pamiętamy jednak o tym, że oni już w tym sezonie przegrywali mecze, także w Lidze Mistrzów. Mają trochę problemów, przede wszystkim w przyjęciu zagrywki. Na pewno nie przyjechaliśmy do Trento (narciarski kurort na północy Włoch - przyp. red.) na wakacje. Spróbujemy zrobić wszystko, co w naszej mocy żeby wygrać. Nastawiam zawodników w ten sposób, żeby grali spokojnie i pokazali na boisku, że nie boją się bardziej utytułowanego przeciwnika. Naszym celem jest pokazanie w tym meczu najwyższej możliwej formy. Mam nadzieję, że zawodnicy zagrają na maksimum swoich możliwości. To nie będzie łatwy mecz dla obu drużyn. Każdy z zespołów będzie chciał zagrać najlepiej, jak potrafi. My widzimy swoje szanse przede wszystkim w zagrywce - stwierdza szkoleniowiec wicemistrzów Polski, którego opinie podziela Mikko Oivanen. - Jedyną naszą szansą jest serwis i odrzucenie przeciwnika od siatki. Przyjęcie zagrywki, to może być ich jedyna słabość, którą spróbujemy wykorzystać. Potrzebujemy naprawdę silnego serwisu żeby móc z nimi wygrać - mówi Fin.
Brazylijski rozgrywający włoskiego zespołu - Raphael jest dobrze znany trenerowi Asseco Resovii.- Miałem okazję pracować z nim dwa lata temu w zespole Tonno Calippo Vibo Valentia. Jest to bardzo dobry zawodnik, który jednak w Trento nie gra do końca w swoim stylu - opisuje Ljubo Travica. - On preferuje bardzo szybką grę i to najlepiej środkiem. Wiadomo, że przy takich trzech „koniach”, jakich ma Trentino na skrzydłach, ta jego gra musi wyglądać nieco inaczej. Poza tym ten zespół nie ma aż tak dobrego przyjęcia, żeby grać często środkiem. Nawet przy słabszym przyjęciu ich skrzydłowi radzą sobie świetnie w ataku, a do tego mają niesamowitą zagrywkę. Juantorena i Kazijski to najlepiej zagrywający zawodnicy ligi włoskiej, którzy zdobyli już ponad 40 punktów w tym elemencie. Co bardzo ważne, oni zdobywają punkty bezpośrednio z zagrywki w kluczowych momentach setów rozstrzygając często o zwycięstwie. Jeśli chodzi o Leandro Vissotto, to jest to potencjalnie najmocniejszy atakujący na świecie. Dysponuje znakomitymi warunkami fizycznymi, ale ostatnio nie jest w najwyższej formie (w meczu z Veroną zdobył tylko 3 punkty mając 25 proc. skuteczność ataku - przyp. red) i postaramy się to wykorzystać. Nie zgadzam się z opinią, że najsłabszym ogniwem Trentino mogą być środkowi. Birarelli, Sala, czy Riad, który w Lidze Mistrzów gra częściej niż Andrea Sala, grają bardzo dobrze w bloku. W ataku nie dostają natomiast zbyt wielu piłek, bo taka jest specyfika gry Trentino w tym sezonie, ale to nie znaczy, że ci środkowi są przez to słabi - kończy charakterystykę rywala trener wicemistrzów Polski.
Zmiennikiem Raphaela w Trentino jest Polak, Łukasz Żygadło, który już drugi sezon broni barw włoskiego zespołu. - Musimy w środę uzyskać taką przewagę, żeby na rewanż pojechać ze spokojem, bez presji. Oczywiście zawsze jest lepiej odrabiać straty u siebie, ale jak się dobrze zacznie, to w rewanżu pozostanie postawić tylko kropkę nad i - mówi Żygadło, który pomagać będzie w rozpracowaniu rywala. - Na pewno będę starał się coś podpowiedzieć. Zresztą zawsze u nas jest tak na odprawach przedmeczowych, że każdy się wypowiada i zgłasza swoje uwagi. Bardzo dobrze znam polskich zawodników Resovii. Miałem okazję grać z nimi wiele razy i postaram się podzielić swoimi uwagami na temat ich gry z trenerem i kolegami - mówi rozgrywający drużyny Trentino, która powstała w 2000 roku (sportowa spółka Trentino Volley przejęła prawo występowania w Serie A1 po klubie z Ravenny). Debiutując w Lidze Mistrzów włoski klub sięgnął w sezonie 2008/2009 po to trofeum, a jesienią 2009 roku w Doha wywalczył tytuł klubowych mistrzów świata. - W LM naszym celem jest obrona mistrzowskiego tytułu - mówi Żygadło.
Włoska prasa nie daje większych szans ekipie z Polski, twierdząc, że Asseco Resovia nie jest w stanie zagrozić ekipie Trentino w drodze po główne trofeum Ligi Mistrzów. Pojawiają się nawet opinie, że już po pierwszym meczu sprawa awansu będzie wyjaśniona. - Nie stoimy wcale na straconej pozycji i na pewno będziemy walczyć do samego końca. Jesteśmy obecnie w dość niezłej dyspozycji, może nie stuprocentowej, ale niezłej. Każdy z nas ostrzy sobie zęby na ten pojedynek. Mamy nadzieję, że uda nam się wstrzelić zagrywką. Na pewno pójdziemy na całość i spróbujemy ich odrzucić od siatki. Oczywiście te wszystkie przypuszczenia zweryfikuje już wkrótce boisko, ale moim zdaniem nie jesteśmy bez szans - kończy kapitan Asseco Resovii, Krzysztof Gierczyński.