Przegrać z Trento to nie wstyd
Zero do stracenia - no to grają dla zabawy. Czasami wcale nie jest do śmiechu, bo przegrywać seta sześcioma punktami nikt nie chce. Ale zdobywać doświadczenie za to wszyscy. Dlatego trzeba połknąć żabę i grać swoje.
A najlepiej grać jak najwięcej. - Im więcej, tym lepiej dla mnie. Zwłaszcza przeciwko takim zespołom. Mojemu idolowi - Grbiciowi. Klasa sama w sobie. Tylko się od niego uczyć - mówił po przegranym meczu 1:3 Domexu Tytanu AZS-u Częstochowa z Trentino Volley Fabian Drzyzga.
I nie tylko on porażką się nie łamał. Przegrać z aktualnym i zmierzającym do obronienia tytułu mistrzem Włoch to nie wstyd. - To nie jest jakaś drugoligowa drużyna, tylko jedna z najlepszych w Europie! Matej Kazijski to jeden z najlepszych zawodników na świecie. Nikola Grbić - najlepszy rozgrywający - stwierdza Smilen Mljakov. - Z pewnością najtrudniejszy mecz jaki do tej pory graliśmy w całej Lidze Mistrzów. Z Piacenzą też było ciężko, ale mieli problemy zdrowotne z kilkoma podstawowymi graczami - dla nas szczęście w nieszczęściu i duże ułatwienie.
"Szczęście" AZS miał też w środę. W drugim secie, po niegroźnej, ale dokuczliwej kontuzji boisko opuścił fundament zespołu - Kazijski. Seta później na ławkę ze skręconą kostką dołączył Della Lunga. Trento kontuzji przybywało, punktów... również. Bo brak jednego zawodnika z podstawy to żaden problem - tłumaczy Smilen. - Różnica między silną a słabą drużyną jest taka, że najlepsi mają 12 równych zawodników. Robiąc zmiany zespół dalej gra tak samo. Bez różnicy czy Kazijski jest na boisku, czy nie.
Zatem Częstochowa to słabeusz? - Nie możesz porównać Trento z sześcioma milionami budżetu z Częstochową, która ma 2 miliony. Nie idzie się i gra z każdym "ot tak". Pieniądze zmieniają wszystko. Pieniądze to zawodnicy, organizacja. Wszystko! - mówi Mljakov i
dodaje: - Gramy dla zabawy. Nie mamy nic do stracenia.
Mają za to dużo do ugrania. Oba zespoły mają. Dlatego i jednym i drugim było ciężko. I ciężko będzie. - Jestem pewien, że to nie będzie łatwy mecz. Częstochowa jeszcze się nie poddała. Mają szansę. Musimy być bardzo skoncentrowani i dobrze przygotowani na następne spotkanie - mówił po meczu Matej Kazijski. Chłopaki grają z sercem, z wielką wolą walki.
Tyle można powiedzieć o drużynie znając odrobinę jej losy i zaskakująco dobre osiągnięcia. O specyfice gry częstochowian mówi to raczej niewiele. Wprawdzie Trento miało w swoich szeregach dwóch polskich "szpiegów". Niskiej raczej użyteczności, bo z AZS-em w ogóle, a z takim składem w szczególności nie grali... nigdy.
- Ciężko jest grać z nieznaną drużyną - mówił Kazijski. - Nie znaliśmy ich "na żywo". Za to dobrze znaliśmy Smilena, który grał z nami w zeszłym sezonie. To trochę pomogło.
Smilen zgasić się jednak nie dał i często "ciągnął" grę Częstochowy. Bo taką ma rolę - podnosić średni poziom ogrania i doświadczenia częstochowskiego zespołu. Przekładając to na punkty rzecz jasna. Tych niestety częstochowianie sporo stracili z własnych błędów. - Dzisiaj dużo ryzykowaliśmy w zagrywce. W rewanżu postaramy się to poprawić. Będziemy też bardziej skoncentrowani w odbiorze - mówił Mljakow. Bo rzeczywiście przyjęciem AZS nie ułatwiał życia Andrzejowi Stelmachowi. - Przez półtora seta - gdy był odbiór, Andrzej radził sobie bardzo dobrze. Potem zaczęło mocniej serwować i zaczęły się problemy. I nieważne kto stałby wtedy pod siatką - Nikola Grbić bez odbioru dużo więcej by nie zdziałał - ocenił Fabian Drzyzga.
Młody rozgrywający mimo lekkiej kontuzji (naciągniętę więzadło boczne) liczy na pełną dyspozycję w Trento. Jego i całego zespołu. - Nie pojedziemy się tam położyć, tylko dlatego, że przegraliśmy u siebie. Będzie ciężko, ale to jest sport! - mówi stanowczo.- Aspiracje mamy wielkie - chcemy jak najwięcej wygrywać. Dla kibiców. Są wspaniali. Szkoda, że mecz u siebie był pierwszy. Wiemy, że hala Polonia odwraca losy!
Może więc temu właśnie trzeba przypisać porażkę w drugim secie? Kaprys hali? Inną teorię ma libero gospodarzy - Paweł Zatorski. - Po zejściu Kazijskiego chyba wstąpiło w nas trochę rozluźnienia i przedwczesne myślenie o tym, że jest szansa wygrać ten mecz albo chociaż dwa sety.
Skończyło się na jednym. Ale walka trwała dalej. - Dzisiaj naprawdę graliśmy naszą najlepszą siatkówkę. Może nie od początku, ale od pewnego momentu robiliśmy wszystko co z naszej mocy - tak trzeba było grać, żeby pokonać Częstochowę - przyznała bułgarska gwiazda Itasu. - Pierwsze dwa sety kosztowały nas bardzo dużo nerwów i zawodników - dodaje Michał Winiarski. - Tu już nie ma słabych zespołów. Szczególnie na takiej sali, pod taką presją było to coś więcej niż wygrać mecz ligowy we Włoszech.
We Włoszech właśnie zespoły spotkają się za tydzień. - Do rewanżu podejdziemy spokojnie, z myślą o tym, żebyśmy grali tak jak do momentu drugiego seta, kiedy pokazaliśmy naprawdę dobrą siatkówkę - zapowiada Zatorski.
Zatem czekamy na porcję dobrego volleya. I zwycięstwo, które może pomóc w napisaniu nowego rozdziału polskiej siatkówki.