Przegrali pierwszy półfinał, ale są gotowi na Final Four
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle niespodziewanie przegrała z Jastrzębskim Węglem pierwszy mecz play off o finał PlusLigi 0:3. Dokładnie tydzień przed rozpoczęciem Final Four Ligi Mistrzów siatkarze z Opolszczyzny nie błyszczeli formą. - Nie ma powodów do niepokoju - zapewnił Daniel Castellani, szkoleniowiec kędzierzynian.
Zabrakło "prądu "
- Przyjechaliśmy do Jastrzębia bardzo zmobilizowani i zdeterminowani, żeby wygrać. Zaczęły pojawiać się głosy, że ZAKSA ma już mistrzostwo Polski w kieszeni. Tymczasem rywale nie śpią i w miniony piątek zespół z Jastrzębia wykorzystał fakt, że nie prezentowaliśmy naszej gry. Te dwa sety, które przegraliśmy na przewagi podcięły nam skrzydła. Trochę tego nie rozumiem, bo naprawdę dobrze przygotowywaliśmy się do meczu. Wszyscy mogliśmy zagrać lepiej - począwszy ode mnie, kończąc na każdym innym zawodniku, który pokazał się na boisku - skomentował porażkę w pierwszym półfinałowym pojedynku z Jastrzębskim Węglem Piotr Gacek. A trener Daniel Castellani dodał, że w tygodniu poprzedzającym pojedynek jego siatkarze ostro pracowali na treningach, przygotowując się do rywalizacji w półfinale. - Wykonaliśmy kawał solidnej pracy, a w meczu zagraliśmy zupełnie coś innego…sam nie wiem dlaczego. Może troszeczkę siatkarze byli już myślami w Omsku, było też zamieszanie z terminem rozpoczęcia rywalizacji. Ale z pewnością nie tutaj należy szukać przyczyn porażki. Chociaż w dwóch pierwszych partiach ulegliśmy dopiero na przewagi, wiedzieliśmy że to nie jest nasz dzień, nie czuliśmy gry.
- Przegraliśmy pierwsze ważne spotkanie w tym sezonie. Ale na pewno z tego powodu nie "siądziemy” psychicznie - wręcz przeciwnie. Każdy chciałby wygrywać wszystko jak leci po 3:0, ale tak się nie da. Ta porażka na pewno jeszcze bardziej nas zmobilizuje - nie miał wątpliwości kędzierzyński libero.
- Najważniejsze, żeby szybko wymazać ją z głowy i skupić się nad tym, co przed nami. To był tylko jeden mecz, potraktujmy to jako wypadek przy pracy. Nie martwi mnie to jakoś specjalnie, bo wiem, że moja drużyna jest gotowa do Final Four Ligi Mistrzów - uspokoił Daniel Castellani.
Problemy, problemy
Ze względu na uraz, w pierwszym półfinałowym pojedynku zabrakło w składzie ZAKSY Marcina Możdżonka. Paweł Zagumny był w meczowej dwunastce, ale nawet w krytycznym momencie III seta nie pojawił się w polu gry. Chociaż Grzegorz Pilarz zagrał całkiem niezłe zawody, brak Zagumnego był zauważalny. Reprezentacyjny rozgrywający, poza walorami charakterystycznymi dla swojej pozycji, nieźle blokuje i broni, jest też obok Felipe Fontelesa ważnym mentalnie ogniwem drużyny.
- Marcin Możdżonek miał problemy z "Achillesem” już latem, podczas sezonu reprezentacyjnego. Te problemy się odnawiają. Dostał kilka zastrzyków i lekarz zalecił mu odpoczynek przez 2-3 dni. Paweł Zagumny z kolei ma kłopoty z plecami, ale to nic poważnego. Obydwaj zawodnicy powinni być do mojej dyspozycji w Omsku - poinformował trener Castellani.
Ich święto
W poniedziałek 11 marca siatkarze ZAKSY wyruszyli w drogę do odległego i mroźnego Omska. W najbliższy weekend stoczą tam walkę w turnieju finałowym Ligi Mistrzów, w którym zagrają także Zenit Kazań, Lokomotiw Nowosybirsk i Bre Banca Lannutti Cuneo. - Jedziemy do Rosji z ogromnymi nadziejami. To jest nasze święto, jesteśmy w Final Four i chcemy zagrać najlepszą siatkówkę, jaką tylko potrafimy zagrać - zapowiedział Piotr Gacek.
Dokładnie dziesięć lat temu siatkarze z Kędzierzyna wystąpili po raz ostatni w Final Four LM. W marcu 2003 roku, w Mediolanie ówczesny Mostostal wywalczył brązowy medal, pokonując Paris Volley 3:0 (w półfinale siatkarze Waldemara Wspaniałego ulegli Kerakoll Modenie 1:3). Był to największy sukces kędzierzyńskiego klubu w tych elitarnych rozgrywkach.
W półfinale tegorocznej edycji ZAKSA zmierzy siły z włoskim Bre Banca Lannutti Cuneo, trzecią ekipą Serie A1 poprzedniego sezonu. - Na tym poziomie każdy przeciwnik jest bardzo mocny - ocenił libero kędzierzynian, przestrzegając przed nadmiernym optymizmem tych, którzy przekonują, że Cuneo to słabszy rywal, niż wyrzucona przez nich za burtę LM Macerata.
Mimo iż zespół stracił jednego z duchowych przywódców, króla siatki Luigi Mastrangelo i dziury w składzie musi łatać przesuwaniem zawodników na pozycjach, potrafi wznieść się na wyżyny i zagrać fenomenalnie. Jak w meczu rewanżowym o awans do Final Four, gdy pokonał mistrza Włoch Cucine Lube Banca Marche Maceratę 3:2, a w złotym secie rozgromił ich do 7. - Jeżeli szkielet zespołu się zmienia, to w środku może coś pęknąć, ale niekoniecznie. Czasami to dodaje sił - zauważył Piotr Gacek. - Ale my jedziemy do Omska grać naszą siatkówkę, a nie patrzeć na to, co pokażą rywale - podkreślił.