Przez straconego seta spadli na trzecie miejsce
PGE Skra Bełchatów pokonała AZS Politechnikę Warszawską 3:1 w spotkaniu 23. kolejki Plusligi. - Cieszymy się z tych trzech punktów, chociaż nie do końca jesteśmy zadowoleni, bo spadamy teraz przez straconego seta na trzecie miejsce - powiedział Marcin Janusz, rozgrywający bełchatowian.
PLUSLIGA.PL: Politechnika nawiązała walkę i nie był to łatwy pojedynek dla was, jednak ostatecznie zwyciężyliście. Co o tym zadecydowało?
MARCIN JANUSZ: Myślę, że koncentracja, bo warszawianie momentami grali naprawdę bardzo dobrze i niwelowali nasze kilkupunktowe przewagi. W tych trudnych fragmentach gry musieliśmy być bardzo skoncentrowani. Cieszymy się z tych trzech punktów, chociaż nie do końca jesteśmy zadowoleni, bo spadamy teraz przez straconego seta na trzecie miejsce. Musimy więc liczyć, że Rzeszów też coś straci, byśmy awansowali do finału.
Czy gospodarze zaskoczyli was czymś szczególnie w tym spotkaniu?
MARCIN JANUSZ: Nie. Myślę, że wszyscy wiedzą, że oni grają bardzo ryzykownie na zagrywce. Paweł Zagumny znany jest z tego, że nie boi się wybrać najtrudniejszych rozwiązań, więc raczej nas nie zaskoczyli. Po prostu straciliśmy koncentrację, utknęliśmy w jednym ustawieniu w trzecim secie i niestety przegraliśmy go. Cieszą jednak trzy punkty.
O miejsce w finale Plusligi walczycie właśnie z Asseco Resovią, która ze względu na organizację Final Four nie rywalizuje w play offach Ligi Mistrzów w przeciwieństwie do was. Czy nie obawiacie się, że ta większa ilość meczów i wiążące się z tym zmęczenie może mieć wpływ na bój o finał Mistrzostw Polski?
MARCIN JANUSZ: Nie ma co na to patrzeć. Sezon jest trudny dla każdego. To, że zagramy kilka meczów więcej w Lidze Mistrzów, raczej nie ma jakiegoś wielkiego znaczenia. Tak jednak wyszło, ciągle bijemy się o Final Four i jesteśmy blisko.
Faza zasadnicza obfituje w zaskakujące wyniki, także te z waszym udziałem. Który pojedynek był dla was najbardziej rozczarowujący pod względem gry i wyniku?
MARCIN JANUSZ: Dużo było takich (śmiech). Naprawdę znalazłoby się kilka meczów, chociażby ten z Bydgoszczą, który teoretycznie powinniśmy wygrać, a przegraliśmy 3:0, a także spotkanie z Olsztynem przegrane 3:1. Sporo niepotrzebnych punktów straciliśmy w tym sezonie. Oczywiście przeciwnik zagrał bardzo dobrze i to ich zasługa, że nas pokonali, ale myślę, że powinniśmy już wcześniej zapewnić sobie to miejsce w finale, a teraz naprawdę jesteśmy w bardzo niepewnej sytuacji. Musimy bowiem liczyć na stratę Rzeszowa, a to nie jest komfortowe.
W czwartek czeka was rewanżowy pojedynek z Zenitem Kazań. Macie zaliczkę w postaci zwycięstwa w Rosji oraz atut własnej hali. Co więc będzie kluczowe, by dopiąć swego i znaleźć się w Final Four Ligi Mistrzów?
MARCIN JANUSZ: Sądzę, że zagrywka. Należy odrzucić ich od siatki, bo niejednokrotnie pokazali, że jak mają piłkę dograną do siatki, to przeciwnik nie ma większych szans. Musimy zagrać na 110% naszych możliwości, bo to jest zespół z najwyższej półki. Nawet to, że udało nam się wygrać w Kazaniu 3:2, nie daje nam jeszcze takiej pewności, żebyśmy mogli podejść na luzie do meczu. Jest to drużyna, która może przyjechać i w godzinę wygrać z każdym, ale my podchodzimy bez kompleksów do tego spotkania i tak samo jak w Kazaniu liczymy na wygraną.
Zmiana w systemie rozgrywek PlusLigi jest szczególnie istotna dla takich zespołów jak Wasz, bowiem, by walczyć w finale, musicie zająć miejsce w czołowej dwójce po fazie zasadniczej. Jak oceniasz funkcjonowanie tego systemu?
MARCIN JANUSZ: Mnie osobiście ten system bardzo się podoba, bo jednak trzeba sobie zapracować cały sezon, utrzymać stabilny poziom, żeby dostać się do finału. Oceniam to bardzo pozytywnie. Możliwe, że nasze „być czy nie być” w finale zaważy się na setach, więc zobaczymy, jak to będzie.