Przyjaźń procentuje
Sukces buduje się latami. Przyjaźń także. W tym przypadku obie te rzeczy idą w parze. Parze Grzegorz Łomacz - Patryk Czarnowski.
Rozgrywający Jastrzębskiego Węgla nie będzie już samotnie jeździł z Żor na zgrupowanie kadry. W maju w Spale razem z nim stawi się środkowy jastrzębian - Patryk Czarnowski. I w dużej mierze właśnie dzięki niemu. Duet stworzony przez tych zawodników jest w tym sezonie skuteczny jak nigdy. I jak żaden inny na środku siatki w PlusLidze. Czarnowski jest najskuteczniejszym środkowym ekstraklasy. Jego ataki przynoszą punkt w 62 % akcji. Następni w kolejności są Jurij Gladyr (60%) i Robert Szczerbaniuk (58,2%). Okazuje się, że tutaj procentuje przyjaźń. - Z Grzesiem prywatnie trzymamy się bardzo dobrze. Dzięki temu na meczach bardziej sobie ufamy - wyjaśnia Czarnowski. - Nawet jak piłka nie jest idealnie dograna, to Grzesiek wie, że może mi ją wrzucać, bo i tak pójdę na maksymalnych obrotach. Tu funkcjonuje zaufanie.
I jak na razie działa bardzo dobrze. Najlepszy blokujący turnieju o Puchar Polski przekonuje, że przyjacielski układ poza boiskiem, na parkiecie może tylko pomóc. Tak w meczach, jak i w czasie przygotowań. - Na każdym treningu nawet jak coś nie wychodziło, to powtarzałem wszystko z Grześkiem po kilka razy, żeby to w końcu zaczęło funkcjonować. Żebym mógł wykorzystać warunki jakie posiadam. Jestem też mile zaskoczony, że w tym sezonie trafiłem z formą i trzymam jakiś poziom. Oby tak zostało do końca.
Cokolwiek stanie się na finiszu, ten rok jastrzębianie zaliczą do bardzo udanych. Już zdobyli historyczny Puchar Polski i bilet do przyszłorocznej Ligi Mistrzów. - Jeszcze przed tym zwycięstwem mówiłem, że mamy świetną atmosferę w klubie - zaznacza Czarnowski. - W tym roku jesteśmy prawdziwym teamem. Dawano nie spotkałem się z czymś takim.
Z poprzedniego klubu - AZS-u Olsztyn Czarnowski wyniósł co najmniej jedną cenną przyjaźń. Z kolegą po fachu - środkowym Marcinem Nowakiem. Dla wychowanka akademików był on nie tylko dobrym kolegą.
- Kiedy zaczynałem grać siatkówkę, Marcin był uznawany za jednego z najlepszych środkowych w Polsce, grał w kadrze. Był to dla mnie duży autorytet. Poza boiskiem mieliśmy ze sobą dobre relacje i do dziś mamy kontakt. Jest bardzo fajnym człowiekiem. Bardzo mi pomógł, kiedy dopiero zdobywałem doświadczenie. Dawał mi dużo wskazówek w czasie meczów i na treningach. Był dla mnie wtedy ważną postacią - powiedział.
Nic tak jednak nie zbliża jak wspólna pasja. Zwłaszcza z dobrym silnikiem. - Rzeczywiście, głównie połączyły nas samochody. Zawsze nawijały się o nich jakieś tematy, kiedy tylko się widzieliśmy. To nas jakoś wiązało ze sobą. We mnie miłość do aut zaszczepił tata. On też interesuje się samochodami. Kiedy wreszcie sam zasiadłem za kierownicą, to ciężko było mnie zgonić z fotela kierowcy. Teraz jestem w pokoju z Benem Hardym i też non stop gadamy o samochodach. Ciągle czytam prasę i strony internetowe o motoryzacji. Ale samochód mam tylko jeden i jestem do niego przywiązany. Kilka wymarzonych marek jest, ale teraz nie zdradzę.
Bo teraz Czarnowski skupia się na innych marzeniach - złotym medalu mistrzostw Polski i debiucie w reprezentacji kraju. Walka o to pierwsze zacznie się dziś.