Puchar CEV: PGE Skra bliżej ćwierćfinału
Bez nominalnego atakującego i z rozgrywającym z drużyny rezerw siatkarze PGE Skry zdołali wygrać z Neftochimikiem Burgas w pierwszym meczu ⅛ Pucharu CEV! Bełchatowianie mimo wielu przeciwności zwyciężyli 3:2!
Przypomnijmy, że PGE Skra miała sporo problemów z dotarciem do Burgas. Okazało się, że Bułgaria wprowadziła konieczność przeprowadzenia testów RT-PCR przed przylotem, a ani linie lotnicze ani polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie posiadało takich informacji. Ostatecznie bełchatowianie nie wsiedli do samolotu w niedzielę, a w poniedziałek.
Dodatkowo okazało się, że po testach sześciu graczy PGE Skry ma wynik niejednoznaczny, co uniemożliwiło im wyjazd na mecz. Do Bułgarii pojechało więc tylko ośmiu zawodników, co nie było komfortową sytuacją dla drużyny w kontekście planowania składu na to spotkanie.
- Chcemy jednak pojechać i powalczyć - mówił Konrad Piechocki, prezes PGE Skry. Tak też się stało, a szansę gry w pierwszym składzie otrzymał jedyny rozgrywający, który pojechał do Bułgarii, czyli Szymon Ostrowski (zawodnik rezerw). Na pozycji atakującego wyjątkowo wystąpił Dick Kooy, a na pozostałych pozycjach zagrali Milad Ebadipour, Robert Taht (przyjmujący), Karol Kłos i Mateusz Bieniek (środkowi) oraz libero Kacper Piechocki. Dla Ostrowskiego była to duża szansa, ale jednocześnie odpowiedzialność. Dlatego młody rozgrywający w pierwszym secie przede wszystkim wystawiał na lewe skrzydło, gdzie miał doświadczonych kolegów, a w ataku brylował przede wszystkim Robert Taht. I to oni głównie (także na cennych kontrach) przesądzili o tym, że PGE Skra wygrała pierwszego seta. Dodatkowo, Bułgarzy sporo się mylili i podawali rękę bełchatowianom w tym trudnym momencie. Mimo braku dokładności, bełchatowianie zwyciężyli 25:22 i udanie rozpoczęli mecz.
W drugim secie PGE Skra nareszcie zaczęła blokować (świetny Bieniek), co przełożyło się na szybkie uzyskanie przewagi. Bełchatowianie potrafili zatrzymać rywali trzy razy z rzędu i prowadzili już 17:11, a dodatkowo kilka akcji skończył Kooy. Niestety pojawił się też przestój, a w czterech kolejnych akcjach to siatkarze Neftochimika zdobyli trzy punkty, a trener Kovac poprosił o czas. Ale za chwilę znów PGE Skra zablokowała rywala i wydawało się, że pójdzie za ciosem. Gospodarze nie dali jednak za wygraną. Zablokowali Ebadipoura, za chwilę posłali punktową zagrywkę i było 20:20. Kovac znów zareagował i poprosił o przerwę dla PGE Skry. W końcówce bełchatowianie popełnili kilka prostych błędów, a gospodarze to wykorzystali - wygrali na przewagi 26:24 i doprowadzili do remisu.
Trzecią partię lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy uwierzyli w siebie i prowadzili 3:0. Ale nie na długo. Wciąż punktował Taht, a Bieniek zablokował rywali (5:5). Ebadipour dał o sobie znać na zagrywce i bełchatowianie prowadzili już 9:7. Kolejna część seta była wyrównana, a z czasem bełchatowianie znów zdobyli przewagę (16:13), a warto wspomnieć o punktowym bloku Ostrowskiego. Przy stanie 20:19 punktowym blokiem popisał się Karol Kłos, a trener gospodarzy poprosił o czas. Znów set był rozgrywany na przewagi. Na boisko na poprawę przyjęcia i obrony wszedł Robert Milczarek, a seta atakiem z przechodzącej piłki po dobrej zagrywce Ostrowskiego zakończył Bieniek!
PGE Skra chciała zakończyć mecz w czterech setach, by mieć przewagę przed rewanżem u siebie. Bułgarzy nie zamierzali jednak oddać zwycięstwa tak łatwo i przez pierwszą część seta prowadzili. Przy stanie 10:13 trener Kovac poprosił o czas. I miał nosa, bo jego zespół zaczął grać lepiej, a Bułgarzy seryjnie psuli zagrywki. Polska drużyna dogoniła rywali (15:15) i tym razem to trener gospodarzy musiał przerwać grę. Ostrowski wciąż bazował na lewym skrzydle. W końcówce bełchatowianie zanotowali przestój, a Bułgarzy świetnie blokowali i przez to przegrali partię, a Neftochimik doprowadził do tie-breaka.
Zmęczeni bełchatowianie musieli udowodnić swoją wyższość w tie-breaku i małymi krokami zmierzali do zwycięstwa. Na lewym skrzydle rywali obijał Ebadipour, a Bieniek robił swoje w bloku (6:4). Przy stanie 9:7 dla PGE Skry jeden z rywali posłał piłkę w aut i bełchatowianie byli w bardzo korzystnej sytuacji przed najważniejszą fazą seta. I swojego dopięli! Przy wielu przeciwnościach ostatecznie wygrali z Neftochimikiem 3:2!
W sobotę PGE Skra wróci do rozgrywek PlusLigi, a na wyjeździe zmierzy się ze Stalą Nysa. Rewanżowe spotkanie z Neftochimikiem odbędzie się w hali Energia 18 stycznia o godz. 18.
Neftochimik Burgas - PGE Skra Bełchatów 2:3
Sety: 22:25, 26:24, 24:26, 25:21, 12:15
Neftochimik: Tusch, Firkal, Kolev, Uchikov, Balabanov, Nikolov, Ivanov (libero) oraz Telkiyski, Lapkov, Trifonov
PGE Skra: Ostrowski, Ebadipour, Bieniek, Kooy, Taht, Kłos, Piechocki (libero) oraz Milczarek