Puchar CEV: Skra walczy o półfinał
W rundzie challenge Pucharu CEV PGE Skra Bełchatów spotka się z niemieckim VfB Friedrichshafen. Stawką rywalizacji będzie awans do najlepszej czwórki drugiego w hierarchii ważności europejskiego pucharu. Pierwszy mecz zostanie rozegrany 5 lutego, w Niemczech.
Dobrzy znajomi
Szkoleniowiec niemieckiej ekipy Stelian Moculescu, który prowadzi klub nieprzerwanie od 1997 roku, a wśród największych sukcesów ma na koncie zwycięstwo w Lidze Mistrzów w sezonie 2006/07, bardzo ucieszył się na wieść, że w ćwierćfinale Pucharu CEV jego podopieczni będą rywalizować z bełchatowską Skrą. - Spotykaliśmy się kilka razy w Lidze Mistrzów i mamy z tych spotkań bardzo dobre wspomnienia. W 2009 roku konfrontowaliśmy się w fazie grupowej i mój zespół był górą dwukrotnie. Pamiętam, że w rewanżu Lukas Tichacek popisał się kilkoma asami serwisowymi z rzędu. Dwa lata później graliśmy w Łodzi, przed dziesięcioma tysiącami ludzi. To było fantastyczne przeżycie - opisuje utytułowany trener. Jego zespół przegrał wtedy 0:3.
Libero Skry Paweł Zatorski też pamięta starcia z niemieckim rywalem. - W Fridrischafen gra się bardzo ciężko. Nie raz z nimi przegrywaliśmy, albo toczyliśmy pięciosetowe boje. Niedawno mierzyła się z nimi ZAKSA i też musiała grać dwa tie breaki - wylicza.
Marzą im się medale
Przez ostatnie lata Skra przyzwyczaiła nas do medali, do walki o najwyższe cele, ale poprzedni sezon zakończył się fiaskiem - 5. lokatą w PlusLidze i odpadnięciem z LM w I rundzie play off. Paweł Zatorski nie ukrywa, że jemu i całemu, mocno przemeblowanemu zespołowi marzy się powrót na salony. - Nikt z nas nie deklaruje, że wygramy Puchar CEV, chociaż mocno pragniemy takiego zakończenia. Nawet jeśli CEV Cup nie jest tak prestiżowy jak Liga Mistrzów, to i tak udział w tych rozgrywkach jest powodem do dumy i radości. Wszyscy żyją europejskimi pucharami i nam także bardzo zależy, żeby dobrze się zaprezentować na międzynarodowej arenie. Ale to naturalna rola sportowca - żeby w każdym meczu, na jaki się wychodzi, dać z siebie maksimum, walczyć o zwycięstwo do końca.
Przez pierwsze trzy pucharowe fazy bełchatowianie przeszli jak burza. Najpierw wyeliminowali grecki Ethnikos Alexandroupolis w 1/16 finału, potem w 1/8 finału rozprawili się ze szwajcarskim Volley Amriswil, a w kolejnej rundzie odprawili niemiecki Generali Unterhaching (1/4 finału). - Nie będę ukrywał, że pierwsze dwa zespoły, to nie byli przeciwnicy z górnej półki - komentuje Zatorski. - Ostatni rywal z Unterchaching to dobra drużyna, przeciw której grało się dość ciężko. Ale po porażce 0:3 u siebie, Niemcy trochę „siedli” z grą i…teraz mamy kolejnego niemieckiego przeciwnika.
Atut własnego boiska
Gdyby bełchatowianom poślizgnęła się noga w starciu wyjazdowym, to i tak te najważniejsze akcje dwumeczu rozegrają przed własną publicznością, co na pewno stanowi mały handicap. - Kilkakrotnie w historii przekonaliśmy się, że granie „złotego seta” na obcym terenie jest znacznie trudniejsze, niż u siebie. Kibice potrafią bardzo pomóc swojej ekipie, co ostatnio odczuliśmy na swojej skórze choćby w Jastrzębiu, w tie breaku, gdzie nie wytrzymaliśmy końcówki spotkania. Przy wsparciu własnych kibiców zawsze gra się lepiej - nie ma wątpliwości Paweł Zatorski.
Także szkoleniowiec rywali docenia wagę gry na własnym terytorium. - Nasza publiczność bardzo nam pomaga, u siebie jesteśmy znacznie mocniejsi. Musimy wspólnie stworzyć fantastyczne widowisko i wykorzystać tę przewagę - apeluje.
Zagrywka kluczem
Obydwie drużyny potrafią demolować przeciwników serwisem i obydwie miewają problemy z przyjęciem zagrywki rywali. Dlatego kluczem do zwycięstwa może okazać się właśnie ten element siatkarskiej materii. - Trzeba zacząć od dobrej zagrywki i ograniczenia błędów własnych, wtedy powinno być dobrze - przekonuje bełchatowski libero. Zauważa jednocześnie, że Friedrichshafen to drużyna bogata w reprezentantów różnych krajów, którzy potrafią grać w siatkówkę. - Mają w składzie czterech bardzo mocnych Bułgarów, mają świetnego libero Grebennikova i niezłego serbskiego rozgrywającego Jovovica. To bardzo silna drużyna i musimy być gotowi na solidny opór z ich strony.
Z kolei trener Moculescu uważa, że choć Skra Bełchatów to groźny przeciwnik, który świetnie spisuje się na polskim gruncie, to w międzynarodowym boju naszej drużynie może zabraknąć doświadczenia. - Są młodą ekipą, wspartą tylko przez dwóch doświadczonych zawodników (Antiga i Wlazły) - tu widzę naszą szansę.
Pierwszy mecz pomiędzy VfB Friedrichshafen a Skrą Bełchatów zostanie rozegrany w środę 5 lutego, w Friedrichshafen, godz. 20.00. Rewanż zaplanowano na czwartek 13 lutego, o godz. 18.00 w hali Energia, w Bełchatowie.