Puchar Polski: Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 1:3
W drugim pojedynku półfinałowym Pucharu Polski Asseco Resovia Rzeszów przegrała z PGE Skrą Bełchatów 1:3 (25:18, 20:25, 18:25, 24:26). Na zwycięzców w finale czeka ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
Spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej gry obu zespołu. W jednej z pierwszych akcji groźnie wyglądającego urazu nabawił się Krzysztof Ignaczak, który opuścił boisko z zakrwawionym łukiem brwiowym. Obie drużyny od samego początku postawiły na bardzo mocną zagrywkę. Na pierwszej przerwie technicznej minimalnie lepsi byli rzeszowianie (8:7). Po powrocie na plac gry aktualni mistrzowie Polski zaczęli przejmować inicjatywę – skutecznie z kontry zaatakował Olieg Achrem, asem serwisowym popisał się Jaeschke (11:7). Wykorzystując dokładne przyjęcie Fabian Drzyzga coraz częściej stawiał na środkowych i grę kombinacyjną. Podopiecznym Andrzeja Kowala udało się przejąć inicjatywę po drugiej przerwie technicznej. Dobry atak Bartosza Kurka z prawego skrzydła, a także skuteczne zbicie Holmesa z przechodzącej sprawiły, że na tablicy widniał wynik 18:13. O czas poprosił trener Falasca. Przerwa nie przyniosła jednak pożądanego rezultatu. W szeregach rzeszowian coraz lepiej prezentował się Bartosz Kurek, który wziął na siebie ciężar gry na siatce. Chcąc odmienić obraz gry swoich podopiecznych, Miguel Falasca zdecydował się desygnować do gry Marcina Janusza i Marcela Gromadowskiego (22:15). Wypracowana przez Asseco Resovię Rzeszów przewaga okazała się jednak barierą nie do przejścia. Seta zakończył skuteczny atak Jaeschke z drugiej linii (25:18).
Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli bełchatowianie, którzy wyszli na kilkupunktowe prowadzenie (5:3). Rzeszowianie szybko jednak przystąpili do odrabiania strat – skutecznie atakowali Kurek i Jaeschke, a udany blok zanotował Holmes, który zatrzymał Facundo Conte. As serwisowy Fabiana Drzyzgi sprawił, że podopieczni Andrzeja Kowala zameldowali się na pierwszej przerwie technicznej z dwupunktowym prowadzenie (8:6). Wystarczyło dwie akcje, aby bełchatowianie odrobili straty i od tego momentu wynik oscylował wokół remisu (8:8, 10:10, 11:11). Wspaniały as serwisowy Mariusza Wlazłego spowodował, iż o czas poprosił trener Kowal (11:12). W kolejnych akcjach drużyny grały punkt za punkt i dopiero świetna postawa Nicolasa Marechala pozwoliła Skrze Bełchatów przejąć inicjatywę. Reprezentant Francji najpierw skutecznie atakował, a chwilę później popisał się asem serwisowym (14:13). Druga przerwa techniczna należała do ekipy z Bełchatowa – Facundo Conte zatrzymał Bartosza Kurka, a Jaeschke pomylił się w ataku (16:14). Podopieczni Miguela Falasci wykorzystując coraz lepsze przyjęcie, powiększyli swoją przewagę, aż do czterech punktów (18:14). Pomimo usilnych prób zespołu ze stolicy Podkarpacia, bełchatowianie konsekwentnie utrzymywali wcześniej wypracowaną przewagę. W szeregach mistrzów Polski w ważnych momentach drugiej partii brakowało kończącego ataku czyli elementu, który stanowił atut rzeszowian w pierwszym secie (78% skuteczności w ataku!). Seta zakończył skuteczny atak Marechala (25:20).
Trzecią odsłonę lepiej rozpoczęli bełchatowianie. Nicolas Uriate korzystając z dobrego przyjęcia posyłał piłki do Conte i Wlazłego, którzy nie mylili się na siatce. Na pierwszej przerwie technicznej podopieczni trenera Kowala zameldowali się z trzypunktową stratą (5:8). Po powrocie na plac gry zawodnicy Skry Bełchatów zaczęli powiększać swoją przewagę (12:7), w czym mocno pomagali im rywale, którzy zaczęli popełniać błędy własne (dwa autowe ataki Achrema). Do gry desygnowany został Aleksander Śliwka, który miał poprawić skuteczność ataku rzeszowian. Świetnie jednak zaczął funkcjonować blok bełchatowian, który dwa razy skutecznie zatrzymał Bartosza Kurka. Kiedy strata Asseco Resovii Rzeszów wzrosła do sześciu punktów, o czas poprosił trener Kowal (9:15). Po drugiej przerwie technicznej mistrzowie Polski przystąpili do redukowania strat – punktowali Penczew, Śliwka i Kurek (14:18). Chcąc zareagować na sytuacje na boisku trener Falasca poprosił o czas dla swojego zespołu. W kolejnych akcjach zawodnicy Skry Bełchatów utrzymali bezpieczną przewagę (20:16), rzeszowianie natomiast cały czas szukali sposobu, aby zatrzymać skuteczne ataki rywali. Podopieczni Andrzeja Kowala w trzecim secie musieli uznać wyższość rywali, którzy wygrali 25:18 i tym samym objęli prowadzenie w całym spotkaniu.
Podbudowani korzystnym wynikiem meczu bełchatowianie rozpoczęli czwartego seta od trzypunktowego prowadzenia (7:4). Przed pierwszą przerwą techniczną ich rywale zdołali jednak zmniejszyć straty do jednego punktu (7:8). W kolejnych akcjach drużyny grały punkt za punkt, ale cały czas minimalną przewagę utrzymywali zawodnicy Skry Bełchatów (12:10). W szeregach prowadzącej drużyny świetnie prezentował się Facundo Conte, który był mocnym punktem na siatce. Przy stanie 14:13 dla Skry Bełchatów Nicolas Marechal trafił piłką w Krzysztofa Ignaczaka, który tym samym ponownie musiał opuścić plac gry. Na drugiej przerwie technicznej podopieczni Andrzeja Kowala tracili do rywali dwa punkty (14:16). Niesieni dopingiem swoich kibiców zawodnicy Miguela Falaski pewnie zmierzali po końcowe zwycięstwo. Argentyńskiego przyjmującego dobrze uzupełniał Mariusz Wlazły (19:16). Mistrzowie Polski w samej końcówce podjęli jeszcze jedną próbę odwrócenia losów spotkania (21:23). Ciężar gry wziął na siebie Bartosz Kurek, który popisał się dwoma skutecznymi atakami (23:24) i o czas poprosił trener Falasca. Po powrocie na plac gry skutecznie atakował Bartosz Kurek (24:24)! Na ciosy Kurka odpowiedział jednak Facundo Conte, który ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie (25:24). W kolejnej akcji Argentyńczyk dokończył dzieła i swoim skutecznym zbiciem zapewnił PGE Skrze Bełchatów udział w finale Pucharu Polski.
MVP: Facundo Conte
Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?mID=26471&ID=1038
Powrót do listy