Puchar Polski: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Trefl Gdańsk 1:3
W pierwszym półfinale Pucharu Polski doszło do ogromnej niespodzianki. Obrońca tytułu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrał z Treflem Gdańsk 1:3 (25:19, 23:25, 23:25, 23:25). MVP został wybrany Damian Schulz. Ekipa prowadzona przez Andreę Anastasiego zagra o zwycięstwo w tym turnieju po raz drugi w historii. W 2015 roku Trefl pokonał w finale Asseco Resovię Rzeszów 3:1.
Obrońcy tytułu mieli ogromną chrapkę, by również w tym roku zgarnąć to cenne trofeum. Siatkarze z Gdańska z kolei przyjechali do Wrocławia, by, jak to powiedział Andrea Anastasi, cieszyć się własną grą. I rzeczywiście, świetnie bawili się w Hali Stulecia, a co więcej, byli sprawcami ogromnej niespodzianki, bo po bardzo dobrej grze awansowali do wielkiego finału.
W pierwszej partii kędzierzynianie mieli fatalne przyjęcie (11% w punkt, 33% dobrego), a mimo to zdołali „wykręcić” w ataku skuteczność na poziomie 59%. Świetnie spisywali się obydwaj środkowi, znacznie słabiej grał za to Sam Deroo, który skończył dwie z ośmiu otrzymanych piłek. Po drugiej stronie siatki atak opierał się głównie na Damianie Schulzu i Piotrze Nowakowskim. To nie wystarczyło, by dotrzymać kroku rywalom.
Druga część gry, podobnie jak pierwsza zaczęła się od prowadzenia ZAKSY 5:2, ale gdańszczanie błyskawicznie odrobili straty, a po serii kąśliwych zagrywek Mateusza Miki zbudowali czteropunktową przewagę (10:14). Po podwójnym bloku na Mice kędzierzynianie zbliżyli się do przeciwników na dwa punkty (15:17), ale czujni na siatce siatkarze Trefla nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa, a ich wyższość w drugiej odsłonie przypieczętował atakiem z prawego skrzydła niezawodny Damian Schulz.
Dobra passa gdańszczan przeniosła się także na set numer trzy, w którym bardzo długo nadawali rytm grze (9:12). Skrzydłowi ZAKSY mieli duże problemy z kończeniem piłek w ataku, a środkowi mistrza Polski z ustawieniem szczelnego bloku. Dopiero gdy Mateusz Bieniek postraszył rywali zagrywką, obrońcy tytułu wyrównali bilans punktów na 17:17, doprowadzając do zaciętej końcówki. Tę jednak, tak samo jak w poprzedniej odsłonie, lepiej wytrzymali podopieczni Andrei Anastasiego. I podobnie jak wcześniej, Trefl znów lepiej spisał się na siatce.
Zastanawiające, że w trzech partiach meczu Trefl Gdańsk popełnił aż 22 błędy własne, o 8 więcej niż ZAKSA, a mimo to objął prymat w spotkaniu. Co więcej, przy prowadzeniu 2:1 siatkarze tej drużyny poczuli swoją moc oraz drobną słabość przeciwników i jeszcze mocniej ich przycisnęli (5:10). Wtedy trener Gardini sięgnął po ratunek z ławki rezerwowych i wprowadził Rafała Szymurę (za Buszka). Młody przyjmujący od razu posłał na drugą stronę boiska serię trudnych serwów, po których jego zespół zbliżył się do Gdańska na 9:10, a po bloku tego samego gracza na Schulzu był remis po 13. Od tego momentu trwała wyrównana batalia, którą wygrali mocno zmotywowani gdańszczanie, sprawiając ogromną niespodziankę sobie i swoim kibicom.
Co ciekawe, poprzednik Andrei Gardiniego w ZAKSIE Ferdinando De Giorgi w swoim pierwszym sezonie w klubie z Opolszczyzny też nie wygrał Pucharu Polski, przegrywając finał z PGE Skrą Bełchatów.
Relacja punkt po punkcie: http://pls-web.dataproject.com/Livescore_Adv.aspx?ID=27673
Statystyki meczu: http://pls-web.dataproject.com/MatchStatistics.aspx?mID=27673&ID=1052&Page=S
Powrót do listy