Radosław Gil o finale Młodej Ligi i spotkaniu z ZAKSĄ
19-letni rozgrywający Jastrzębskiego Węgla zastąpił w spotkaniu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle kontuzjowanego Michała Masnego. Mimo porażki jastrzębian 0:3, Radosław Gil swój występ może zaliczyć do udanych.
PLUSLIGA.PL: Tydzień temu wygrał pan z drużyną Młodej Ligi mistrzostwo Polski. Taki pięciosetowy bój z połową pierwszego składu Cerradu Czarnych Radom był z pewnością niezłą lekcją siatkówki?
RADOSŁAW GIL: Przede wszystkim ten finał nauczył mnie, że nigdy nie można się poddawać, że z każdego wyniku można wyjść. Przegrywaliśmy 0:2, potem 12:14 w tie breaku, ale udało się z tego podnieść. A trzeba podkreślić, że po przeciwnej stronie siatki byli Szalpuk, Grzechnik, Bołądź i Kowalski, naprawdę dobrzy zawodnicy.
Opinie na temat rozgrywek Młodej Ligi są bardzo różne. Jak pan ocenia młodzieżowe rozgrywki? Są potrzebne?
RADOSŁAW GIL: Moim zdaniem te rozgrywki mają sens. Młodzi zawodnicy mają gdzie się rozwijać, dostają szansę do gry i nie są skazani wyłącznie na stanie w kwadracie w zespole seniorów. Sam trening jest ważny, ale nie wystarczy by pójść do przodu - muszę to przyznać.
Nawet trening u boku takiego mistrza, jak Michał Masny?
RADOSŁAW GIL: Michał Masny jest świetnym zawodnikiem. Bywa surowy, ale tylko wtedy kiedy powinien być. Dodatkowo, jest niesamowicie fajnym człowiekiem, daje wskazówki zarówno w życiu, jak i w siatkówce. Jego rady są bardzo pomocne i cenne. Ale proszę mi wierzyć, że znacznie więcej mogłem wyciągnąć choćby z takiego spotkania, jakie zagrałem w sobotę, nawet jeśli moja drużyna przegrała.
To porozmawiajmy o pojedynku z ZAKSĄ. Mam wrażenie, że trema była, ale bardzo krótko. Długimi fragmentami grał pan niemal jak stary wyga.
RADOSŁAW GIL: Początkowo trochę się stresowałem. Nie czułem się najlepiej, bo wiadomo, że te pierwsze kontakty z piłką bywają trudne. Z czasem, z każdą kolejną rozegraną akcją było coraz lepiej i mam nadzieję, że było to widać. Chociaż na pewno nie zagrałem jak stary wyga.
Ciężko gra się z tak zbalansowaną drużyną, jak ZAKSA?
RADOSŁAW GIL: Mam wrażenie, że w sobotę zagrali trochę gorzej niż zwykle, ale i tak bardzo ciężko się z nimi grało. Szczególnie, że popełniają bardzo mało błędów własnych, a Benjamin Toniutti robi bardzo dobrą robotę rozgrywając piłki - to są chyba ich największe plusy. Robiliśmy co mogliśmy. W drugim secie byliśmy bardzo blisko wygranej, prowadziliśmy nawet 23:22, ale popełniliśmy kilka głupich błędów i set się wymknął.
Dokładnie były to dwa nieskończone ataki na skrzydłach.
RADOSŁAW GIL: Ale w tym nie zabrakło też mojej winy. Jesteśmy drużyną i nie ma co patrzeć na indywidualne błędy. Przegraliśmy zespołem, a nie pojedynczymi atakami.
Przed wami jeszcze trzy spotkania fazy zasadniczej. Potem maksymalnie trzy w play offach i w połowie kwietnia koniec sezonu.
RADOSŁAW GIL: Bardzo liczymy na to, że wygramy wszystkie trzy mecze i powalczymy o jak najwyższe miejsce w klasyfikacji. Przede wszystkim, mam nadzieję, że Michał szybko się wyleczy, wróci do gry i pomoże nam w tym ostatnich spotkaniach. Chociaż z drugiej strony, nie ukrywam, że bardzo chciałbym grać. Jednak umówmy się, na braku Michała cierpi cały zespół, bo jest on dużo lepszym zawodnikiem i dużo bardziej doświadczonym niż ja. Uważam, że z Michałem w sobotę byłoby trochę inaczej.
A co po sezonie? Rozgrywki juniorskie i przede wszystkim matura. Potem na pewno będę kontynuował naukę, myślę, że na AWF-ie.
Powrót do listy