Radosław Panas: wyjdziemy pełni wiary w zwycięstwo
Przed sobotnim meczem LOTOSU Trefla Gdańsk z mistrzami Polski, Asseco Resovią (1 lutego, godz. 14.45, Hala 100-lecia w Sopocie), rozmawiamy z Radosławem Panasem, pierwszym szkoleniowcem gdańskich siatkarzy.
- Co zdecydowało o porażce LOTOSU Trefla w Radomiu?
- Kluczowym dla losów tego meczu był pierwszy set. Mieliśmy w nim swoje szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy. Następstwem przegranej w tej partii była kolejna odsłona, która od początku nie układała się po naszej myśli. Rozmowa z chłopakami w dziesięciominutowej przerwie pozwoliła nam zmobilizować ich na tyle, że dość pewnie wygraliśmy trzeciego seta. Prowadziliśmy też do połowy czwartego, ale mały przestój i kilka prostych błędów z naszej strony zdecydowało o tym, że to Radom wygrał tę partię i cały mecz.
- Po pierwszych meczach w tym roku można było odnieść wrażenie, że poradziliście sobie z tymi seriami punktów zdobywanych przez przeciwników, tymczasem w środę znów się przytrafiły w kluczowych momentach pierwszego i czwartego seta.
- To prawda, mieliśmy przestoje, ale zdarzały się one również naszym przeciwnikom. Mecz rozstrzygał się w końcówkach, w poszczególnych setach decydowały pojedyncze akcje. Podobnie było w meczu z Olsztynem. W pierwszych meczach w tym roku to my je wygrywaliśmy, a w ostatnich spotkaniach lepsi byli rywale. Taki jest sport. Te przestoje nie wynikały z braku mobilizacji czy koncentracji lub tego, że ktoś „nie wyszedł” na boisko. W Radomiu wszyscy dali z siebie tyle, ile potrafili. Przegraliśmy po sportowej walce.
- Czy te porażki nie wpłyną negatywnie na morale zawodników, które wyraźnie wzrosło po wcześniejszych, styczniowych zwycięstwach?
- Mam nadzieję, że zespół dalej będzie wierzył w siebie i w pełni zmobilizowany podejdzie do najbliższych trzech meczów, w których mierzyć się będzie z czołówką ligi. W pierwszej rundzie nie udało nam się zdobyć żadnego punktu z tymi najsilniejszymi rywalami, teraz będziemy musieli zrobić wszystko, by nadrobić punkty stracone w poprzednich spotkaniach.
- Zespół Politechniki Warszawskiej pokazał tydzień temu, że Asseco Resovia nie jest drużyną nie do pokonania.
- Zgadza się, Warszawa pokazała nam pewien kierunek. Trzeba wziąć pod uwagę, że zespół z Rzeszowa przyjechał bez dwóch podstawowych zawodników, którzy w środę już zagrali. Podejrzewam, że po ostatniej wpadce do meczu z nami podejdą maksymalnie zmobilizowani.
- Sporo pochwał za mecz z Olsztynem otrzymał Sławomir Stolc, jednak w Radomiu nie dostał szansy. Dlaczego?
- Bardzo dobrze zagrali przyjmujący z pierwszej szóstki – Wojciech Żaliński i Krzysztof Wierzbowski. Obaj mieli bardzo wysoki procent skuteczności w ataku i nie było potrzeby rotowania składem na tej pozycji.
- Zmiany mieliśmy z kolei na pozycji atakującego. Co się działo z Jakubem Jaroszem?
- Miał słabszy mecz i trochę brakowało nam jego punktów. Jeden atakujący Cerradu Czarnych zdobył 20 punktów, a dwóch naszych graczy na tej pozycji łącznie tylko 16. Przy dobrej skuteczności dwóch naszych skrzydłowych zabrakło tego jednego „klocka” w naszej układance.
- Czego możemy spodziewać się w sobotę?
- Na pewno będziemy zmobilizowani i wyjdziemy na mecz pełni wiary w zwycięstwo. A jak będzie, rozstrzygnie boisko.
- Jak wam się gra w Hali 100-lecia? Wielu siatkarzy, którym przyszło w niej występować, twierdzi, że to trudny obiekt. Czy może być ona waszym atutem w meczu z mistrzem Polski?
- Rozegraliśmy tam jeden mecz, odbyliśmy parę treningów, więc zdążyliśmy się już zapoznać z tą halą. Dla drużyny z Rzeszowa może być to nowość, ale nie sądzę, by tak doświadczony zespół miał jakieś problemy z aklimatyzacją. Sala nie powinna odgrywać większej roli, a losy meczu rozstrzygną się w sportowej rywalizacji.