Radosław Rybak: szkoda trzech punktów
Trener? Nie ma. Kapitan? Nie ma. Libero? Nie ma. No to mają chociaż punkt na pocieszenie... Zasłużyli. Choć może bardziej na tęgie lanie, bo mecz z ZAKSĄ J.W.Construction OSRAM AZS Politechnika Warszawska mogła wygrać nawet 3:0. Ale co? Ale taki jest sport...
Politechnika prowadzi z wiceliderem 1:0 – niespodzianka. AZS podwyższa na 2:0 – szok! Stołeczni przegrywają 2:3 – tradycja. Bo rzeczywiście jest to już obyczajem, że AZS Politechnika pięciosetówki przegrywa. Tak było ze Skrą, Jastrzębskim Węglem, dwa razy z ZAKSĄ.
- W tym sezonie wygraliśmy tylko jednego tie-breaka z Częstochową na wyjeździe. Na razie, takie przegrane nie podcinają nam skrzydeł. Raczej drużyna się umacnia. Wiadomo – nie jesteśmy potentatem, nie mamy największego budżetu w lidze, może nawet jeden z najmniejszych. Ale jest dobra atmosferę w zespole. Jeśli gramy, widać wolę walki, to jest dobrze i tego się będziemy trzymać - powiedział drugi trener AZS-u Robert Strzałkowki.
Robert Strzałkowski przyznał, że z postawy drużyny jest zadowolony. I zrobił wszystko, co było w jego mocy, żeby wypełnić lukę po trenerze Krzysztofie Kowalczyku. - Dałem z siebie ile mogłem. Poza tym, że jestem drugim trenerem, to jeszcze statystykiem i masażystą. W tygodniu miałem tyle pracy, że... masakra! Zrobiłem co mogłem. Przepraszam, jeśli zawiodłem. Sam też jeszcze jestem młody. Mam dopiero 23 lata, też studiuję - kończy z uśmiechem na ustach.
Bo i nie ma co płakać. Punktów szkoda, ale kapitan zespołu Radosław Rybak przypomina, że i tak jesteśmy na szóstym miejscu, choć wszyscy na początku spisywali nas na spadek.
- Wiem, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i wszyscy chcieliby, żebyśmy wygrywali, ale nie da się tego zrobić tak na zawołanie. Na razie trzeba się cieszyć z takich wyników, jak dziś - przyznał po spotkaniu wracający do zdrowia zawodnik.
A zdrowie to chyba najczęściej padające w szeregach warszawskiego zespołu słowo. I największy problem. W szpitalu leży trener, podstawowy atakujący miał tygodniową przerwę i szybko nie wróci do pełni formy, a dopiero od poniedziałku wznowi normalne treningi. Podstawowy libero ma obitą kość ogonową. Szóstkowy rozgrywający również skarży się na jakieś dolegliwości. Nic jak tylko typować szybkie 3:0. I niemal tak by się skończyło, ale... dla J.W.Construction OSRAM AZS Politechniki Warszawskiej.
- Nawet mimo problemów kadrowych, mimo braku trenera, pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną i każdy musi się nas bać. Bełchatów też wyjechał stąd bez kompletu punktów. Tu nie ma już kalkulacji – walczymy o jak najwyższe miejsce, żeby z jak najwyższej pozycji wyjść do dalszych rozgrywek - zadeklarował trener Strzałkowski.
Trenerowi – debiutantowi w sobotnim meczu doświadczeniem i pomocną radą próbował służyć najstarszy w zespole Radosław Rybak. - Nie miałem za bardzo możliwości, fizycznie nie było jak. Próbowałem coś tam podpowiedzieć, ale to nie ja decydowałem o poczynaniach na boisku. Szkoda trzech punktów, bo nam dzisiaj po prostu uciekły. Kędzierzyn zaczął grać bardziej zdecydowanie. Ale myślę, że mimo to trzy oczka były nasze. Pogubiliśmy się taktycznie w następnych setach. Zagraliśmy zbyt mało konsekwentnie i ułatwiliśmy robotę ZAKSIE. - mówił zawiedziony Radosław Rybak.
Z drugiej strony też słychać narzekania. - Zabrakło agresji. Od trzech tygodni proszę o to drużynę. I już drugi mecz zaczynamy bez tego. Bo się samo wygra. A to jest niestety niemożliwe. Wszystkie drużyny w polskiej lidze, nawet te na kartce słabsze, udowodniły, że jak nie zagramy na sto procent procent albo i więcej, to nie mamy szans. - powiedział szkoleniowiec przyjezdnych – Krzysztof Stelmach. - Było mi wstyd. Nie za naszą grę, ale za naszą bezsilność. Nie potrafiliśmy sobie poradzić, zareagować, znaleźć antidotum na dobrą grę Politechniki. Ale wierzyłem, że można. Jak się gra do końca, to się wygra!
- Nie wiem co chłopaki myślały. Może, że jesteśmy lepsi niż Warszawa i nie musimy się przemęczać - mówił przyjmujący ZAKSY Dan Lewis. - To nie była ignorancja. Bardziej chęć pójścia na łatwiznę. Jesteśmy drudzy w lidze, ale jeśli będziemy tak grać jak dzisiaj i nie będziemy dawać z siebie sto procent, nigdzie nie dojdziemy.
Mimo licznych niedociągnięć w grze swojej drużyny, były zawodnik Skry zapowiada, że jego ekipa będzie się ubiegać w mistrzostwo w PlusLidze. - Jeśli zmienimy nastawienie, mamy wielką szansę wygrać. Mamy dobrą drużynę, dobrego trenera i system. Ale musimy się dużo bardziej wysilić. Nie jest ważne, że jesteśmy za czy przed Skrą w fazie zasadniczej. Najważniejsze będzie pierwsze spotkanie w play-offach, dające ewentualny awans do półfinałów. Budowanie mistrzostwa zaczyna się na tym etapie. Po solidnej pierwszej rundzie awans do półfinałów jest już swego rodzaju złotem. Wszyscy, którzy się tam dostaną będą mistrzami - stwierdza.