Radostin Stojczew: wielka rola Łukasza Żygadło
Osiemnaście minut – tyle potrzebował Trentino BetClik, żeby wybić siatkarzom Asseco Resovii Rzeszów z głów tlące się jeszcze marzenia o awansie. – Siłą tego zespołu jest zespół. Grupa - zdradza tajemnicę sukcesu trener ekipy klubowych mistrzów świata, Radostin Stojczew, który już zaczyna myśleć o łódzkim Final Four Ligi Mistrzów.
PlusLiga: Pokonaliście Resovię 3:1, ale już po pierwszym secie awans mieliście w kieszeni. Było tak łatwo, jak wydawało się obserwując mecz tuż zza linii boiska?
Radostin Stojczew: Naszym celem było wygrać pierwszą partię i wszyscy zawodnicy mieli tylko tą myśl w głowie. Potem mogliśmy wprowadzić na boisko zmienników. Łatwo? W żadnym wypadku, nie bagatelizowaliśmy siły Resovii ani przez moment. Z tego względu jestem podwójnie zadowolony: moi zawodnicy wyszli na boisko z jasnym umysłem i w pełni skoncentrowani przystąpiliśmy do gry. Ale powtórzę raz jeszcze: nie był to łatwy mecz i nie był to dla nas łatwy set.
- W czym tkwiła różnica pomiędzy zespołami wicemistrza Italii i wicemistrza Polski?
- Bez żadnych wątpliwości – różnica tkwiła w jakości gry. My zagraliśmy w tych dwóch spotkaniach na zdecydowanie wyższym poziomie. Resovia miała oczywiście swoje problemy, także ze względu na kontuzje – choćby Mikko Oivanena, który nie był w pełni formy. Jeśli zaś chodzi o aspekt czysto sportowy – byliśmy bardziej precyzyjni i lepiej skontrowani w najważniejszych momentach. W Polsce ważny był też aspekt psychologiczny: w poprzednim tygodniu wygraliśmy trzy sety i zapewniliśmy sobie wielką przewagę przed rewanżem. Najważniejsze było to, żeby moi siatkarze nie pomyśleli ani przez moment w tym tygodniu dzielącym oba spotkania, że wywalczyliśmy już awans.
- Jest Pan „kreatorem” zespołu , który rozgrywający Resovii nazwał silniejszym niż reprezentacja narodowa Brazylii. Trento to zespół mocniejszy niż w tamtym roku?
- Pozostaje mi jedynie podziękować Rafaelowi Redwitzowi za taki komplement, ja nie chciałbym oceniać mojego zespołu w takich kategoriach. Trento to zespół zupełnie inny niż rok temu. W niektórych aspektach jesteśmy lepsi. Jakie to elementy? Na pewno gra w kontrze – szybsza, bardziej zróżnicowana i nieprzewidywalna. Musimy poprawić inne elementy naszej gry, przede wszystkim pracę bloku. Nie mamy na to czasu – gramy co trzy dni na wyjeździe. Jesteśmy jednak na dobrej drodze. Jednego jestem pewien – możemy być lepsi, mamy jeszcze rezerwy. Ale powtórzę raz jeszcze – nie mamy po prostu możliwości. żeby dłużej popracować ze względu na napięty kalendarz. Ufam jednak, że w przyszłym roku będziemy jeszcze mocniejsi.
- Waszą słabość wielu upatruje w jakości przyjęcia zagrywki, które w roku poprzednim „zabezpieczał” Winiarski.
- Nie jest to problem. Analizując statystyki, nasze przyjęcie utrzymuje się na poziomie z zeszłego roku. Mamy co prawda problemy z odbiorem zagrywki typu flot, ponieważ w rozgrywkach krajowych trenujemy zupełnie innymi piłkami – Moltenami. Za każdym razem musimy więc zmieniać piłki na Mikasy - wpływa to negatywnie także na atak i zagrywkę. Oczywiście nie jest to nam na rękę, przysparza to problemów wszystkim drużynom włoskim grającym w pucharach europejskich, ale nie możemy nic zmienić.
- Kto przejął miejsce mentalnego lidera, którym był Nikola Grbić?
- Najpiękniejsze w tym zespole jest to, że nie ma kogoś takiego. Liderem tego zespołu jest zespół. Grupa. Odchodzi Grbić, odszedł Winiarski i inni, a my gramy ciągle na wysokim poziomie i walczymy o najwyższe cele. Ci zawodnicy świetnie czują się ze sobą na boisku. I to jest właśnie naszą siłą – jednego dnia liderem jest jeden zawodnik, kolejnego inny, a czy będzie to nasz kapitan Matej Kazijski czy Osmany Juantorena – to już nie ma znaczenia.
- Odszedł Michał Winiarski, w składzie pozostał Łukasz Żygadło, który w pewnym momencie sezonu wychodził w podstawowym składzie, teraz znów jest zmiennikiem. Jaka jest jego rola w ekipie?
- Łukasz ma wielką rolę w naszym zespole i nie mówię tego tylko dlatego, że rozmawiamy w Polsce. To świetny zawodnik, który ma wielki wkład w nasz zespół. Powodem z jakiego nie zawsze to on gra w podstawowym składzie nie jest jakość jego gry – prezentuje on taki sam poziom jak Raphael – przyczyna ta dotyczy bardziej całego zespołu niż jednej pozycji na boisku, aspektów taktycznych. Łukasz w ciągu ostatnich dwóch lat znacznie podniósł poziom swojej gry i jestem niezwykle zadowolony, że mam do dyspozycji takiego siatkarza. Z jego pomocą wygraliśmy wiele niezwykle ważnych spotkań. Myślę, że i w reprezentacji narodowej będzie mógł pokazać, na co go stać, ponieważ powtórzę raz jeszcze – zrobił w mojej ocenie olbrzymi skok jakościowy.
- Nie ma Pan najłatwiejszego zadania. Prowadząc zespół gwiazd – po wygranych można powiedzieć, że to „samograj” i rola trenera może być nie doceniana. Z drugiej strony spada na Pana krytyka za każdą porażkę.
- Wszyscy mogą teraz tak myśleć. Ale dla mnie to nie jest żaden problem, w najmniejszym stopniu. Po pierwsze, ja wykonuję swoją pracę i daję z siebie wszystko, nie interesuje mnie nic innego. Po drugie, przed startem rozgrywek ligowych wymieniano nasz zespół jako czwarty-piąty „w kolejce” do tytułu. Eksperci najpierw typowali takie zespoły jak Cuneo, Macerata i Piacenza, które zainwestowali duże pieniądze w okienku transferowym w doświadczonych zawodników i znacząco się wzmocniły. U nas natomiast zmienił się rozgrywający – postawiliśmy na zawodnika, który nie miał doświadczenia w walce na najwyższym poziomie, odszedł Winiarski, zaś na jego miejsce pojawił się siatkarz, który nie grał w siatkówkę przez trzy lata. W praktyce zmieniliśmy jednak wspólnymi siłami te typowania - to zasługa całej drużyny.
- Teraz czeka was łódzki Final Four. Cel jest jeden – obrona tytułu?
- Nie myślimy w ten sposób. Ze strony władz klubu nie mamy postawionego żadnego celu. Naszym celem jest grać mecz po meczu i wygrywać, krok po kroku mając na oku jednak tylko najwyższe cele. Zachowujemy ciągle taką samą wolę zwycięstwa.. Teraz problemem jest po raz kolejny kalendarz - play off we Włoszech zaczyna się tuż przed Final Four, jak już bywało w latach ubiegłych. Nie jest to dla nas łatwa sytuacja, ale ten zespół zawsze wychodzi na boisko żeby walczyć i wygrać.
- Skra Bełchatów, z którą graliście w finale Klubowych Mistrzostwach Świata będzie trudniejszym rywalem niż Resovia?
- Już podczas tamtego turnieju Skra pokazała, że niewątpliwie jest jednym z najsilniejszych zespołów na świecie. Polacy zagrają przed własną publicznością, co zawsze jest dodatkowym atutem. Jedno mogę powiedzieć już dziś – będziemy ciężko pracować nad naszą formą przed Final Four i damy z siebie wszystko, żeby wygrać ten turniej.
Powrót do listy