Rafał Szymura: marzenia powoli zaczynają się spełniać
W 17. kolejce spotkań PlusLigi najciekawiej powinno być w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie zawita ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Podrażnieni porażką w Pucharze Polski gospodarze będą chcieli zmazać złe wrażenie i pokazać, że stać ich na dobrą grę i na wygrywanie. Dodatkowo, w szeregach ZAKSY zagra Rafał Szymura, siatkarz, który przed startem sezonu był przymierzany do Jastrzębskiego Węgla.
W rundzie jesiennej Pomarańczowi przegrali w Kędzierzynie-Koźlu 0:3, zagrali słabo i bez polotu. Czy przed własną publicznością postawią się mistrzom Polski? Rafał Szymura oczekuje ciężkiego boju i ma nadzieję, że podobnie jak w poprzednich spotkaniach, będzie mógł pomóc drużynie przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Włodarze Jastrzębskiego Węgla z pewnością już nie raz pożałowali, że nie wykazali więcej determinacji w pozyskaniu młodego przyjmującego, który dziś mógłby być dla nich niemal zbawieniem…..
PLUSLIGA.PL: 16 meczów i 16 zwycięstw - to powalający bilans, szczególnie dla rywali ZAKSY. Tym bardziej po takim starciu, jak to z Aluronem Virtu Warta Zawiercie, gdy byliście w sporych opałach i zdołaliście wyjść z nich obronną ręką, m.in. dzięki panu i Krzysztofowi Rejno.
RAFAŁ SZYMURA: To prawda, spotkanie z Zawierciem nie było łatwe, bo przeciwnicy mocno „kopali” zagrywką. Nie mieli nic do stracenia i mimo wielu błędów, które popełnili tym elementem ryzyko im się opłaciło, bo my mieliśmy duże problemy i cały czas musieliśmy grać na wysokiej piłce. Bardzo się cieszę, że po raz kolejny ja i Krzysiek Rejno, jako zmiennicy wyszliśmy na boisko i pokazaliśmy się z dobrej strony. Liczymy na więcej.
Gra pan w najlepszej polskiej drużynie, to już jest spełnienie marzeń czy ciągle stoi pan w przedsionku do ich realizacji?
RAFAŁ SZYMURA: Gram w zespole mistrza Polski i mam nadzieję, że niedługa i ja zostanę tym mistrzem. Na razie wszystko idzie w dobrym kierunku i wierzę, że za kilka miesięcy po raz drugi z rzędu obronimy tytuł najlepszej polskiej drużyny. Tak, powoli marzenia zaczynają się spełniać…
Przez trzy ostatnie sezony, w Częstochowie walczył pan o ligowy byt. Stamtąd trafił pan na sam szczyt. Dużo się zmieniło?
RAFAŁ SZYMURA: Tak właśnie toczy się ten siatkarski los, że ze spadkowicza przywędrowałem do mistrza Polski. Chyba największe brawa należą się mojemu menadżerowi, który to wszystko ogarnął, bo naprawdę było ciężko wydostać się z tej Częstochowy. Dziękuję ZAKSIE, że tak długo na mnie czekali, bo dopiero we wrześniu stałem się ich pełnoprawnym zawodnikiem. Były takie kluby, które nie chciały czekać. Fajnie, że jestem w Kędzierzynie-Koźlu, staram się skupiać wyłącznie na tym, by jak najlepiej się rozwijać i żeby dostać powołanie do reprezentacji Polski.
Przeskok był znaczący?
RAFAŁ SZYMURA: Tak naprawdę, grając w Częstochowie cały czas byłem liderem zespołu, gra opierała się na mnie, dostawałem wszystkie ciężkie piłki i z tym musiałem sobie radzić. To chyba zaowocowało, bo teraz czuję się pewnie wchodząc na boisko. Wiadomo, że tutaj jest Ben Toniutti, Deroo, Buszek i od nich czegoś ciągle się uczę. Wydaje mi się jednak, że te trzy lata grania non stop, mimo iż spadliśmy z PlusLigi, naprawdę rozwinęły mnie jako zawodnika.
Najbardziej widać to w kontekście mentalnym, bo w każdym z meczów, które widziałam, także podczas Klubowych Mistrzostw Świata czy Ligi Mistrzów, wchodził pan i bez respektu bił się z tymi najlepszymi.
RAFAŁ SZYMURA: Być może to odrobinę kwestia charakteru, ale bardziej wydaje mi się, że po prostu w takich chwilach nie ma czasu na myślenie. Człowiek wchodzi na boisko i od razu jest „pach, pach, pach”, wydarzenia dzieją się bardzo szybko. Nie ukrywam, że przed Klubowymi Mistrzostwami Świata trochę myślałem jak to będzie, odrobina stresu też była, ale potem szybkie wejście na boisko, kilka uwag od trenera co poprawić i poszło. Zapomniałem o stresie o robiłem to, co potrafię najlepiej.
Spytałam o ten przeskok, bo na początku sezonu trener Gardini zdradził mi, że czasem musi na pana pokrzykiwać i przypominać, że ciągle trzeba mieć przed oczami cele na trwające rozgrywki.
RAFAŁ SZYMURA: Myślę, że dotyczyło to kwestii motywacyjnych Zresztą trener dalej na mnie pokrzykuje, gdy zrobię coś nie tak. Jestem młody i ciągle brakuje mi doświadczenia, czasem też chłodnej głowy - jak było to w meczu z Aluronem, gdy na wysokiej piłce zaatakowałem prosto w blok. Od razu dostałem reprymendę od szkoleniowca, bo trochę poniosła mnie młodzieńcza fantazja. Myślałem, że uda mi się przebić przez blok, ale się nie udało…
W tym roku skończy pan 23 lata. Pana rówieśnicy, Artur Szalpuk i Olek Śliwka dużo wcześniej wskoczyli na ten wyższy pułap grania. Czas dogonić kolegów.
RAFAŁ SZYMURA: Tym najwyższym pułapem, który wszyscy chcemy osiągnąć jest gra w kadrze narodowej, nie ma wątpliwości. Jak wspomniałem, bardzo chciałbym zasłużyć na powołanie. Jeśli chodzi o Artura i Olka, to już kiedy byliśmy w szkole obydwaj pokazywali, że są trochę wyżej ode mnie. Cóż, postaram się dogonić ich jak najszybciej. W sumie jesteśmy dobrymi kumplami i gdy nasze zespoły grają ze sobą, zawsze gdzieś tam się spotykamy. Chłopaki mieli okazję szybciej grać w zespołach z górnej części tabeli, a co za tym idzie, pod presją wyniku i oczekiwań, potrafią sobie z tym radzić, ale mam nadzieję, że i ja zdążyłem już pokazać się z dobrej strony. Na pewno nie spocznę na laurach - będę walczył i pokazywał wszystkie moje atuty, aby jak najbardziej pomóc swojej drużynie.
Z bardzo dobrej strony, o czym zresztą sporo mówi się w mediach. To pomaga czy deprymuje?
RAFAŁ SZYMURA: Szczerze? Nawet nie wiem co się mówi, bo za bardzo się tym nie interesuję. Jedyne na czym się skupiam, to siatkówka. Staram się pomagać ZAKSIE kiedy tylko jest to możliwe. W spotkaniu z Zawierciem miałem bardzo trudne zadanie, bo przegrywaliśmy czterema oczkami, ale wszedłem i…pokrzyczałem na każdego (śmiech). A mówiąc poważnie, taka jest rola zmienników - albo się uda, albo nie. Na razie się udaje i mam nadzieję, że tak będzie cały czas.
W najbliższą sobotę czeka was rewanż z Jastrzębskim Węglem - klubem, w którym też mógł pan zagrać. W maju minionego roku dość głośno się o tym mówiło.
RAFAŁ SZYMURA: Coś było na rzeczy, ale kiedy dowiedziałem się, że zakontraktowali Kevina Tillie, od razu zrezygnowałem. W sumie do końca nie wiem jak sprawy się toczyły. Po ostatnim sezonie miałem naprawdę sporo różnych ofert, bo chyba nikt nie chciał, żebym skończył w I lidze. Mój menadżer poprosił mnie, żebym wybrał sobie trzy kluby, które są dla mnie priorytetem, no i wybrałem. Ostatecznie jestem w ZAKSIE, jeszcze chyba przez dwa sezony i bardzo się z tego cieszę. A co będzie potem - zobaczymy.
W sobotę trener powinien chyba wystawić pana do szóstki, żeby włodarze Jastrzębia zobaczyli, co stracili?
RAFAŁ SZYMURA: Może trzeba to powiedzieć mojemu trenerowi? A serio, robię co w mojej mocy i dalej będę robił. Mam nadzieję, że znowu wejdę i znów uda nam się wygrać.
Jest pan rybniczaninem, to bardzo blisko Jastrzębia - przyjedzie więcej znajomych niż do Kędzierzyna-Koźle?
RAFAŁ SZYMURA: Ciężko powiedzieć, bo mam dużo znajomych, którzy też grają w siatkówkę i bardzo często tak się składa, że gramy swoje mecze w tym samym czasie, więc się mijamy. Najczęściej przyjeżdża rodzina, znajomi rodziców - zawsze ktoś tam wpadnie. Mam nadzieję, że do Jastrzębia wybierze się więcej znajomych, tych bliższych i trochę dalszych.
Bo zapowiada się ciekawa batalia. W rundzie jesiennej ZAKSA wprawdzie wygrała 3:0, ale na swoim terenie jastrzębianie są znacznie groźniejsi.
RAFAŁ SZYMURA: Tak, są znacznie groźniejsi i na pewno lepiej zagrywają. Będzie to trudny bój, bo Salvador Oliva i Maciej Muzaj najprawdopodobniej będą w lepszej dyspozycji niż ostatnio. My szykujemy się na twardą walkę.