RetroPlusLiga: Antiga marzył o lidze, w której jest życie
Stephane Antiga opowiedział nam w rocznicę 15-lecia zawodowych lig o swoich początkach w Polsce i w PlusLidze. Mówił o tym, jak nasza liga przez te wszystkie lata się rozwinęła.
PLUSLIGA.PL: Pamięta pan swój pierwszy dzień w Polsce?
STEPHANE ANTIGA: Oczywiście, że doskonale pamiętam moje pierwsze kroki w waszym kraju. Przyjechałem z Majorki, z klubu który nie był aż tak profesjonalny, jak te, w których miałem grać w Polsce. Nie mieliśmy wielu kibiców, ale za to całkiem mocną drużynę, a Majorka to wspaniałe miejsce do życia. Czuliśmy się tam z rodziną doskonale, bo przecież wielu ludzi specjalnie przyjeżdża na wakacje, więc my mieliśmy je jakby na co dzień. To był wspaniały czas, ale w końcu uznałem, że chcę czegoś więcej.
PLUSLIGA.PL: Czego?
STEPHANE ANTIGA: Pragnąłem grać w lidze, w której jest życie na trybunach, a kibiców interesuje to, co robię na boisku. Widziałem to życie w momencie, gdy rywalizowałem z polskimi drużynami w europejskich pucharach i chciałem to poczuć na własnej skórze. Pamiętam, że wcześniej wypytywałem różnych graczy, czy trenera Daniela Castellaniego i wszyscy polecali mi grę w Polsce. Przyszedłem do ligi i się nie zawiodłem, bo do dziś panuje tu niesamowita atmosfera.
PLUSLIGA.PL: Zmienił pan klub tylko z powodu atmosfery na trybunach?
STEPHANE ANTIGA: Rozumiem, że możecie się dziwić, lecz tak naprawdę siatkarze z innych krajów niż Polska mogą przez całą karierę nie poczuć tego, co znaczy grać przy pełnej hali i gorąco dopingujących kibicach. W mojej ojczyźnie siatkówka nie jest tak popularna, nigdy nie udawało nam się znaleźć takiej atmosfery, jak na meczu biało-czerwonych. Bardzo chciałem to poczuć i dlatego trafiłem do PGE Skry. Oczywiście w Polsce już wtedy było też kilka mocnych klubów, więc dla mnie była to idealna mieszanka, by znaleźć pomysł na dalszą karierę.
PLUSLIGA.PL: Jaka to była liga w 2007 roku?
STEPHANE ANTIGA: Te początki były trochę inne niż dziś, nie było aż tylu obcokrajowców, a na pewno nie tylu znakomitych, co obecnie w PlusLidze. Janne Heikkinen w Skrze, Bułgarzy w Jastrzębskim Węglu. Pamiętam, że gdy mówiłem wielu przyjaciołom z siatkówki, że planuję transfer do Polski to wszyscy się dziwili i twierdzili, że chyba zwariowałem. Dziś gracze z Francji nie są tu już rzadkością i nikt się nie dziwi, że wybierają PlusLigę.
PLUSLIGA.PL: Co to znaczy, że mamy u nas ligę profesjonalną?
STEPHANE ANTIGA: W skrócie można powiedzieć tak, że staje się nią w momencie, gdy nawet ostatnie, najsłabsze zespoły są w pełni profesjonalnie. To znaczy, że zawodnicy poświęcają się tylko siatkówce, nie mają innej pracy, bo zarobki im na to wystarczają. Profesjonalnie, to znaczy trzeba mieć dwa treningi dziennie, z odpowiednim odpoczynkiem, czyli tak naprawdę poświęcać cały swój czas. To podstawa. Dziś w PlusLidze grają bardzo dobrzy zawodnicy, pracują świetni trenerzy, często ze światowej czołówki, trenuje się w najnowocześniejszy sposób. To bardzo silna liga, jedna z najmocniejszych.
PLUSLIGA.PL: Dla pana bardzo ważnym czynnikiem poza samym treningiem była dieta. A jak to wyglądało na początku pańskiej drogi w Polsce?
STEPHANE ANTIGA: Teraz wiele się zmieniło. Sam dobrze pamiętam, jak byłem na specjalnej diecie w czasie mojego pierwszego pobytu w PGE Skrze i jakie zdziwienie ona wywoływała. A ja miałem już na karku trzydziestkę i szukałem sposobu, by pomóc organizmowi w regeneracji, by miał więcej siły. Wszyscy się dziwili, bo łatwiej jest jeść to, co położą przed tobą na talerzu, a nie to co powinieneś czy to, co uwielbiasz. Moja dieta była małą sensacją, bo wykluczyłem z niej tłuszcze, węglowodany, cukier oraz produkty mleczne. Była bardzo restrykcyjna i potem gdzieś przeczytałem, że to właśnie z jej powodu miałem nieudany sezon. Ktoś uznał, że źle się odżywiałem, za mało jadłem by dobrze grać! Teraz jest już inaczej. Musimy się poprawiać w każdym możliwym aspekcie. Dziś już nie jest tak, że z tym odżywianiem patrzą na mnie jak na faceta z Marsa. A tak było na początku mojej przygody z Polską. O wyniku meczów decydują detale, czasem jedna czy dwie akcje. Dlatego musisz optymalizować swoją pracę w każdym elemencie. Tak samo jak dieta sportowca rozwijają się techniki treningu, analizy wideo, regeneracji itd. Każdy element może okazać się kluczowy, żadnego nie wolno zaniedbać.
PLUSLIGA.PL: Czy obecnie, przy tylu technicznych nowinkach jest łatwiej pracować niż 15 lat temu, gdy powstawała w naszym kraju zawodowa liga?
STEPHANE ANTIGA: Czy teraz jest łatwiej? Na pewno w jednym aspekcie tak: dzięki statystykom mamy już wyciągnięte samo sedno z analizy rywali, a nie musimy sami oglądać całych materiałów. Dziś dysponujemy poszczególnymi akcjami, zagraniami, a kiedyś po prostu oglądało się z kasety wideo jednego seta, a jak był bardzo ważny mecz to dwa. To był inny świat. Ale z drugiej strony wyobraźcie sobie stare samochody, w których wystarczyło odpalić silnik, wrzucić bieg i porównajcie ich do dzisiejszych aut naszpikowanych elektroniką. By je poprowadzić najczęściej musisz przeczytać skomplikowaną instrukcję obsługi. I tak jest z dzisiejszą trenerką. Masz mnóstwo narzędzi, lecz musisz je potrafić odpowiednio wykorzystywać. To nie jest tak, że masz trenera od przygotowania fizycznego to potrenujesz trzy razy tyle, co kiedyś, gdy nie było takich specjalistów. Tak samo nie przeprowadzisz dwugodzinnej analizy gry rywali, bo siatkarze mają określone możliwości, jak każdy człowiek. Mamy tony danych, tylko ty musisz umieć je odpowiednio czytać i analizować. Mówiąc krótko masz mnóstwo możliwości, ale wcale nie jest to takie proste. Dziś trzeba umieć przefiltrować informacje, bo jest ich bardzo, bardzo dużo. Jak w życiu, co za dużo to nie zdrowo. Dlatego wcale nie jestem pewien, że pierwszy trener faktycznie pracuje mniej niż kiedyś, nawet jeśli kiedyś musiał przygotować wszystko sam, choćby siłownię, nie wiem tylko czy byli też masażystami (śmiech). Myślę, że krótki sen charakteryzował szkoleniowców kiedyś i dziś, to się nie zmieniło. Teraz mamy wiele bardzo wspaniałych narzędzi, których kiedyś nie było.