RetroPlusLiga: Finałowy pojedynek szwagrów
Po jednej stronie Ireneusz Mazur, po drugiej Grzegorz Ryś. Dwóch świetnych - wtedy młodego pokolenia - trenerów, a do tego... rodzina. W sezonie 2004/2005 w ligowym finale zmierzyło się dwóch szwagrów.
Ryś nie ukrywał, że bardzo chce sięgnąć po złoto, tym bardziej, że poprzedni sezon zakończył na drugim miejscu w tabeli niespodziewanie przegrywając z Ivettem Jastrzębie-Zdrój. AZS Olsztyn miał wtedy możnego sponsora PZU i uchodził za najbogatszy, a przynajmniej jeden z najbogatszych klubów. Choć PZU przez cztery lata łożył na olsztyński klub, nie doczekał się mistrzowskiego tytułu, a w finale był dwukrotnie - w sezonie 2003/2004 zaskakująco przegrał z zespołem z Jastrzębia, a rok później, już raczej nie niespodziewanie, ze Skrą Bełchatów.
Ekipa Mazura w tym sezonie w Olsztynie cieszyła się z dwóch trofeów - najpierw Pucharu Polski, a później mistrzostwa Polski. W finale rozgrywek o Puchar Polski gracze Rysia wygrali pierwszą partię do 17, ale trzy kolejne przegrali. W ostatnim meczu o złoty medal ligi - nie ugrali żadnego seta. Ale mieli solidne wytłumaczenie, bo musieli radzić sobie bez dwóch absolutnie kluczowych wtedy graczy - Pawła Papke i Michała Bąkiewicza.
– Szkoda, że nie można rozdać dwóch kompletów złotych medali. Olsztyn był bardzo osłabiony i tak byłoby bardziej sprawiedliwie. Nie sposób opisać mojej radości. Gdyby to ze mnie wystrzeliło, pewnie rozerwałbym się na strzępy. Kilku z tych chłopaków prowadziłem od wieku juniora i cieszę się ogromnie, że po tylu latach osiągnąłem z nimi kolejny wielki sukces – komentował trener Ireneusz Mazur.
– W takiej sytuacji kadrowej muszę się cieszyć ze srebra, to cenny medal. Ale jednocześnie boli, że drugi raz z rzędu na własnym boisku przegrywa się finał – dodał trener Grzegorz Ryś.
Dla olsztyńskiej drużyny był to ostatni finał ligi. W trzech następnych sezonach kończyła finiszowała z brązowym medalem, a później wypadła poza podium.
Powrót do listy