RetroPlusLiga: Georg Grozer najlepszym graczem sezonu
Geor Grozer jednogłośnie wybrany został MVP sezonu 2011/2012 PlusLigi. Na byłego już atakującego Asseco Resovii głosowali wszyscy klubowi trenerzy i siatkarscy eksperci. - To wspaniałe uczucie i kolejna miła niespodzianka po tym, jak wygraliśmy mistrzostwo Polski – mówił Grozer. – Cieszę się bardzo, że zostałem uznany najbardziej wartościowym zawodnikiem PlusLigi. Bardzo ciężko pracowałem na ten wynik, a teraz mam dużą satysfakcję z tego, że zostałem doceniony.
Jak by pan podsumował sezon 2011/2012?
W mojej ocenie to był przede wszystkim bardzo ciężki i wymagający rok pod względem poziomu gry i siły rozgrywek. Już w zeszłym sezonie, w którym debiutowałem w PlusLidze, przekonałem się o tym, że polska liga jest mocna, a teraz była jeszcze silniejsza, ponieważ większość zespołów wzmocniła się, a tacy gracze, jak m.in. Łasko, Rouzier, czy Samica sprawili, że rywalizacja stała się jeszcze bardziej wyrównana i zacięta. Sezon zasadniczy został jednak zdominowany przez bełchatowian, którzy w pewnym okresie grali tak znakomicie, że wydawało się, że nikt nie odbierze im kolejnego tytułu mistrza Polski. Również ZAKSA i Jastrzębie miały znacznie lepszy początek sezonu niż mój zespół. My jednak rozkręcaliśmy się w miarę upływu czasu i już w półfinale pucharu Polski, który wprawdzie przegraliśmy, pokazaliśmy się z dobrej strony i walczyliśmy do ostatniej piłki. Dużo dały nam również wyrównane pojedynki w pucharze CEV z mocnymi zespołami, jak Fenerbahce Stambuł i Dynamo Moskwa. To właśnie od tych spotkań stopniowo graliśmy coraz lepiej, a kulminacja przyszła w meczach finałowych PlusLigi. Myślę, że zarówno dla mnie, jak i wszystkich zawodników Asseco Resovii, to był z pewnością niesamowity i niezapomniany sezon.
Był to dla pana indywidualnie chyba najlepszy jak dotąd sezon w klubowej siatkówce?
Zdecydowanie tak. Nigdy dotąd nie grałem na takim poziomie, jak w tym roku i nie czułem tak pozytywnej atmosfery w zespole, jaka pojawiła się w naszej drużynie w drugiej części sezonu. Jeszcze przed finałową rywalizacją ze Skrą powiedziałem chłopakom, że wykonaliśmy w tym sezonie kawał dobrej roboty i teraz możemy się już naprawdę cieszyć naszą grą. Myślę, że Asseco Resovia ma szansę wywalczyć mistrzostwo Polski również w przyszłym sezonie, ponieważ udało się zatrzymać większość zawodników, a to było bardzo ważne w kontekście poprzednich lat, kiedy praktycznie co roku w Rzeszowie wymieniano połowę składu. Jednak ta atmosfera, którą stworzyliśmy wspólnie w tym sezonie i czas, który spędziliśmy razem w miły sposób nie tylko na boisku, to było coś niesamowitego. Mam nadzieję, że w przyszłości, może już w moim nowym klubie, zaznam równie pozytywnego uczucia bycia częścią zespołu, który świetnie się ze sobą rozumie i miło spędza czas także poza treningami i meczami. O taką pozytywną kombinację zawodników będzie jednak trudno.
Pogodził się pan już z myślą o odejściu z Rzeszowa? Był pan motorem napędowym drużyny i miał niekwestionowaną pozycję lidera Asseco Resovii
Zawsze powtarzałem, że identyfikuję się z klubem i z kibicami, a po tych dwóch latach spędzonych w Rzeszowie wraz z rodziną mogę nawet powiedzieć, że czuję się już po części Polakiem. Poznałem tu wielu fajnych ludzi, przyjaciół. Miałem dobry kontakt z klubem i z kolegami z zespołu. Udało nam się uzyskać wspólnie wynik, o jakim jeszcze nie tak dawno mogliśmy tylko pomarzyć. Nie jest mi łatwo opuszczać zespół po takim niesamowitym sezonie. Mam jednak nadzieję, że nie rozstajemy się ze sobą na zawsze i być może wrócę jeszcze do Rzeszowa. Na razie spróbujemy wraz z moją rodziną przystosować się do gry i życia w Rosji. Z Biełgorodem podpisałem kontrakt na jeden rok, dlatego po sezonie każdy wariant będzie możliwy. Myślę również, że Resovia zakontraktowała dobrego zawodnika na moje miejsce i że Jochen godnie mnie zastąpi.
Nie było jednak szansy na to, żeby pozostał pan w Rzeszowie ?
Oczywiście, że była. Zwlekałem z podjęciem decyzji o podpisaniu kontraktu z Biełgorodem ponad miesiąc, bo liczyłem na to, że uda nam się osiągnąć kompromis w Rzeszowie. Prezesi klubu z Rzeszowa doskonale wiedzieli o mojej ofercie z Rosji, jak również o tym, że byłem skłonny zostać w Asseco Resovii za mniejsze pieniądze niż oferowali mi Rosjanie i wydawało mi się, że przedstawiłem warunki, które były realnie możliwe do spełnienia przez klub z Rzeszowa. Nie było przecież, że postawiłem działaczy Asseco Resovii pod ścianą i z dnia na dzień zdecydowałem się podpisanie kontraktu w Rosji. Oni mieli ponad trzy tygodnie na negocjacje ze mną i wierzę, a przynajmniej mam nadzieję, że poczynili starania o to, żeby mnie zatrzymać w Rzeszowie, ale wszystko przeciągało się w czasie, a ja nie mogłem już dłużej zwlekać. Rosjanie również naciskali na mnie i chcieli żebym jak najszybciej podjął decyzję, dlatego po tym, jak w ostatecznie podanym przeze mnie terminie Asseco Resovia nie zaakceptowała moich warunków kontraktu, przyjąłem ofertę z Rosji, bo też miałem już dość tej niepewnej sytuacji i chciałem wiedzieć, na czym stoję. Wiadomo, że muszę myśleć nie tylko o sobie, ale przede wszystkim o mojej rodzinie i naszej wspólnej przyszłości. Doświadczenia z poprzedniego sezonu, w którym byłem poważnie chory, a pierwsze diagnozy lekarzy mówiły nawet o zaprzestaniu profesjonalnego uprawiania sportu, również czegoś mnie nauczyły.