RetroPlusLiga: Liga zaczęła bać się Mariusza
Mariusz Wlazły, jeden z najwybitniejszych siatkarzy w historii polskiej ligi zawodowej, wprawdzie debiutował w Skrze Bełchatów w sezonie 2003/2004, ale chwili potrzebował, by stać się gwiazdą rozgrywek. W sezonie 2004/2005, zakończonym podwójnym triumfem bełchatowskiej drużyny, był już czołową postacią rozgrywek. I jest właściwie do dzisiaj, bez żadnej przerwy.
- Poziom w PLS był dużo wyższy, różnica była zauważalna. Musiałem się przestawić w trakcie sezonu, co nie było proste. Ten pierwszy sezon dał mi dużo, choć nie osiągnęliśmy celu. Dla mnie był bardzo potrzebny i na pewno zaowocował w następnym sezonie i kolejnych latach- mówił Wlazły przed kamerą Polskiej Ligi Siatkówki, gdy dwa lata temu świętował piętnastolecie w rozgrywkach PLS i w belchatowskiej Skrze.
Choć gwiazdą pierwszego mistrzowskiego sezonu Skry wybrano Piotra Gruszkę, to trudno jest przecenić rolę Wlazłego. Ok, nie był postacią anonimową, w końcu trafił do Bełchatowa jako mistrz świata juniorów, ale początkowo patrzono na niego z przymróżeniem oka. Sam kiedyś z niedowierzaniem patrzyłem na prezesa SPS Zduńska Wola, a później jednego ze sponsorów Skry Przemysława Mochnika, gdy przed jednym z meczów w pierwszym sezonie Wlazłego martwił się, że młody atakujący przeziębił się i nie może zagrać. Uraz Tomassa Kalninsa, czy Marcina Kocika - to był problem, ale Wlazły? Wystarczyło jednak kilka miesięcy, by całkowicie zmienić myślenie.
Wlazły miał trafić do Skry już przed rozpoczęciem sezonu 2003/2004, ale kluby nie mogły się wtedy dogadać. - Miałem ważny kontrakt i nie mogłem ot tak sobie zmienić klubu. Długo to trwało, ale w końcu dostałem telefon, że mam się pakować i wyprowadzać do Bełchatowa. Co ciekawe, chwilę wcześniej przeprowadziłem się do Zduńskiej Woli i nie zdążyłem się jeszcze rozpakować - wspominał.
W Bełchatowie na początku ponoć zawodnicy patrzyli na niego podejrzliwie, a trener Ireneusz Mazur wspominał nawet, że jego gracze wypominali mu, że "ogrywa Wlazłego zamiast skupić się na wynikach". Z relacji Mazura wynika, że ci sami zawodnicy po miesiącu zmienili zdanie i prosili go już o wystawianie Wlazłego. Pewnie przez lata ta historia obrosła legendą, ale jest pewne, że niewiele osób zdawało sobie sprawę, z jak wielkim talentem mają do czynienia. Po kolejnym sezonie, zakończonym pierwszym w historii mistrzostwem Polski dla Skry, już wszyscy wiedzieli, że mają do czynienia z graczem, który może osiągnąć bardzo dużo.
Powrót do listy