RetroPlusLiga: Prielożnego tie-break na poprawę humoru
Dla poprawy humoru raz na jakiś czas puszczam sobie tie-breaka naszego piątego meczu w półfinale play-off z Częstochową. Przegrywaliśmy 5:10. Każdy, kto zna się trochę na siatkówce wie, co taki wynik w piątym secie oznacza. Jednak wyrównaliśmy na 13:13 i następnie dwa ataki skończył Piotr Gabrych. Byliśmy w finale - wspomina Igor Prielożny, słowacki trener, który z Jastrzębskim Węglem zdobył mistrzostwo Polski - pierwsze i jakt dotychczas ostatnie w historii tego klubu.
W dwóch poprzednich sezonach jastrzębianie przegrywali z częstochowianami w półfinale play-off. Przed rywalizacją w 2004 roku Igor Prielożny złożył coś w rodzaju deklaracji - jak pokonamy AZS, to zdobędziemy mistrzostwo Polski. Tak też się stało. Finałowa rywalizacji z AZS PZU Olsztyn składała się zaledwie z trzech spotkań. - Po dwóch zwycięstwach u siebie w Uranii postawiliśmy kropkę nad i. Był to nasz bardzo dobry sezon. Wygraliśmy fazę zasadniczą, a następnie zostaliśmy mistrzami Polski. Mieliśmy sporo szczęścia, ale ono podobno sprzyja mocnym - dodaje Igor Prielożny.
Najlepszym zawodnikiem sezonu w Plebiscycie "Przeglądu Sportowego" został Piotr Gabrych. - Bardzo ciekawa postać - mówi Igor Prielożny. - Jego motywacja do gry, do zwycięstw była ogromna. Miał już swoje lata i gra w Jastrzębiu była chyba ostatnią szansą zdobycia mistrzostwa Polski. Trenował za dwóch, walczył jak lew. Nie był przez wszystkich kochany, ale to już inna historia. Trzeba też wspomnieć o Krzysztofie Wójciku, który miał swoje lata, grał na libero i w grę wkładał dużo serca, zdając sobie sprawę, że następna okazja zdobycia mistrzostwa Polski już się może nie powtórzyć.
Jak trafił do Polski? - Polską siatkówkę oczywiście znałem wcześniej. Mieliście w połowie lat siedemdziesiątych najlepszy zespół na świecie z mistrzostwem olimpijskim i świata. W ekstraklasie pracowali trenerzy z tamtego pokolenia. Zanim przyszedłem do Polski trenowałem Aon hotVolleys Wiedeń, który rywalizował w europejskich pucharach z polskimi zespołami. Poza tym zawsze interesowałem się Waszą siatkówką więc teren nie był mi obcy. W 2003 roku szefem klubu w Jastrzębiu był Zdzisław Grodecki, który postanowił zaryzykować i postawić na zagranicznego trenera. Dobrą opinię wystawili mi gracze ze Słowacji, którzy wtedy byli w Polsce. Znałem też Leszka Dejewskiego i myślę, że te trzy czynniki zadecydowały o moim przyjściu do Jastrzębia - podsumowuje Igor Prielożny.
W roku olimpijskim 2004 Igor Prielożny był asystentem pierwszego trenera męskiej reprezentacji Stanisława Gościniaka. W Atenach Polska odpadła w ćwierćfinale. Jak z perspektywy lat ocenia ten występ. - Na pewno mieliśmy problem z atakującym. Paweł Papke, dotychczas podstawowy gracz na tej pozycji, nie był brany pod uwagę ze względów zdrowotnych. Można było zaryzykować i zabrać na przyjęcie młodego Michała Winiarskiego. Teraz myślę, że to był błąd. Jednak w trzech następnych startach w igrzyskach Polska, choć miała lepszy skład niż my w Atenach, też kończyła swoją grę na ćwierćfinale. W Tokio, gdyby wszystko odbywało się w normalnych warunkach, Polska z Wilfredo Leonem ma olbrzymie szanse na medal. Sercem zawsze jestem za Polską i życzę sukcesu w tegorocznych igrzyskach - powiedział Igor Prielożny.
Kolejne lata pracy trenera Prielożnego w Jastrzębiu nie były tak udane. Odnosił natomiast sukcesy w Lidze Siatkówki Kobiet. Z zespołami z Kalisza i Bielska-Białej zdobywał tytuły mistrza kraju i Puchary Polski.