Rezende zostaje w Brazylii. Co z Castellanim?
Zakończony w niedzielę siatkarski mundial jednym przyniósł radość i spokojny byt, innym niepewność oraz czas rozliczeń i pożegnań. Szkoleniowiec mistrzów świata Bernardo Rezende do kraju wrócił z tarczą. Jego koledzy po fachu - Bagnoli, Anastasi i Castellani z drżeniem serca czekają na decyzję siatkarskich władz.
Bernardo Rezende, którego kontrakt z brazylijską federacją jest umową ustną odnawianą każdego roku, może spać spokojnie. Z nękaną kontuzjami kadrą wygrał trzecie z rzędu mistrzostwo świata, a jego podopieczni, po turniejowych wzlotach i upadkach, w najważniejszych momentach rywalizacji pokazali całemu światu jak powinni walczyć mistrzowie.
W skrajnie odmiennych nastrojach zakończyli czempionat Włosi. Przywileje gospodarza turnieju, z których czerpali garściami skończyły się w półfinale. Tam trafili na Brazylijczyków i ponieśli dotkliwą porażkę 1:3, obnażając wszystkie najdrobniejsze swoje słabości. - Popełniliśmy zbyt wiele błędów w ataku. Tak nie wygrywa się meczów - komentował mocno poirytowany Andrea Anastasi. Następnego dnia, w walce brąz i honor włoskiej siatkówki, jego podopieczni zagrali jeszcze gorzej, bo oprócz umiejętności taktyczno - technicznych zabrakło również woli walki i zaangażowania.
Na konferencji prasowej podsumowującej występ Włochów Andrea Anastasi nie był zbyt rozmowny. - To nie jest dobry czas na składanie deklaracji. Nie wiadomo co przyniesie przyszłość - mówił komentując pogłoski o rozstaniu z reprezentacją. W zakulisowych rozmowach można było natomiast usłyszeć, że nawet gdyby Anastasi zdobył medal, rodzima federacja nie zamierzała przedłużyć z nim kontraktu. W dziennikarskim obiegu pojawiły się dwa nazwiska następców - Rezende i De Giorgi.
Pierwszy stanowczo jednak uciął pogłoski. - Moje relacje z brazylijską federacją są jak związek małżeński - jeśli wszystko jest ok, trzymamy się razem. Dlatego na razie nie wybieram się ani do Italii, ani też do Polski.
Drugi od dawna wymieniany jest w gronie pretendentów do przejęcia schedy po Anastasim, ale na chwilę obecną powstrzymuje się od jakichkolwiek komentarzy.
Po nieudanych mistrzostwach świata w niełaskę popadli również selekcjoner Rosji Daniele Bagnoli oraz Daniel Castellani. Bagnoli, od początku ostro krytykowany przez miejscowych konkurentów, cieszył się sporym zaufaniem federacji. Działacze wybaczyli mu przegrane mistrzostwa Europy w Izmirze i dwukrotnie Ligę Światową (2009 - 3. miejsce, 2010 - 2.), ale mało satysfakcjonującej piątej pozycji w światowym czempionacie, w którym byli murowanym kandydatem do podium, raczej już mu nie darują - mimo iż zawodnicy darzą Włocha sporym zaufaniem i szacunkiem. Na niezbyt wygodny fotel po Bagnolim czeka już z niecierpliwością były selekcjoner Sbornej, Giennadij Szypulin.
W najlepszej sytuacji wydaje się być szkoleniowiec biało-czerwonych. Choć na mistrzostwach świata kadra Castellaniego zajęła nie przynoszące chwały 13. miejsce (wspólnie z Kamerunem, Portoryko czy Meksykiem), broni go wywalczone rok temu, pierwsze w polskiej historii mistrzostwo Europy.
- Castellani to dobry trener, nie wyrzucajcie go – apelował w rozmowie z polskimi dziennikarzami nieco zaskoczony Bernardo Rezende. - Rok temu zdobył złoty medal. Teraz pechowo przegrał dwa mecze w trudnej grupie i ma kłopoty. Moim zdaniem zasługuje na drugą szansę.
Czy ją dostanie?
- Żeby postawić na niego po raz drugi, musimy być wszyscy bardzo mocno przekonani, że wie co chce zrobić. Musimy wiedzieć jaką ma wizję i jaki ma plan. Znam umiejętności trenerskie Castellaniego i wiem, że zawodnicy są zadowoleni, że ma bardzo dobry program. Czegoś jednak zabrakło. Siatkówka w Polsce to zbyt duża sprawa, żeby po prostu powiedzieć "próbujemy jeszcze raz”. Trzeba być przekonanym, że ta próba się powiedzie - oznajmił szef polskiej federacji, Mirosław Przedpełski.
Ostateczna decyzja zapadnie najprawdopodobniej 19 października.