Robert Szczerbaniuk: złoto dla Resovii, brąz dla ZAKSY
Były reprezentant kraju, siatkarz m.in. Skry Bełchatów i ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w weekend rozpocznie z Cuprumem Lubin walkę i zwycięstwo w I lidze. W przerwie między treningami obserwował zmagania o brąz w Kędzierzynie.
PlusLiga:Stęsknił się pan za wielkim graniem?
Robert Szczerbaniuk: Można tak powiedzieć, bo to już prawie roczna rozłąka. Skorzystałem z chwili wolnego w treningach i przyjechałem zobaczyć jak przebiega rywalizacja o brąz.
- Wróci pan jeszcze do rozgrywek najwyższej klasy?
- Czemu nie? Jeżeli dostanę propozycję z PlusLigi na następny sezon, to bardzo chętnie skorzystam.
- Po wielu latach spędzonych w PlusLidze trudno chyba przestawić się na pierwszoligowe granie.
- Faktycznie jest trochę inaczej, wesoło. Ale siatkówka jest zawsze siatkówką, więc aż tak bardzo się nie różni.
- Gdy zasilił pan szeregi Cuprumu, zespół był na ostatnim miejscu. Teraz walczycie o zwycięstwo w rozgrywkach. Odmienił pan drużynę?
- Cudotwórcą nie jestem, ale można powiedzieć, że coś się zmieniło. Jest piętnastu chłopaków do grania i działamy, żeby było lepiej. Na pewno wniosłem trochę doświadczenia, innej mentalności, ale też innej pracy. Nie wiem jak było wcześniej, bo zmienił się również szkoleniowiec. Ja pełnię podwójną rolę - zawodnika i drugiego trenera. Najważniejsze, że jesteśmy w finale.
- Przymierza się pan do pracy w roli trenera?
- Ciężko powiedzieć. Na pewno do tego jeszcze długa droga. Na razie fizycznie czuję się bardzo dobrze i jeszcze chciałbym pograć w siatkówkę.
- Spotykamy się przy okazji rywalizacji o brązowy medal PlusLigi. Z pana doświadczenia - trudno zmobilizować się do walki w "finale pocieszenia"?
- Na pewno tak, bo jednak każdy chciałby zagrać w wielkim finale - do tego dąży się cały sezon. Ale z drugiej strony, lepiej zakończyć rozgrywki z brązowym medalem, niż z niczym. Gra się ciężko, a jak jeszcze coś się nie układa, rodzi się podwójna presja, w głowie zaczyna tlić się myśl, że medal się oddala. Na pewno nikt nie odpuści tej rywalizacji - trzecie miejsce w rozgrywkach to też jest dobry wynik.
- Kto pana zdaniem ma większe szanse na zdobycie brązowego medalu?
- Nie widziałem pierwszego spotkania, ale w drugim siatkarze ZAKSY zagrali bardzo dobrze. Po kiepskim początku, w dalszej części meczu pokazali to, co potrafią grać. Chociaż mieli momenty przestojów, nie pozwolili jastrzębianom rozwinąć skrzydeł. W rywalizacji play off jest 1:1 i do Jastrzębia jadą chyba w roli faworytów, bo wydaje mi się, że jednak ZAKSA personalnie jest mocniejsza niż Jastrzębski Węgiel. Mimo, że spotkało ich wiele kontuzji po drodze, większość ligi grali równo, nawet występując w okrojonym składzie. Dlatego stawiam na ZAKSĘ, choć w tej rywalizacji wszystko może rozstrzygnąć się dopiero w piątym spotkaniu.
- Całą ligę ZAKSA grała równo, ale w końcówce sezonu trochę słabiej, nie pierwszy raz zresztą. Z czego to wynika?
- Nie chciałbym komentować z czego to się bierze. Mam swoje przemyślenia, ale pozostawię je dla siebie.
- W finale PlusLigi Resovia Rzeszów prowadzi z bełchatowską Skrą 2:0. Oczekiwał pan takiego rozwoju sytuacji?
- Chyba nikt się tego nie spodziewał, pewnie nawet sami rzeszowianie. Oglądałem pierwszy pojedynek w Bełchatowie i moim zdaniem Skra zagrała najsłabsze spotkanie od wielu lat. Sądząc po wyniku drugiego, wyglądało to podobnie. Być może dotknęło ich jakieś przesilenie, a może po prostu nie trafili z formą.
- Skra to drużyna, która potrafi się podnosić. Wierzy pan, że wrócą na piąty mecz do Bełchatowa?
- Skra jest nieobliczalna i faktycznie potrafi wychodzić z opresji. Wydaje mi się jednak, że nie tym razem. Resovia już tego nie wypuści i jeśli nawet przegra pierwsze spotkanie u siebie, to w drugim przypieczętuje końcowe zwycięstwo.
- Wielu ekspertów uważa, że dla dobra polskiej siatkówki przydałaby się odmiana na mistrzowskim tronie.
- Dla niektórych dominacja Skry stała się nudna, a rozgrywki przewidywalne. Ale taki jest sport, że wygrywa najlepszy i Skra przez te wszystkie lata była najlepsza. W tym roku Rzeszów stworzył fajną "paczkę", do tego trafili z formą najlepiej jak mogli. Było to widać chociażby w polu serwisowym - Tichacek, Achrem czy Grozer wręcz bombardowali rywali zagrywką. Złoto dla siatkarzy Resovii na pewno byłoby miłą odmianą.