Roberto Piazza wierzy w awans do kolejnej rundy LM
- Liczę na to, że w Perugii zagramy tak dobrze, jak w wyjazdowych spotkaniach ze Skrą i Resovią - mówi trener Roberto Piazza przed rewanżem z Sir Safety Perugia w Lidze Mistrzów (środa 18 lutego). Pierwszy pojedynek jastrzębianie przegrali 2:3.
plusliga.pl: Pierwsze stracie z Perugią było niezwykle ciężkie, ale pewnie takiej walki oczekiwaliście?
Roberto Piazza: Każdy mecz jest ciężki, ale oczywiście należy podkreślić, że w najlepszej dwunastce Ligi Mistrzów nikt nie znalazł się przypadkowo, a Perugia to bardzo mocny zespół. Niemniej poświęciłem sporo czasu na analizę ich gry i przed rozpoczęciem rywalizacji byłem przekonany, że mamy spore szanse ją wygrać. Wciąż zresztą jestem o tym przeświadczony. W pierwszym spotkaniu nie zagraliśmy źle, ale też nie tak, jak tego oczekiwałem, szczególnie jeśli chodzi atak po przyjęciu zagrywki. Żeby wygrać z takim rywalem jak Perugia, musimy zostawić na boisku wszystkie swoje siły i możliwości, wszyscy muszą zagrać dobrze. Siłę zespołu czy poszczególnych zawodników poznaje się po tym jak grają w trudnych momentach, kiedy drużyna jest w tarapatach, a nie wtedy gdy wszystko idzie gładko.
- Chce pan powiedzieć, że zespół nie zagrał w tym meczu na „maksa”?
- Musimy zadać sobie pytanie czego tak naprawdę oczekujemy od samych siebie. Dlatego też zaraz po spotkaniu z Włochami zabrałem swoich zawodników na rozmowę do szatni i rozmawialiśmy o tym ponad dziesięć minut. Chciałem zrozumieć. Każdego dnia, na treningu i podczas meczu musimy grać na sto procent, a nawet więcej. Tego oczekuję i wręcz żądam. Wiem, że nie jestem normalnym trenerem, pewnie niektórzy myślą nawet, że jestem szalony, ale wiem jedno - chcę żeby zespół, który prowadzę grał dobrze. Tyle. Tak jak wspomniałem wcześniej, w pewnych elementach mogliśmy dać z siebie więcej.
- Mając do dyspozycji tylko dwóch przyjmujących trudno wygrać z tak mocnym rywalem. Poza tym, każdy zawodnik ma praw mieć słabszy dzień, każdy czasem potrzebuje zmiany.
- Ja to rozumiem, ale to samo mógłbym powiedzieć o sobie - trener też czasami potrzebuje zmiany, odpoczynku. Nie mam wpływu na to czy przydarzają się kontuzje czy nie, a meczową dwunastkę tworzę z zasobów jakie posiadam. Jedno wiem - znając swoje problemy, tym bardziej musimy dawać z siebie maksimum. Ja ze swojej strony robiłem wszystko co mogłem, rotowałem składem, próbowałem pomóc. Tak zresztą jest w każdym meczu. Mówi pani, że zawodnik potrzebuje zmiany? Proszę bardzo, niech idzie gdzieś indziej. W tej chwili w naszej drużynie po prostu nie ma na to szans, musimy poczekać przynajmniej do połowy marca, na powrót Zbigniewa Bartmana. W niedzielę graliśmy ciężki pojedynek w Gdańsku, w środę mamy wyjazdowe starcie z Perugią, a w sobotę u siebie podejmujemy Lubin. Chwilę później startują play offy, z Bydgoszczą albo Lubinem, więc znów będzie ciężko. Dodatkowo, każdy z tych zespołów ma jedną, kluczową przewagę nad nami - mogą spokojnie cały tydzień trenować. My nie mamy kiedy.
- Wracając do Ligi Mistrzów, jakie rokowania przed rewanżem?
- Siatkarze z Perugii grali na naszym boisku jak u siebie w domu. Czy my potrafimy tak samo zachować się w rewanżu? To właśnie jest problem, bo w trwającym sezonie na wyjeździe dobrze zagraliśmy zaledwie trzy razy. O jednym meczu nie chcę mówić, kolejne dwa to był Rzeszów i Bełchatów. Na Podpromiu przegraliśmy tie break, w Bełchatowie wygraliśmy. Osobiście liczę na to, że w Perugii zagramy równie dobrze, jak w tamtych spotkaniach.