Roberto Santilli dotrzymał słowa
Były szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla Roberto Santilli nie wahał się ani chwili, gdy dostał propozycję przyjazdu na mecz towarzyski z byłym klubem. Z przekonaniem zawodników do tego pomysłu też nie miał problemu - wystarczyło, że wyznał im jak wielką wagę sentymentalną ma w jego życiu śląski klub i polscy fani.
PlusLiga: Pomysł przyjazdu do Polski wyłącznie na jeden mecz był dość odważny. Jakimi argumentami kierował się pan przyjmując zaproszenie?
Roberto Santilli: Jestem sentymentalny i to była propozycja nie do odrzucenia. Nawet jeśli wiązała się z nią szalona i uciążliwa podróż, bo z Moskwy wylatywaliśmy o drugiej w nocy. Przylecieliśmy w piątek, nieco zmęczeni i być może dlatego gra mojego zespołu nie była najlepsza. Poza tym, kilka lat temu obiecałem prezesowi Grodeckiemu, że jak w końcu powstanie nowa hala w Jastrzębiu, to, gdziekolwiek bym pracował, wrócę tutaj i zagram mecz. Dotrzymałem słowa.
- Mówi pan, że gra nie była najlepsza, ale za to zaangażowanie było niebywałe. Bardzo chcieliście pokonać jastrzębian.
- Oczywiście, że chcieliśmy wygrać. Zawsze chcemy. Dla mnie ten pojedynek był wyjątkowy. Po pierwsze, bardzo mocno przeżyłem go emocjonalnie, szczególnie pierwsze minuty rywalizacji. Spędziłem tutaj trzy fantastyczne lata i gdy siedziałem sobie na rynku w Żorach, wspominałem ten piękny czas. Jastrzębie wciąż zajmuje część mojego serca. Po drugie, zawsze gdy gra się przeciwko byłej drużynie, motywacja do walki i pragnienie zwycięstwa są większe. To normalne.
- Kłopoty kadrowe nie opuszczają Iskry Odincowo. Przydałby się Spirydonow....
- Bardzo żałuję, że nie mogliśmy przyjechać w komplecie. Brak Aleksieja Spirydonowa był widoczny na boisku. To wojownik i sporo daje drużynie. Takiego gracza trudno zastąpić. Rozumiem, że za niesportowe zachowanie został odsunięty od gry w kadrze narodowej, ale zabranianie mu gry w klubie, to jakiś żart. Władze Superligi zadały nam cios. Nie rozumiem tej decyzji. Cóż, to właśnie jest Rosja, dziwny kraj.
- Mecz Jastrzębia z Iskrą uświetnił otwarcie nowej hali, której brak coraz mocniej doskwierał drużynie.
- Ważna chwila dla klubu, bo marzenia w końcu stały się faktem. Od lat wszyscy - działacze, zawodnicy i kibice czekali z utęsknieniem na lepszy obiekt. Stało się i uważam, że dla klubu to największy krok naprzód na przestrzeni ostatnich kilku lat. Krok ku jeszcze lepszej pracy i co za tym idzie, lepszym wynikom. Bardzo mnie to cieszy, choć żałuję, że nie doczekałem tej chwili jako trener Jastrzębia.
- Nowa hala i nowy zespół. Co pan sądzi o teamie zbudowanym przez Lorenzo Bernardiego?
- Drużyna zapowiada się naprawdę fajnie. Udało się zebrać siatkarzy o wysokim poziomie sportowym. To bardzo mocna grupa, szczególnie jak jeszcze dołączy Michał Kubiak. Moim zdaniem ten zespół może osiągnąć w PlusLidze maksimum - nawet jeśli inne drużyny - Skra, Resovia czy ZAKSA też się wzmocniły. W Jastrzębiu zawsze budowano zespół z zamiarem walki o najwyższe cele, ale tym razem, moim zdaniem, szansa na pokonanie Skry jest wyjątkowo duża.