Roberto Santilli o Final Four Ligi Mistrzów
- Spodziewam się wielkiego show w Berlinie, bo to miasto naprawdę lubi siatkówkę. Jest mi jednocześnie bardzo przykro, że nie będę mógł uczestniczyć w tym wielkim święcie, ponieważ w sobotę gramy mecz w ramach PlusLigi - stwierdził szkoleniowiec MKS-u Banimex Będzin.
plusliga.pl: W najbliższy weekend zostanie rozegrany turniej finałowy Ligi Mistrzów, w którym po raz kolejny zabraknie przedstawiciela Włoch. Dlaczego, pana zdaniem?
Roberto Santilli: Z drugiej strony, po raz pierwszy w historii aż dwie polskie drużyny zakwalifikowały się do Final Four. To znak czasu, wskazówka, że coś się zmienia w europejskiej siatkówce, że granie na najwyższym poziomie powoli przenosi się do Polski. To, że Polska wygrała mistrzostwo świata nie wzięło się znikąd, osiągnęliście to bardzo ciężką pracą. Być może teraz przyszedł czas na prymat w klubowej siatkówce. Spodziewam się wielkiego show w Berlinie, bo to miasto naprawdę lubi siatkówkę. Jest mi jednocześnie bardzo przykro, że nie będę mógł uczestniczyć w tym wielkim święcie, ponieważ w sobotę gramy mecz w ramach PlusLigi. To dziwne, bo po raz pierwszy w historii macie dwa zespoły w finałach i cała uwaga powinna skupić się na rywalizacji w Berlinie. Tymczasem, gdy Skra i Resovia będą walczyły o laury w Lidze Mistrzów, my będziemy musieli grać o 9. miejsce w lidze.
- Przyjaźni się pan z Markiem Lebedew, trenerem Berlin Recycling Volleys. Jak ocenia pan szanse jego podopiecznych w starciu z Zenitem Kazań?
- Gospodarze nie będę mieli łatwej przeprawy w półfinale. Ale z drugiej strony, Rosjanie nie zawsze wytrzymują presję. Kilka dni temu rozmawiałem z Markiem Lebedew i on, oceniając szanse swojej drużyny oraz jakość gry rywali powiedział, że Rosjanie albo zagrają wielki mecz, albo kompletnie się spalą. Zobaczymy…. Osobiście sądzę, że Berlin nie jest bez szans w starciu z rosyjskimi potentatami, jeśli tylko siatkarze wybiegną na boisko odpowiednio zmotywowani i pozytywnie nastawieni do rywalizacji, jeżeli zdołają opanować nerwy.
- W drugim półfinale zmierzą się mistrz i wicemistrz Polski. Na kogo pan stawia?
- Na pewno będzie to interesujący i bardzo emocjonujący pojedynek. Bełchatów to drużyna zahartowana w boju o najważniejsze trofea, posiada w składzie zawodników, którzy mogą zrobić różnicę, mam na myśli Facundo Conte i przede wszystkim Mariusza Wlazłego, szczególnie w zawodach o najwyższą stawkę. Tak przynajmniej wynika z moich obserwacji. Ale też trzeba powiedzieć, że ostatnio obydwaj zanotowali spadek formy. Być może dlatego, że zbierają siły na Final Four. Moc Resovii tkwi natomiast w niezwykle wyrównanym i szerokim składzie. Do tego, mój serdeczny przyjaciel Jochen Schoeps jest aktualnie w niesamowitej dyspozycji, chyba nigdy wcześniej nie widziałem go grającego tak fantastycznie, co zresztą niedawno mu powiedziałem. Zgodził się ze mną.
- Kto pana zdaniem wygra Ligę Mistrzów?
- Gdybyśmy wzięli od uwagę teoretyczny potencjał wszystkich czterech finalistów, to oczywiście należałoby postawić na Zenit Kazań. Ale siatkówka rządzi się swoimi prawami i już nie raz potwierdziło się, że sam potencjał nie gwarantuje zwycięstwa. Liczy się także aktualna dyspozycja, pozytywna agresja, która pobudza do walki i potrafi zdeprymować rywala oraz podejście mentalne, umiejętność poskromienia emocji. Dlatego nie jestem w stanie wytypować zwycięzcy, ale też i nie lubię takich prognoz. Jednego jednak jestem pewien - to będzie jedno z najciekawszych i najważniejszych wydarzeń tego roku.